Oklaski dla Matczaka
Zmagający się z problemami ze zdrowiem Filip Matczak odmawia „pójścia na chorobowe” i gra w finale ze Śląskiem, na przekór wszystkiemu. I gra całkiem dobrze, jest ważnym zmiennikiem Kinga, w drugim meczu trafiał w ważnych momentach, gdy rywale dogonili szczecinian. Świetny przykład od kapitana dla reszty drużyny.
Sporo się mówi o innych bohaterach świetnej serii „Wilków Morskich” – Cuthbertsonie, Hamiltonie czy nawet (grającym tak naprawdę dużo lepiej niż sugerują same cyferki) Mazurczaku, a trochę za mało uznania za prawdziwą twardość zgarnia właśnie Filip Matczak.
Nagroda im Troya Barniesa
Niezapomniany zagraniczny nabytek Startu Lublin po sezonie skupia się na rzeczach, które są mu bliskie, ale nie oznacza to, że w playoff nie ma naśladowców jego charakterystycznych występów. W drugim meczu finału godną Troya Barniesa linijkę statystyczną wykręcił Łukasz Kolenda. Rozgrywający reprezentacji Polski i Śląska w niecałe 16 minut na parkiecie zanotował 0 punktów (0/4 z gry), 1 zbiórkę i 0 asyst, miał ujemny eval (-4), a drużyna z nim na parkiecie była „-33”. Solidnie!
Alex Śląskowi gasi światło
Zgadzam się z Grzegorzem Szybienieckim,, że póki co, niekwestionowanym faworytem do miana MVP finału byłby Zac Cuthbertson, ale trudno przejść obojętnie obok maestrii Alexa Hamiltona. W obu meczach we Wrocławiu Amerykanin Kinga grał solidnie przez większość meczu, aby w decydujących momentach wziąć piłkę i kilkoma akcjami zamknąć mecz oraz ośmieszyć wręcz obrońców, błyskotliwą nonszalancją i pozytywnie rozumianą bezczelnością. Artysta.
W finale 13.5 punktu na mecz, 56% z gry i spokój, który udziela się całej drużynie. Niesamowity przechwyt trenera Miłoszewskiego w drugiej części sezonu.
Amatorsko, dla nikogo
Jeśli ktoś na bieżąco na konferencjach prasowych PLK bywa, bądź ogląda je w Internecie, nie jest to żadna nowość. Jednak finał to finał, więc pomeczowe wystąpienia, które niemal nikogo nie interesują, robiły we Wrocławiu przygnębiające wrażenie.
Brak jakiegokolwiek pytania z sali do trenerów i zawodników po pierwszym (pasjonującym!) meczu finału PLK to jest jeszcze jedno świadectwo zaniku medialnego zainteresowania polską koszykówką. Sytuację uratował trochę nasz dziennikarz zdalnym zgłoszeniem, a Arkadiusz Miłoszewski do dobrego występu nie potrzebuje pytań, no ale wciąż…
Nie sądzę, aby brak zainteresowania mediów finałem jakoś przejmował kogoś w centrali PLK, tam jest przecież fantastycznie od każdym względem. Na pewno konferencje prasowe nie są za to czymś ważnym dla Śląska. Bo przecież, gdyby były, to klub z Wrocławia dałby je do prowadzenia komuś, kto przyzwoicie mówi po angielsku, ma choć odrobinę doświadczenia i potrafi ogarnąć całą sytuację.
Tureckie kazanie
Trener Ertugrul Erdogan w poprzednich tygodniach, po zwycięstwach Śląska, sprawiał w relacjach z dziennikarzami raczej wrażenie sympatycznego wujka. Jednak w finale, tak samo jak pogubił się na boisku, także pogubił się też na konferencji (całość tutaj). Aż mi się Cedric Heitz przypomniał.
Żeby nie było – każdy trener ma prawo wkurzyć się („pissed off” Erdogana można przetłumaczyć też grubiej) po meczu i nie kryć tego zdenerwowania później. Jednak powtarzanie przemądrzałym tonem banałów o zaangażowaniu i zespołowości, czy jednoczesnej odmowie odpowiedzi na merytoryczne pytania – robi fatalne wrażenie, które potęguje jeszcze nieskrywana pogarda do zadających pytania. Sarkastyczne „kocham pytania z Internetu”, potem foch przy pytaniu o Jeremiah Martina i na koniec obraza majestatu przy pytaniu (btw. źle przetłumaczonym) o błędy w obronie, którego zresztą trener nawet nie pozwolił dokończyć.
Jeżeli tak to ma wyglądać, to nie pytajcie później, dlaczego konferencje prasowe nikogo nie obchodzą.
6 komentarzy
Jaki budżet ma WKS, a jaki King?
Cala wina lezy po stronie zarzadu Slaska i zle wybranego zawsze drugiego trenera.Pieciu zawodnikow z kontuzjami,troche slabsza gra,a oni wywalaja trenera i zatrudniaja czlowieka o dosc marnych umiejetnosciach trenerskich.Dzisiaj to gra bez taktyki,zawodnicy ospali i zupelnie nie przygotowani do gry.Jestem kibicem Slaska od 1974 roku ,bylo raz lepiej raz gorzej,to co sie stalo w play-ofach to zenujacy obraz upadku druzyny.Zawodnicy Slaska sa osmieszani na parkiecie,bezradni a „trener” uwaza ze jest wszystko ok.Brak porozumienia miedzy zawodnikami.Niechec do gry.Oni maja w glowach juz nowe kontrakty i apanaze.Slask zawsze walczyl do konca.Wtym sezonie a raczej na jego koniec pokazali jaki maja stosunek do klubu i kibicow.
Nie zapominajmy o Kingu! To glównie ich zasluga ze WKS wygladal tak blado na parkiecie we Wroclawiu.
EE dobry komentator ,mówca i orator ale trenera w nim to mało i chyba dlatego miał tak długa przerwa w trenowaniu a sprawdzał się w komentowaniu tak jak teraz w Śląsku ładnie komentuje i się wypowiada na konfach …..
Dziewa i Kolenda myślami za granicą. Spoko, nie mam żalu, że chcą iść do lepszych klubów w lepszej lidze. Tyle, że z tym co pokazują może załapią się do drugiej ligi niemieckiej no może tureckiej. Powodzenia. Szkoda, że sodówka uderzyła do głowy
Zawodnicy Śląska powinni się zastanowić czy warto tracić kasę na paliwo do autobusu jeżeli w Szczecinie gra ma wyglądać tak samo jak we Wrocławiu.