Strona główna » Nowy rozgrywający Śląsk był kiedyś… ekhm, w ciąży! Dziwne przypadki DJ Coopera
PLK

Nowy rozgrywający Śląsk był kiedyś… ekhm, w ciąży! Dziwne przypadki DJ Coopera

0 komentarzy
Pod względem sportowym sprowadzenie DJ Coopera jako długo wyczekiwanego „prawdziwego rozgrywającego” to dla Śląska Wrocław świetny ruch. Pytanie tylko czy Amerykanin w wieku 34 lat zostawił pozaboiskowe problemy za sobą. W przeszłości sprawiał wiele kłopotów – szczególnie, gdy musiał poddawać się testom wykazującym obecność zakazanych substancji w organizmie. Ze złej strony dał się poznać już także w PLK, choć nigdy w niej nie zagrał.

Nie dalej jak 24 godziny temu, zastanawiając się na tym jaki na jaki ruch transferowy po sprowadzeniu Adama Waczyńskiego stać będzie szukających o pilnie rozgrywającego szefów Śląska Wrocław przypominaliśmy, że jednym z kandydatów do gry w tej drużynie może być pozostający bez klubu Maurice Watson.

„Problem z tym zawodnikiem jest tylko jeden – nie uchodzi za grzecznego chłopca, potrafi sprawiać kłopoty poza parkietem. Czy Śląsk zdecyduje się na ryzyko związania się z takim graczem chwilę po zakończeniu współpracy z Whiteheadem?” – zastanawialiśmy się.

Ostatecznie szefowie WKS w kategorii „aby opanować obecny kryzys, jesteśmy gotowi podjąć duże ryzyko” postanowili pójść – jak się wydaje – jeszcze dalej. Jak donosi serwis zkrainynba zdecydowali się zatrudnić DJ Coopera.

Pod względem sportowym to świetny ruch. Pochodzący z Chicago Amerykanin jest chodzącą definicją gracza, który już wyprowadzając piłkę z własnej połowy szuka szybkiego podania, potrafi też świetnie dyrygować grą zespołu w ataku pozycyjnym, a w ostateczności – już nawet skłaniając się do decyzji o oddaniu rzutu – wciąż ma oczy dookoła głowy i w ostatniej chwili potrafi zszokować dziewięciu pozostałych koszykarzy na parkiecie nieszablonowym zagraniem zapewniającym sobie asystę, a drużynie punkty.

10.9 asysty na mecz w lidze VTB (sezon 2015/16).

11.1 asysty w lidze francuskiej (2016/17).

10.0 asysty na mecz w lidze ukraińskiej (2021/22).

14.0 (!) asysty na mecz w lidze izraelskiej (2022/23).

11.7 asysty na mecz w lidze francuskiej (2023/24).

Robi wrażenie, prawda?

– Gracza z tak niesamowitym widzeniem boiska jeszcze nigdy nie miałem w swojej drużynie – mówił w grudniu 2020 roku prowadzący wówczas Stal Ostrów Wielkopolski Igor Milicić, gdy Cooper w środku sezonu przyleciał do Polski.

Ostatecznie Amerykanin nigdy w zespole obecnego trenera naszej kadry nie zagrał. Powód? Badania medyczne, którym został poddany przed podpisaniem kontraktu, wykazały w krwi koszykarza niedozwolone substancje. Amerykanin opuścił klub z Ostrowa w niepowtarzalnym stylu. Gdy dowiedział się o wynikach i usłyszał, że nie przypadły one szefom Stali do gustu, nie mówiąc nic nikomu spakował walizki. W środku nocy zamówił taksówkę, kupił bilet lotniczy i błyskawicznie opuścił Polskę. Nie poinformował o tym fakcie nawet swojego agenta.

Żeby było ciekawiej – Stal miała być wówczas pierwszym klubem Coopera po… dwuletniej dyskwalifikacji, która odbiła się szerokim echem. Jej powody były na tyle kuriozalne, że o sprawą zainteresowały się także amerykańskie media.

O co chodziło? Otóż w 2018 roku Cooper, chcąc poprawić swoją sytuację na europejskim rynku, postanowił zdobyć paszport jednego z krajów. Padło na reprezentację Bośni i Hercegowiny. Przedstawiciele tej federacji przed wręczeniem Amerykaninowi obywatelstwa postanowili go jednak najpierw przebadać. Cooper zamiast próbki swojego, dostarczył im mocz… swojej narzeczonej.

O szczegółach nietypowej sprawy zakończonej dyskwalifikacją informowały również polskie media:

„To właśnie podczas testów antydopingowych, przeprowadzanych przed dołączeniem do bośniackiej kadry, wykryto u Coopera… ciążę. W dostarczonej przez niego próbce moczu natrafiono na gonadotropinę kosmówkową (hCG). Jest to hormon, który łożysko wytwarza podczas ciąży. Jak się szybko okazało, nie był to żaden medyczny cud, a najzwyklejsze oszustwo. Mężczyzna do analizy oddał mocz swojej partnerki. Kobieta nie była wtedy świadoma, że doszło do poczęcia – pisał „Wprost”.

Ostrowskie wydarzenia, które nastąpiły po upłynięciu okresu dyskwalifikacji, nie sugerowały, by zawodnik wysnuł się niej wnioski. Po opuszczeniu Ostrowa Wielkopolskiego Cooper spędził jednak kilka lat w naprawdę niezłych ligach. Po krótkim, nieudanym epizodzie we francuskim Chalon przeniósł się do ukraińskiego Dnipro, a później przed 1.5 roku grał w ekstraklasie izraelskiej (Bnei Herzeliya i Ness Ziona).

Ostatni sezon spędził we francuskiej ekstraklasie. W barwach Roanne w 23 meczach zdobywał 10.4 punktu, dokładając do nich 11.7 asysty oraz 4.2 zbiórki. Martwić mogły jedynie najsłabsze od lat skuteczności rzutowe – za 3 (26.5 procent) i z linii (69.8).

W Śląsku Cooper będzie miał jednak zadanie skupić się na swoim największym atucie i zorganizować grę zespołu, który posiada w składzie dwóch wybitnych jak na potrzeby PLK strzelców – Adama Waczyńskiego i Jeremy’ego Senglina.

Czego możemy spodziewać się po tym koszykarzu na parkietach PLK oprócz wielu efektownych asyst? To gracz, który uwielbia trash-talking. W trakcie sezonu 2022/23 w barwach Ness Ziona rywalizował w lidze ENBL m.in. z Kingiem Szczecin. Oczywiście, że był najlepiej podającym graczem rozgrywek – notował 11.0 asysty na mecz (drugi ze średnią 9.2 był Aigars Skele, którym Śląsk interesował się tak latem tego roku, jak i w ostatnich dniach). W trakcie jednego z meczów z zespołem ze Szczecina non stop prowokował podopiecznych Arkadiusza Miłoszewskiego. Stosunki miedzy nim a koszykarzami Kinga były wyjątkowo gorące. Także po zakończeniu meczu w okolicach szatni.

Jedno jest pewne – PLK z DJ Cooperem powinna być ciekawsza! Śląsk kontraktując zawodnika z tak bogatą przeszłością sporo ryzykuje. Potencjalny zwrot sportowy wydaje się równie duży jak poziom podjętego ryzyka.

Isaiah Whitehead, który kilka dni temu opuścił zespół Śląska, po podpisaniu kontraktu z Kingiem wsiadł w pociąg i udał się do Szczecina. Stanowczo zaprzecza, jakby jednym z powodów pozbycia się go przez wrocławski zespół były sprawy pozaboiskowe.

„Problem z dzisiejszym światem polega na tym, że opinie wszystkich ludzi na twój temat pochodzą wyłącznie z przeszłości. Nie ma już „pozwól mi się przekonać”. Ludzie wychodzą z założenia, że jeśli twoja przeszłość coś mówi, to tak właśnie jest, niezależnie od tego, czy jest to dobre, czy złe. Dlatego ludzie w końcu nie mają szansy poznać danej osoby do końca” – tłumaczy na „X” Whitehead.

Szefowie Kinga postanowili dać sobie i Amerykaninowi szansę. Szefowie Śląska Wrocław także niebawem przekonają się na ile fakt, że DJ Cooper aż do listopada pozostawał w trwającym sezonie bez pracodawcy był jedynie efektem przypadku i/lub złej opinii, która się za tym graczem ciągnie.

Zaznaczcie na czerwono w kalendarzach datę 2 marca 2025: wówczas King podejmie Śląsk w Netto Arenie. I Whitehead, i Cooper mogą mieć rywalom coś do powiedzenia i udowodnienia.

– DJ to standardowy model rozgrywającego. Bardzo przyda się naszej drużynie, dlatego jestem zadowolony, że dołącza do Śląska. Jest to gracz, który połączy grę podkoszowych z graczami obwodowymi, który może mieć specjalne połączenie z naszymi rzucającymi, znajdując im czyste pozycje do rzutów z dystansu. Pomoże nam nie tylko z asystami, ale także z dokładnością naszego ataku. Na ten moment są to moje oczekiwania i wierzę, że dobrze wpasuje się w nasz system – mówi na oficjalnej stronie Śląska trener Miodrag Rajković o swoim nowym rozgrywającym.