Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>
Start w pierwszych tygodniach ligi dał się poznać jako ofensywna maszyna, zespół który (wręcz historycznie) zdobywał niesamowicie dużo punktów (gdyby nie MKS, mówiłoby się znacznie więcej o ataku zespołu z Lublina). Trudno jest więc zrozumieć czwartkową indolencję Startu po tej stronie parkietu. Goście rozpoczęli ten mecz fatalnie – Dziki po kilku minutach prowadziły 8:0, a na koniec pierwszej kwarty przewaga gospodarzy wynosiła 14 punktów.
Dziki od pierwszej minuty panowały nad wydarzeniami na parkiecie. Entuzjazm, energia – to wszystko było po stronie drużyny z Warszawy. Radość z gry było po prostu czuć. Zupełnie inny był odbiór gości, którzy nie trafiali z dystans i popełniali masę strat, które napędzały szybki atak gospodarzy.
Świetnie wyglądał na tle obrony Startu Dominic Green, który jeszcze przed czwartą kwartą miał na koncie 21 punktów. Po raz pierwszy w znaczącej roli wystąpił także Isaiah Crawley (pozą grą z powodu choroby był Jarosław Mokros), który w całym spotkaniu uzbierał aż 18 punktów (7/7 z gry).
Dziki, ale i wszystkie drużyny wcześniej prowadzone przez trenera Krzysztofa Szablowskiego, kojarzone są z twardą defensywą. Właśnie ta obrona tydzień wcześniej mocno ograniczyła poczynania gwiazd Anwilu Włocławek, a w czwartek zatrzymała lublinian na 71 punktach, co jest wyrównaniem ich niechlubnego wyniku z Włocławka (Start tylko 4 razy w sezonie zdobył 85 punktów lub mniej).
Nie pomogło 21 punktów Liama O’Rilleya, 18 Barreta Bensona czy flirt Jabrilla Durhama z triple double (6+8+11). Start ani na chwilę nie włączył się na poważnie w grę o zwycięstwo, a czwarta kwarta i festiwal pudeł oraz strat tylko potwierdził, że lublinianie wpadli w poważny dołek. Nie pomaga na pewno także napięta sytuacja z Mateuszem Dziembą, który, jak donosi Karol Wasiek, w Starcie już najpewniej nie zagra. Bez Dziemby, ławka Startu wygląda niezbyt okazale – w czwartek uzbierała ledwie 13 punktów. Po dużej wpadce u siebie z Zastalem, to już kolejna niespodziewana porażka zespołu Artura Gronka.
Dziki po pięciu porażkach z rzędu w końcu więc się przełamały i to w naprawdę imponujący sposób. Rzucała się w oczy dobra atmosfera i kompletny brak zrezygnowania ostatnią serią. W czwartej kwarcie gospodarze prowadzili już +22 i spokojnie dowieźli zwycięstwo do końca. Finalnie mecz kończyli głębocy rezerwowi, a gospodarze wygrali wysoko 86:71.
Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>
1 komentarz
Start grał jakby przestali im płacić.