Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>
Za młody jesteś na Heroda
Koszykarska publiczność natychmiast wychłostała w Internecie Filipa Siewruka (21 lat) za decyzję o podpisaniu kontraktu w Anwilu Włocławek, gdzie zapewne skazany będzie na rolę dalekiego rezerwowego. Tym bardziej, że przenosi się z Ostrowa Wielkopolskiego, w którym w ubiegłym sezonie dostawał średnio po 5 minut i 44 sekundy na mecz, oddając przez cały rok łącznie 17 rzutów z gry.
Czy to na pewno zawsze jest błąd, kiedy utalentowany zawodnik idzie do bardzo mocnego klubu, gdzie nie może liczyć od pierwszego dnia na większą rolę? Fakt, pobudki mogły być też przyziemne – niewykluczone, że za te 5 minut w Anwilu Filip może zarobić więcej, niż za 15 minut w słabszym klubie PLK, albo za 25 w 1. lidze.
Ale może po prostu – dorosły już człowiek – uznał, że warto ambitnie spróbować? Kto wie, ile razy w życiu przyjdzie jeszcze oferta z tak renomowanego klubu? Różne rzeczy się zdarzają w sporcie. Plaga kontuzji na danej pozycji i dostajesz większą szansę niż myślałeś. Możesz trafić kilka trójek z rzędu, gdy wyjdziesz na boisko w rozstrzygniętym meczu, a potem już kliknie.
Granie w meczach jest najważniejsze, to nie odkrycie Ameryki, a Włocławek w dodatku sprawy nie ułatwia, nie mając – jak choćby Śląsk – drużyny rezerw. Ale w czarnym scenariuszu, gdy faktycznie skończy się tylko na boiskowych epizodach Siewruka – rok treningów w topowej drużynie, nauki u bardzo dobrego trenera, to nie jest tak całkiem nic, co jakoś przekreśla jego dalszą karierę. Taki Michał Sokołowski w wieku 20 lat miał sezon w Anwilu ze średnią 4 minuty na mecz i gdzie jest teraz?
Aby móc zagrać tyle znakomitych sezonów w Anwilu, Kamil Łączyński musiał się kiedyś cofnąć i przez rok zagrać w pierwszej lidze w Krośnie. W razie czego Filip też zdąży się jeszcze do swojego „Krosna” wybrać.
Pozwólcie Siewrukom marzyć!
Strategia, a nie liczba postów
Drobne wyjaśnienie po moim komentarzu na temat klubów, które wiecznie są na końcu wszystkich list oglądalności na ekranach i frekwencji na trybunach, jak MKS Dąbrowa, GTK Gliwice, Start Lublin czy Arka Gdynia. Problemem nie jest tam praca rzeczników prasowych, ludzi odpowiedzialnych za media społecznościowe czy pracujących przy organizacji meczów, ale osób faktycznie decyzyjnych – prezesów.
To oni nawet nie próbują zrobić z klubem niczego poza płynięciem sobie przez kolejne sezony, bez względu na faktyczne zainteresowanie kibiców, ponieważ to zainteresowanie nie jest im do niczego potrzebne, bo środki na życie klubu pozyskują na pozarynkowych zasadach. To oni powinni (w pięknej teorii) mieć wizje i strategie, budować społeczności. To ich wina, że zainteresowanie grą ich klubów jest na tak rozczarowującym poziomie.
Nie będzie drugiego tańca
Informacja może niezbyt świeża, ale za to bardzo ważna. Strzelec o kultowym statusie, którego dokonania długo w Lublinie będą pamiętane, Troy Barnies, znika z rynku i będzie poza zasięgiem, poszukujących pewnej strzelby, polskich klubów. Amerykanin podpisał bowiem kontrakt w estońskiej Parnawie, szkoda. Tak całkiem jednak nie można jeszcze wykluczyć spektakularnego powrotu Troya na nasze parkiety – jego nowy klub Sadam Parnu wystąpi bowiem w eliminacjach FIBA Europe Cup.
*
A propos historii z Filipem Siewrukiem jeszcze. Pewien sympatyczny Kolega w mniejszym gronie rzucił dowcip, nie obrazi się na pewno, że wykorzystam:
– Dlaczego młodzi zawodnicy nie wybierają słabszych drużyn, w których będą mogli liczyć na większe minuty?
– Bo w PLK są same mocne zespoły!
Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>
1 komentarz
Bardziej rzetelnie dziennikarsko należało zapytać Sokoła, co sądzi o tym pierwszym sezonie w Anwilu. Bo być może dzisiaj by grał w Eurolidze, gdyby nie ten stracony rok.