Gdy w drugiej kwarcie Energa Trefl objął prowadzenie 36:18, można było sądzić, że niedzielny finał nie będzie miał wielkiej historii. W strefie podkoszowej początkowo dzielił i rządził Mikołaj Witliński, a wraz z nim na boisku niepodzielnie dominował cały zespół z Sopotu. Jeszcze chwilę przed przerwą ekipa z Trójmiasta prowadziła aż 46:29.
Po zmianie stron wszystko zmieniło się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. W ciągu kilku minut wicemistrzowie Polski stan 48:32 dla rywala zamienili na własne prowadzenie 59:54.
27:6 – cóż to był za cios!
Kolejnymi trafieniami za 3 punkty rywali co chwila podłamywał Quincy Ford. Niespełniony w poprzednim sezonie w Czarnych Słupsk doświadczony Amerykanin cały mecz zakończył z dorobkiem 18 punktów, 8 zbiórek i 4 asyst. Gdyby to on dostał statuetkę MVP, nie moglibyśmy mówić o większej kontrowersji.
Ostatecznie trafiła ona do rąk Tevina Macka, który już w trzecim kolejnym meczu Startu o stawkę okazał się najlepszych snajperem zespołu. Tym razem zdobył 25 punktów, trafiając 9 z 17 rzutów z gry.
Najważniejsze trafienie wieczoru należało jednak do Elijaha Hawkinsa. Amerykański rozgrywający w całym meczu nie grzeszył skutecznością. Wcześniej trafił tylko 4 z 16 rzutów. Gdy jednak drużyna tego potrzebowała najbardziej, nie pomylił się, oddając po nieco przypadkowym podaniu Macka rzut z 9 metrów.
W przecież to nie koniec nowych atutów Startu. Bardzo obiecująco w całym turnieju wypadli także lubiący mocno szarpać w obronie Jordan Wright (w finale 10 pkt) i z każdą kolejną minutą radzący sobie coraz lepiej z o pół głowy wyższym Witlińskim środkowy Bryan Griffin (7 punktów, 8 zbiórek).
W samej końcówce Trefl miał jeszcze szansę, by doprowadzić do dogrywki, ale nowy Start dysponuje naprawdę potężnymi jak na warunki PLK warunkami fizycznymi i postawiła rywalowi twarde warunki w defensywie. Raymond Cowels musiał rzucać, mając obrońcą blisko siebie. Spudłował.
Najlepszym zawodnikiem Trefla był Paul Scruggs (25 punktów, 9 zbiórek i +15 w ciągu 27 minut). Jakub Schenk do 8 punktów dołożył też 10 asyst, ale zanotował też aż 8 strat.
Dla Startu to ogromny sukces – pierwsze trofeum w historii klubu! Wcześniej klub z Lublina zdobywał wicemistrzostwo Polski (2020, 2025) i aż trzykrotnie grywał w finale Pucharu Polski (1978, 2022, 2023). Do końcowego triumfu zawsze czegoś brakowało. Aż do niedzieli 28 września 2025 roku.
W warszawskim turnieju odbywającym się niespełna tydzień przed ligową inauguracją kompletnie przebudowany latem przez Wojciecha Kamińskiego wicemistrz Polski okazał się najlepszym z grona tych, które w poprzednim sezonie rozdawały w PLK karty. Już w piątek zdobywcy Superpucharu wrócą do Warszawy. Ich rozgrywany w tej samej hali inaugurujący sezon mecz ligowy z Legią Warszawa – rewanż za wiosenny finał playoff – już teraz zapowiada się pasjonująco.