CZY POLUBIŁEŚ JUŻ NASZ PROFIL NA FACEBOOKU? ZRÓB TO!
Najpierw fakty: Kacper Młynarski kilka dni temu skończył 31 lat. Doświadczony skrzydłowy, 202 cm. Gwiazdą PLK nigdy nie został, lecz od niemal dekady w kolejnych klubach (Siarka, Anwil, AZS Koszalin, Polpharma, Spójnia) zdobywał miejsce w składzie gwarantujące ponad 20 minut w meczu PLK. Wyjątkiem od reguły był nieudany sezon spędzony we Włocławku.
Jednym słowem: solidny ligowiec. Lub jakby to rzekł klasyk – koszykarz zarabiający na rachunki.
Choć miewający też chwile wielkiej chwały:
W tym sezonie, w barwach Polskiego Cukru Start lubelscy kibice ujrzeli solidnego ligowca bez błysku: średnio Młynarski grał niespełna 19 minut w każdym meczu. Zdobywał 6.0 punktu i 2.5 zbiórki, mając 33.8 proc. skuteczności rzutów z gry (najgorzej w karierze) i 30 proc. za 3 (najgorzej w karierze).
– Mam świadomość tego, że zostały mi jeszcze może 3-4 lata dobrej kariery. Niestety, w tym momencie utknęła ona kompletnie w niewłaściwym miejscu, jestem na mieliźnie – żalił mi się Młynarski wczoraj wieczorem.
Wcześniej żale, szczególnie w kierunku prezesa Startu, koszykarz wylał w wywiadzie, którego udzielił Karolowi Waśkowi z serwisu Sportowe Fakty WP.
– Szkoda, że tak skuteczny jak podczas udzielania wywiadu szkalującego Start i mnie jako prezesa klubu Młynarski nie był wcześniej na boisku. Na przykład podczas końcówki meczu ze Spójnią, gdy pudłując cztery rzuty wolne znacząco zmniejszył nasze szanse na odniesienie zwycięstwa – komentuje Arkadiusz Pelczar, prezes lubelskiego klubu.
Jeśli nie wiadomo o co chodzi – chodzi o pieniądze. Nie inaczej jest tym razem. Być może nawet o całkiem, jak na realia PLK, spore pieniądze.
Okoliczności sportowe zaistniałej sytuacji w telegraficznym skrócie: Młynarski gra słabo. Nie jest pogodzony z roli w zespole. Czuje się lepszy od graczy, którzy w rotacji są przed nim. Pod względem sportowym zawodzi, podobnie jak cała drużyna. Po wspomnianym przez prezesa Pelczara meczu ze Spójnią – przegranym przez Start 8 stycznia 85:94 – przeprowadza dwie rozmowy z trenerem Arturem Gronkiem. Deklaruje chęć odejścia.
– Trener przez cały sezon powtarzał, że jak się komuś coś nie podoba, to może w każdej chwili odejść. Postanowiłem skorzystać z tej furtki. Z Arturem Gronkiem rozstaliśmy się w normalnej atmosferze. Uścisnęliśmy sobie dłonie – wspomina.
Tu wyrastają schody. O skończeniu współpracy nie chce słyszeć bowiem prezes klubu. A przynajmniej nie o takim zakończeniu współpracy, jakiego się spodziewał, deklarując chęć odejścia, koszykarz.
– Wiedziałem, że klub będzie musiał załatać po mnie dziurę w składzie, więc postanowiłem zrezygnować nie tylko ze swojego uposażenia za kolejnych sześć miesięcy gry, ale także z premii za awans do kolejnej rundy rozgrywek ENBL. On jest już faktem, więc pieniądze mi się należą. Ale prezes zażądał więcej. Dużo więcej. Chciał, żebym nie tylko zrzekł się uposażenia za sześć miesięcy, ale też zapłacił 100 tysięcy złotych. Start miałby je później te pieniądze przekazać do związku za wydanie licencji szóstemu obcokrajowcowi, który zastąpiłby mnie w składzie. To potężne kwoty, na które mnie nie stać – mówi Młynarski.
– Kacper był łaskaw powiedzieć w wywiadzie, że Start wypłacił mu „tylko” cztery pensje. Szkoda, że zapomniał dodać, że to, zgodnie z zapisami kontraktu, wszystkie pensje, które mu się dotychczas należały – kontruje Pelczar. – A już hasło o tym, że jest gotów zrezygnować z sześciu pensji rozbawiło mnie do łez. Jak można powiedzieć, że jest się gotowym zrezygnować z pieniędzy za pracę, której się jeszcze nie wykonało? I, przede wszystkim: odmawia się jej wykonania. Czy tylko ja tu widzę pewną sprzeczność logiczną? – pyta.
– Ze Startem podpisałem 10-miesięczną umowę. Obowiązuje ona od początku września 2022 roku do końca czerwca 2023. Ale, umówmy się – prawda jest taka, że z klubem trenowałem już od sierpnia. To po pierwsze. Po drugie – Start nie jest w tym momencie szczególnie bliski awansu do play-off. Jeśli nie dogoni pierwszej ósemki, sezon zakończy już 3 maja. Bez względu na wynik sportowy za maj i czerwiec – zgodnie z zawartą umową – tak czy inaczej będzie mi się należało wynagrodzenie. Więc to nie jest tak, że chcę zrezygnować tylko z pieniędzy za okres, w którym wolałbym już dla Startu nie grać. Jeśli o logice mówimy, to wskazuje ona jasno, że za pracę, którą wykonałem w sierpniu, byłbym de facto wynagrodzony wypłatą czerwcową. Ale jestem gotów się jej zrzec, podobnie jak tej za maj – odpiera zarzuty prezesa koszykarz.
Jak to wygląda w konkretnych sumach?
– Nie ujawnię kwoty, którą – zgodnie z zapisami umowy – podaliśmy jako warunek zerwania kontraktu agentowi Kacpra Młynarskiego. Dziwi mnie to, że zawodnik mówi o tym publicznie. Chyba nie przeczytał do końca umowy, którą podpisał – odpowiada Pelczar.
Po Lublinie krąży plotka jakoby Start był w posiadaniu nagrania wideo z kamery przemysłowej w hali, na którym Kacper Młynarski mówi do jednego z członków zespołu „jeśli mnie nie puszczą, pójdę w kontuzję”. Niedługo później zawodnik miał faktycznie zgłosić w klubie uraz.
– Od początku sezonu doskwierały mi bóle przeciążeniowe kolana, musiałem w końcu przyjąć zastrzyk z kwasu hialuronowego. Wcześniej, na prośbę klubu, przez kilka tygodni odkładałem ten zabieg, uśmierzając ból mocnymi środkami przeciwbólowymi. Miałem już z tego powodu poważne problemy żołądkowe. Sytuacja stawała się coraz gorsza, nie mogłem dłużej czekać – twierdzi Młynarski. – Czy słyszałem o nagraniach moich rozmów? Tak. Ostatnio wersję, że rozmowy ze mną miał nagrywać podczas masażu nasz fizjoterapeuta. Bardzo mu współczuję, że został w tę sprawę wciągnięty – dodaje koszykarz.
Prezes Startu nie chce się odnosić do sprawy ewentualnych nagrań rozmów swojego pracownika.
– Nikt zawodnika nie straszył, wie co powiedział i w jakiej formie, o czym został poinformowany jego agent. Nikt nie protestował – mówi Pelczar.
Sytuacja wygląda na, łagodnie mówiąc, daleką od rozwiązania. Młynarski od kilkunastu dni znów „uczestniczy” w treningach Startu.
– Przychodzę na nie zgodnie z zapisami kontraktu, ale nie trenuję z zespołem. Koledzy z drużyny i trenerzy pytają, czy coś się zmieniło – ale się nie zmienia, bo prezes pozostaje nieugięty. Spędziłem w Lublinie pół roku, a z nim tak naprawdę rozmawiałem łącznie pewnie przez minutę. Wtedy, gdy zgłosiłem uraz kolana. Przez telefon. Krzyczał bardzo głośno – opowiada Młynarski.
Pat trwa, bo – jeśli nic się nie zmieni – Start będzie musiał, zgodnie z zapisami kontraktu, płacić koszykarzowi, który nie gra. Albo, korzystając z zapisów audio/wideo obciążających gracza – jeśli takowe faktycznie posiada – jednostronnie zerwać umowę.
Co jest bardziej realne? Każdy prawnik może mieć inne zdanie.
Co było tak naprawdę zapalnikiem wywołującym całą aferę? Patrząc na wypowiedzi obu stron i czas wybuchu konfliktu można dojść do wniosku, że czarę goryczy przelały cztery przestrzelone rzuty wolne Młynarskiego, o których wspominał prezes klubu. Te, które miały znacząco zmiejszyć szanse Startu na wygraną w meczu ze Spójnią.
Ponieważ nie oglądałem tego meczu, postanowiłem sprawdzić, kiedy faktycznie te przestrzelone rzuty wolne miały miejsce:
Pierwsze pudło – 8:13 do końca 2. kwarty (Start prowadził 25:23)
Drugie pudło – 1:03 do końca 3. kwarty (Start prowadził 63:60)
Trzecie pudło – 49 sekund do końca 3. kwarty (Start prowadził 64:60)
Czwarte pudło– 49 sekund do końca 3. kwarty (Start prowadził 64:60)
CZY POLUBIŁEŚ JUŻ NASZ PROFIL NA FACEBOOKU? ZRÓB TO!
4 komentarze
Jestem serio w ciężkim szoku jak można być takim dzbanem jak Pan prezes.4 wolne przez które przegrał mecz w 2i 3q.Serio kur…?Druga sprawa gość nie chce grać to żegnamy i nara ale rozpętywać g.burze robić samemu sobie czarny PR.? przecież czytają , widzą to inni zawodnicy ,agenci ,informacja w kuluarach ligi (chodzi mi o zawodników) idzie i kto zdecyduje się grać dla klubu za rok ,dwa?
Dodam jeszcze że nagrywanie ( o ile istnieje) to nie jest najlepszy argument ze strony prezesa.
Faktycznie te 4 rzuty wolne miały wpływ! Równie wielki jak to,że 3 dni wcześniej temperatura na hali była o pół stopnia za niska (dramat argument!!).
Szkoda Kacpra! Bardzo wartościowy zawodnik, a pan prezes tą aferą jeszcze bardziej pokazuje swoje nieudolne zarządzanie klubem. Tak to jest jak niewłaściwy człowiek znajduje się na niewłaściwym miejscu.
To teraz w poważnych sprawach wyrzyguje się nietrafione rzuty? Tym bardziej te, które w żaden sposób nie przekreśliły zwycięstwa Startu? Wooow najwidoczniej zawodnicy Startu w oczach prezesa muszą być bezbłędni