Dziewa może się czuć przegranym po pierwszym meczu serii Trefl – King. W końcu nie dość, że został ofiarą ataku tracącego kontrolę nad sobą Jakuba Schenka, to jeszcze w ostatniej akcji został zablokowany pod koszem przez obrońców mistrza Polski, oddając rzut, który mógł przypominać inną próbę – tym razem udaną z tego sezonu ze starcia z Treflem w Trójmieście.
Pamiętacie?
Nie pamiętacie natomiast na pewno Dziewy w tak dużej sportowej roli, jak w dwóch ostatnich meczach Kinga. Spójrzmy na dorobek statystyczny reprezentanta Polski ze starć ze Śląskiem w fazie play-in i z Treflem w pierwszym spotkaniu playoff:
Minuty: 50
Punkty: 50
EVAL: 57
Rzuty z gry: 18/26
Rzuty wolne: 10/12
Zbiórki: 12
Bloki: 4
Brzmi jak prawdziwa gwiazda PLK? Gwiazda, którą przecież Dziewa miał – i na pewno chciał – zostać, podejmując latem ubiegłego roku decyzję o powrocie na krajowe boiska i związaniu się umową z Kingiem a nie Śląskiem.
W trakcie sezonu celu nie osiągnął. Na pewno wpływ na to miała także kontuzja Andrzeja Mazurczaka, bo przecież można zakładać w ciemno, że to na dwójkowych akcjach tej pary Arkadiusz Miłoszewski chciał oprzeć ofensywę swojego zespołu. Dyskusyjny i po prostu nietrafiony w kilku przypadkach dobór graczy zagranicznych też dołożył. Dziewa średnią punktową podniósł nieznacznie względem ostatniego sezonu we Wrocławiu – z 12.6 na 13.9.
O tym, że minionych 8 miesięcy przepracował jednak w Szczecinie solidnie świadczą jednak choćby podniesiona (także względem poprzedniego sezonu) skuteczność rzutowa. Rzuty wolne po raz pierwszy w karierze Dziewa wykonuje ze skutecznością ponad 80 procent. Trójki też poprawił – 4/4 zza łuku z pierwszego meczu serii z Treflem nie wzięło się znikąd.
Tak Dziewa, jak i cały King mają w playoff wiele do udowodnienia. Zawodnik – że jest wart lukratywnego kontraktu, jednego z najwyższych w PLK, który przed sezonem podpisał w Szczecinie. Klub – że losy nieudanego dotychczas sezonu, w którym w Szczecinie wydano przecież największy budżet w historii, można jeszcze odwrócić.
Jeśli King ma to zrobić, Dziewa powinien grać tak, jak w dwóch poprzednich meczach i korzystając ze współpracy z Jovanem Novakiem z pianą na ustach (jego własne słowa sprzed meczu ze Śląskiem – przyp. red.) brać na siebie rolę lidera.
Rzuty też! Po raz ostatni Dziewa 50 punktów w dwóch kolejnych meczach ligowych zdobył w grudniu… 2021 roku. Jego Śląsk grał wówczas z GTK Gliwice i Spójnią. Nieporównywalny kaliber gatunkowy. W dwóch ostatnich meczach reprezentant Polski wziął na siebie:
– średnio o pięć rzutów z gry na mecz więcej niż w sezonie zasadniczym
– dwa razy częściej stawał na linii rzutów wolnych
To właśnie ta różnica między graczem bardzo dobrym a liderem zespołu i jedną z gwiazd ligi! Może jesteśmy świadkami momentu, w którym Aleksander Dziewa w wieku 28 lat – w momencie, gdy wiele osób już zwątpiło, że to jeszcze realne – tę granicę przekracza?
Początek meczu nr 2 w Sopocie w piątek o godz. 19. Presja jest po stronie Kinga – to wicemistrz Polski przegrywa 0:1, ale jest powszechnie uważany za faworyta.
3 komentarze
Przeciwko Śląskoro to każdy podkoszowy grał ostatnio jak gwiazda.
Dziewa to cienias, wyżej wała nie podskoczy.
Dokładnie jak piszesz Tommi, wuj mu w pysk, na imię i na grób. Zdrajca Śląska, w imieniu Rzeczypospolitej podziemnej i tak dalej. Nie ma w koszykówce miejsce na takie zachowania jak Dziewy. Won.