Nie wiemy czy koszykarzy Anwilu do walki o nie trzeba było specjalnie po porażkach z Ludwigsburgiem i Charleroi specjalnie mobilizować, czy też nieco pomógł w tym tym power ranking ustalony przez panel ekspertów FIBA, w którym zostali uznani za najsłabszy zespół II fazy rozgrywek. Wiemy natomiast, że nie można im było od pierwszej minuty meczu z Fribourgiem odmówić zaangażowania.
– Dziś straciliśmy tylko 12 punktów w pierwszej kwarcie, zawsze chcielibyśmy tak we własnej hali grać w obronie – żeby rywale nie rzucali nam w kwarcie więcej niż 15-18 punktów – mówił po noworocznym meczu z Kingiem Szczecin Kamil Łączyński.
W środę Anwil w trakcie pierwszych 10 minut dał sobie rzucić jedynie 14 punktów. W kolejnej – 16. Na parkiecie Hali Mistrzów doszło do twardej, koszykarskiej bijatyki. Kapitan Anwilu jest ostatnio w znakomitej formie i również w starciu z Fribourgiem był, obok Luke’a Petraska i Justina Turnera najlepszym zawodnikiem zespołu. Jego obecny zmiennik Luke Nelson po raz kolejny od czasu powrotu do gry wypadł nieprzekonująco. Brytyjczyk sprawiał momentami wrażenie, jakby dosłownie przed chwilą dołączył do zespołu. Nie wygląda też na fizycznie gotowego do gry na wysokim poziomie.
Szwajcarzy to tylko pozornie egzotyczna koszykarsko drużyna. Fribourg od kilku lat z powodzeniem gra w europejskich pucharach, więc walka od początku była bardzo wyrównana, a na defensywny nacisk Anwilu goście odpowiadali tym samym. Do przerwy gospodarze prowadzili tylko 36:30, a wyraźniejsze prowadzenie uzyskali dopiero na początku czwartej kwarty, gdy przez chwilę mieli nawet dwucyfrową przewagę (70:59).
Szwajcarzy prowadzeni przez świetnie dysponowanego Eric Nottage (31 punktów, 12/23 z gry) się nie poddawali i korzystając także z tego, że na ławce na chwilę usiadł Łączyński odrobili większość strat i niespełna trzy minuty przed końce przegrywał tylko 70:72. Wówczas jednak cztery kolejne punkty zdobył Turner i Anwil nie dał sobie wyrwać sukcesu.
Łączyński zakończył występ z dorobkiem 17 punktów, 6 asyst i +13 drużyny, gdy przebywał na parkiecie. Ważne rzuty trafiał wchodzący do gry z ławki Turner (16 punktów, +12), a Petrasek miał 14 punktów i9 zbiórek (a także +10). Oprócz rozczarowującego Nelsona (14 minut, 0 punktów, 0/4 z gry), kolejny słabszy mecz w ostatnim czasie rozegrał Michał Michalak (7 punktów, 3/10 z gry i -8 zespołu z nim na boisku).
Anwil wygrał mecz mimo że zaliczył więcej strat (17) niż asyst (15). Dzięki zwycięstwu zachował szanse awansu do II rundy rozgrywek. W tabeli grupy N po tej wygranej zespoły z Włocławka, Fribourga i Charleroi mają po jednym zwycięstwie, a najlepszy z nich zagra w ćwierćfinale. Jutro belgijski zespół zagra jeszcze w meczu kończącym pierwszą rundę na własnym parkiecie z niepokonanym dotychczas Ludwigsburgiem.
Anwil ósmy zespół trwającego sezonu Bundesligi podejmie za tydzień w Hali Mistrzów.
2 komentarze
Wstyd jak cholera. Jak można się ta męczyć z druzyną ze Szwajcarii, której poziom jest podwórkowy?! Niech Ci dyrketorzy sportowi w czołowych klubach polskiej ligi w końcu się ogarną, bo póki co sprowadzają mnóstwo amerykańskiego szrotu…..
to tylko Bronek……..i tak dwóch zakontraktował za swoje…bida Panie