– Trudno cokolwiek mądrego powiedzieć po takim meczu. Graliśmy 9 minut dobrej obrony. W trzeciej kwarcie z 10 kolejnych posiadań oddaliśmy punkty w 9, w tym pięć trójek. Jakbym wiedział, że tak będziemy grali, to chyba lepiej byłoby w ogóle nie przyjeżdżać – wypalił szczerze opiekun ekipy z Gdyni.
Jedno jedyne zwycięstwo Arki w tym sezonie ligowym – 83:79 z Kingiem było imponujące. W końcu wciąż mówimy o pokonaniu wicemistrza Polski i jednego z głównych faworytów do mistrzostwa. Biorąc pod uwagę wyniki innych meczów gdyńskich koszykarzy trudno jednak nie dojść do wniosku, że tamten wynik bardziej świadczył o kryzysie w jakim znalazł się zespół ze Szczecina niż wielkiej sile jego rywali z Trójmiasta.
Cztery pozostałe mecze?
– 97 straconych punktów i porażka -8 z Treflem
– 100 straconych punktów i porażka -19 ze Śląskiem
– 100 straconych punktów i porażka -7 z MKS
– 96 straconych punktów i porażka -24 ze Startem
Jasne, Trefl gra świetnie, ale trzech pozostałych rywali Arki na początku sezonu nie imponuje. Gdyby Śląskowi, MKS i Startowi odjąć z dorobku wygrane z drużyną Artura Gronka, mieliby bilans 2-8.
Po pięciu meczach Arka ma najgorszą obronę w PLK (średnio w trakcie 100 akcji traci aż 124.9 punktu) i najgorszy w lidze wskaźnik eDiff, pokazujący różnicę między osiągnięciami ofensywy i defensywy (-14.3).
W czwartek w Lublinie 21 punktów i 9 zbiórek zdobył Stefan Djordjević, ale poza serbskim środkowym trudno było wyróżnić któregokolwiek z graczy. Po raz pierwszy do niespecjalnie wysokiego poziomu gry całej drużyny i kolegów dostosował się Łukasz Kolenda. Zawodnik, który w poprzednich czterech meczach zdobył aż 114 punktów, tym razem został spacyfikowany przez defensywę lublinian (w dużym stopniu przez Courtneya Rameya) i w ciągu 25 minut trafił tylko 3/10 z gry. Mecz zakończył z dorobkiem 10 punktów, a także rzadko spotykanym wskaźnikiem plus/minus na poziomie -40…
Doświadczeni na polskich parkietach ligowcy, których zatrzymanie lub sprowadzenie latem dość powszechnie uznawano za sukces transferowy Arki – mocno zastanawiając się nad wysokością jego budżetu – regularnie zawodzą:
Grzegorz Kamiński, którego pozostanie w Gdyni od początku można być przyjmować z lekkim zdziwieniem, ma kuriozalnie niską jak na siebie, urodzonego strzelca, skuteczność rzutów z dystansu – 2/14 (14.3 proc.). Gra mniej niż w poprzednim sezonie i rzuca rzadziej. W wieku 24 lat, zamiast powoli wchodzić w prime kariery, zalicza w niej ewidentny regres.
Jakub Garbacz miał w Arce udowodnić, że w jego przypadku o prime wciąż możemy mówić. Po poprzednim, niespecjalnie udanym sezonie w Anwilu, sam chciał się wynieść z Włocławka, by odżyć w drużynie z większą rolą sportową i walczyć o miejsce w kadrze na EuroBasket 2025. Gra średnio o 2-3 minuty dłużej niż w poprzednim sezonie w zespole prowadzonym przez Przemysława Frasunkiewicza, ale średnią punktową (9.6) ma najniższą od sezonu 2019/20. O dotychczasowej skuteczności pewnie wolałby nawet nie pamiętać – to tylko 28.9 proc. z gry i mocno zastanawiający 1 (słownie: jeden) celny rzut za 2 w pięciu meczach.
Nad Danielem Szymkiewiczem i jego osiągnięciami (3.0 punktu i 22.2 proc. z gry w ciągu 15 minut spędzanych na parkiecie) nie będziemy się pastwić.
Nawet Jabril Durham, w poprzednim sezonie będący pod wodzą trenera Gronka synonimem ligowej solidności na naprawdę wysokim poziomie – takim wyznaczanym przez średnie 15 punktów i 8 asyst na mecz – w nowym klubie swojego zaufanego trenera zaczął grać słabiej (12.4 pkt, 5.8 asysty i skuteczność z gry poniżej 40 proc.).
Dobra informacja dla kibiców Arki? Zespół wygrał wspomniany mecz z Kingiem, gdy do gry wrócił i spisał się naprawdę świetnie, momentalnie poprawiając wspólnie z Sage’em Tolbertem defensywę zespołu, Jakub Szumert. To był jednak jedyny pełny mecz rozegrany przez utalentowanego skrzydłowego. Niestety, w kolejnym z MKS doznał kontuzji i przeciwko Startowi już nie wystąpił.
Inne dobre informacje? Sprowadzają się głównie do stwierdzenia, że gorzej być nie może. Trener Gronek musi szybko sam otrząsnąć się z lubelskiej depresji i znaleźć sposób na to, by natchnąć zespół do lepszej gry. W innym przypadku jego niechlubna seria kolejnych sezonów pracy w klubach, które nie kończą ich grą w playoff zostanie przedłużona.
W następnej kolejce Arka podejmie na własnym parkiecie Zastal Zielona Góra. To inny zespół, który sezon rozpoczął od bilansu 1-4. Idealny mecz na przełamanie!
6 komentarzy
Problem jest taki, że Artur Gronek to trener bazujący na sukcesie z lat prehistorycznych a na aktualne lata to słaby trener, który oczywiście ma potencjał,by kiedyś osiągnąć sukces. Zastanawiam się dlaczego kluby w dalszym ciągu łapią się na takich szkoleniowców nie wspominając już o drewnianym Igorku Miliciczu
Ale jaki to sukces wygrać ligę mając najbogatszy Zastal?
Gronek to taki sam trener jak Rumak w piłce nożnej.
Ten projekt pakuje moc polskich graczy i polskiej myśli szkoleniowej…
jak tylko slysze o polskiej mysli szkoleniowej to wiem , ze bedzie ZLE
jak długo jeszcze, podając dokonania z obecnego sezonu, będziecie się posługiwać sumą zdobytych punktów czy też zbiórek i asyst? Pytam, bo nie wiem czy zasiadając do Waszych artykułów mam być stale zaopatrzony w kalkulator.
Koszykówka to nie piłka nożna czy F1 – taka uwaga. Niby oczywiste ale chyba trzeba Wam o tym głośno powiedzieć. W piłce podaje się liczbę strzelonych bramek przez zawodnika w sezonie, w F1 sumę uzbieranych punktów, a w koszykówce miarą dokonań gracza są średnie. ŚREDNIE. Jakoś na NBA.com próżno szukać informacji, że Tatum w dotychczasowym sezonie zgromadził 212 punktów.