Aleksandra Samborska: Czy kiedy 9 lat temu otrzymywałeś polski paszport przewidywałeś, że przygoda z naszą reprezentacją trwała będzie tak długo?
AJ Slaughter: Szczerze? Myślałem, że po przyznaniu paszportu kwestia zamknie się po rozegraniu kilku meczów. Nie będę ukrywał: na pewno nie zakładałem tylu lat sportowych wyzwań i sukcesów w polskich barwach.
W takim razie, co spowodowało, że kilka planowanych meczów zamieniło się w prawie dekadę z orzełkiem na piersi?
Ludzie! Koledzy z drużyny, którzy od samego początku dawali mi dużo oparcia, a ja widziałem, jaką frajdę sprawia im moja obecność. Szybko wdrożyłem się i wszedłem do reprezentacji, która zawsze z otwartymi ramionami traktowała mnie jak brata. Cała organizacja wokół teamu również była mi zawsze bardzo życzliwa. Równolegle do tych serdeczności odczuwałem ciągły rozwój koszykówki w Polsce. Moi koledzy się rozkręcali, zespół okazywał się coraz silniejszy, a ja mogłem być tego częścią. Dalej mogę. I chcę!
Które momenty z dotychczasowych dziewięciu lat pamiętasz najdokładniej?
Mistrzostwa świata i mecz przeciwko reprezentacji Stanów Zjednoczonych – rywalizacja z krajanami jako naturalizowany Polak, tak to było coś – ale także ostatni EuroBasket z wielkim zwycięstwem nad Słowenią. Dużo fajnych chwil dookoła tamtej imprezy, pamiątkowe zdjęcie, które zrobiłem synowi z Jokiciem i Luką… Ale na tym nie koniec. Teraz do kolekcji wspomnień będę, będziemy chcieli dołożyć Igrzyska.
A propos końca – Twojej kariery nie widać, choć lada chwila skończysz już 37 lat. W czym tkwi sekret tak wysokiej formy?
Nie ma żadnego sekretu, wszystko co znam to konsekwencja w codziennej pracy i dbałość o odpowiednią regenerację. Życie zawodowe podporządkowuję założonym wcześniej celom, los jest mi przychylny, a ja wdzięczność zamieniam w motywację. Nie stosuję żadnej wymyślnej diety. Zresztą jak zapytasz chłopaków z reprezentacji o to jak odżywia się AJ to te moje nawyki są naprawdę dalekie od oczekiwanych u profesjonalnego sportowca. (śmiech)
Formę niezmiennie doceniają jednak pracodawcy w najsilniejszej lidze w Europie. Jakie cele postawiła przed tobą Saragossa, z którą związałeś się niedawno dwuletnim kontraktem?
Rywalizacja w ACB jest naprawdę ciężka, od pierwszej do ostatniej drużyny w tabeli i od pierwszej do ostatniej kolejki – praca cały czas wre. Będziemy celowali w występ w Copa del Rey w środku sezonu i awans do fazy play-off. Chcemy być trudnym i niewygodnym rywalem.
Takim w naszej PLK jest zawsze Anwil Włocławek, który w przyszłym sezonie najpewniej poprowadzi Twój klubowy trener sprzed 9 lat. Pamiętasz jakim szkoleniowcem jest Selcuk Ernak?
To świetny facet, bardzo rodzinny, typ człowieka, z którym po prostu chcesz przebywać i od którego chcesz się uczyć. Koszykarsko – ma dużo pomysłów, całe zestawy zagrań przygotowane pod graczy po obu stronach boiska. Proponuje zawodnikom takie rozwiązania, w jakich będą czuli się najlepiej. Jestem przekonany, że zbuduje we Włocławku drużynę, która będzie potrafiła sprostać wymaganiom kibiców.
Czy w najbliższym czasie sprosta im także kadra Polski? Czy twoim zdaniem drużyna, która poleci do Walencji to najsilniejsza odsłona Biało-Czerwonych od twojego debiutu w 2015?
Można by o tym dyskutować, bo moim zdaniem, na przestrzeni lat udało się zbudować kilka naprawdę mocnych zespołów. Ale na pewno kadra dziś ma mnóstwo potencjału i przestrzeni do dalszego rozwoju, bo kluczowe role zaczynają odgrywać młodzi gracze.
Z pewnością reprezentacja Polski gra dziś o najwyższe cele, ma coraz więcej atletyzmu i bardzo cenne centymetry blisko kosza. Jeremy jest już ważnym ogniwem Spurs, z każdym sezonem staje się coraz lepszy i coraz bardziej wszechstronny. Myślę, że w Hiszpanii będzie potrafił dołożyć nam trochę tej swojej magii.
Pełnoprawnym środkowym jest, przecież tak niedawno debiutujący w seniorskiej kadrze, Balcerowski. Do tego w przypadku Olka pewnym jest, że on jeszcze nie wszedł na swój topowy poziom. Przy takim wzroście i tylu koszykarskich atutach, którymi już umie operować – dalszy progres jest kwestią czasu. Olek dobrze biega, dobrze pracuje na nogach w obronie, ma „dobre” ręce. Myślę, że ten rok w Panathinaikosie też dał mu sporo, zarówno treningowo, wśród absolutnie najlepszych w Europie, jak i mentalnie.
Z Mateuszem Ponitką i Michałem Sokołowskim jesteśmy weteranami, chcemy prowadzić chłopaków jako kolektyw. Polscy ligowcy pokazują się z dobrej strony, coraz częściej stają się ważnymi ogniwami. Ta kadra na pewno pracuje w kierunku rozwoju i chce zostać możliwie najmocniejszą drużyną.
O jej mocy w sparingach świadczył w dużej mierze Igor Milicić Junior…
Igor Junior wygląda niesamowicie! Nie mogłem uwierzyć w to, jak zmienił się fizycznie od naszych ostatnich wspólnych treningów! Jest coraz większym prospektem – dosłownie i w przenośni. (śmiech) Ma naturalny dryg, piłka sama go szuka. Do tego dokłada bardzo dobry rzut i świetne przygotowanie motoryczne. Zobaczymy, jak wypadnie w przyszłym roku w Tennessee, ale moim zdaniem to może być materiał na draft NBA. Myślę, że tak jak Jeremy – ma przed sobą świetlaną przyszłość.
Ważne zmiany zmiany zaszły też na twoim obwodzie, w rozegrywaniu akcji pomaga ci teraz nie tylko Mateusz Ponitka, ale i MVP polskiej ekstraklasy! Jak współpracuje ci się z Andrzejem Mazurczakiem?
Uwielbiam z nim grać! Świetnie dogadywaliśmy się na zgrupowaniach, kiedy oboje dostawaliśmy pierwsze powołania, ale nigdy nie graliśmy razem na żadnej dużej imprezie, więc ekscytacja jest spora. To rozgrywający w najczystszej postaci. Gracz, który w pierwszej kolejności stara się ustawić atak dla drużyny, a potem napędza wszystkich do zespołowego punktowania. Z takimi gośćmi zawsze bardzo dobrze się gra. Po ostatnim EuroBaskecie mamy już swój wyrobiony styl, konkretną terminologię, zagrywki, które się sprawdzają, wszystko co się dzieje jest naturalną kontynuacją tego, co udało nam się już zbudować, dlatego cieszy, że w zespół wkomponowuje się tak jakościowy playmaker.
Zespołowość będzie naszą odpowiedzią na bahamską piątkę w dużej mierze z najlepszej ligi świata? Kto w naszej grupie podczas turnieju w przyszłym tygodniu będzie miał największe szanse w weekendowej walce o Paryż?
Ekipa, która okaże się najbardziej zgrana i najlepiej zorganizowana koszykarsko. Przerabialiśmy już match upy z większymi gwiazdami i głośniejszymi nazwiskami niż te zawodników z Bahamów, ale w ostatecznym rozrachunku to nie sport 1 na 5 czy 2 na 5 tylko zawsze 5 na 5. Taktyczne przygotowanie w turnieju spod egidy FIBA ma kluczowe znaczenie, a my jako Team Polska niejednokrotnie pokazywaliśmy, że u naszych podstaw leży mądra koszykówka. Tak zostaliśmy zbudowani i tak też zagramy o Igrzyska.
Rozmawiała Aleksandra Samborska, @aemgie