Poobijany (mecz ze Śląskiem w piątek) i osłabiony Anwil (kontuzja Janariego Joesaara) słabo rozpoczął spotkanie w Bydgoszczy – 4 punkty w pierwszych 6 minutach to wynik poniżej oczekiwań nawet biorąc pod uwagę okoliczności. Z energią i determinacją zaczęli z kolei gospodarze, którzy od czwartku mieli okazję zaprzyjaźnić się z kolorową halą Łuczniczka (w odbiorze telewizyjnym mnogość barw reklam, parkietu, koszulek, trybun była ciężka do strawienia).
Astoria szybko wypracowała sobie przewagę – z dystansu trafiał Ben Simons, a Mike Smith był za szybki dla obrony rywali. Bydgoszczanie także dobrze czytali atak Anwilu – wymusili 7 strat i wiele niedokładności w zagraniach koszykarzy z Włocławka. Kompletnie niewidoczny był Josh Bostic, który w tym sezonie, póki co rozczarowuje. Mający ogromne problemy z trafianiem do kosza Anwil (1/14 za 3) przegrywał po 20 minutach 32:40.
Trener Marek Popiołek zdecydował się w tym meczu na obronę ze zmianami krycia na praktycznie każdej zasłonie na piłce. Przynosiło to bardzo pozytywne rezultaty – Anwil, bez graczy cechujących się dynamicznymi wejściami na kosz, dodatkowo z ciężkimi nogami, nie potrafił kompletnie tego wykorzystać w pierwszej połowie.
Trzecia kwarta przyniosła odmianę w grze – skoro nie wpadają trójki, to Anwil zaczął grać do kosza. Prym wiódł w tym Kamil Łączyński, który precyzyjnie był w stanie kilkukrotnie dograć piłki do swoich partnerów. Włocławianie także podkręcili tempo w obronie – znów Łączyński dał do tego sygnał, swoim naciskiem na Mike’a Smitha. Po punktach Josipa Sobina goście wyszli na prowadzenie 51:49.
Astoria próbowała odpowiedzieć akcjami ustawionymi pod Eddy’ego Polanco, ale strzelec bydgoskiego klubu nie trafiał już tak jak w pierwszej połowie. Zrobiło się nerwowo w obozie gospodarzy – Anwil pozamykał im wiele opcji w ataku i Astoria nie mogła sobie z tym przez długi moment poradzić. Przerwa między trzecią i czwartą kwartą uspokoiła nastroje, naładował także karabin Polanco, który zaczął ostatnią część gry od trzech trójek i 11 punktów z rzędu.
Astoria odzyskała więc prowadzenie i to Anwil ponownie musiał się martwić, jak zatrzymać rywali. Zapowiadała się nerwowa końcówka, już trzecia z kolei dla bydgoszczan (dwa mecze poprzednie przegrane w dramatycznych okolicznościach). Na 3 minuty do końca czwartej kwarty był remis po 71. Ważną trójkę na +1 trafił niewidoczny tego dnia Phil Greene. Astoria z kolei oddała losy tego meczu w dłonie Polanco, który w tym meczu zdobył 34 punkty. Dominikańczyk, a potem Smith, zagrali jednak zbyt na siłę i Anwil miał szanse powiększyć prowadzenie.
Kolejny raz skutecznie zagrał Greene i gospodarze musieli szukać trójki na dogrywkę (17 sekund do końca). Na pozycję wyprowadzony został Simons i trafił z bardzo trudnej pozycji. Do końca grał potem Łączyński, ale przy wejściu na kosz zgubił piłkę i mieliśmy dogrywkę. Trójki – one trzymały w tym meczu Astorię i to one dały prowadzenie w dodatkowym czasie gry.
Po trzech air ballach w tym meczu czwarty rzut trafił Igor Wadowski, a potem Mike Smith powiększył prowadzenie do 7 punktów. Ta przewaga była już zbyt duża dla gości – Astoria przełamała fatum i wygrała zacięty mecz 95:84.
Pełne statystyki z meczu TUTAJ >>
1 komentarz
[…] 10 października, 2022 – 10:23 […]