Strona główna » Zemsta na zimno: Kamiński wrócił do stolicy i wziął wszystko! Start był fenomenalny
PLK

Zemsta na zimno: Kamiński wrócił do stolicy i wziął wszystko! Start był fenomenalny

0 komentarzy
Rok temu po czterech latach pracy w Warszawie został zwolniony w trybie natychmiastowym – dosłownie, kilka minut po porażce, jeszcze w hali. W niedzielę Wojciech Kamiński wrócił do tego samego obiektu ze Startem i odniósł w nim wyraźne zwycięstwo, biorąc przy okazji rewanż za wydarzenia sprzed 12 miesięcy. Ekipa z Lublina naprawdę wygląda jak trzecia siła PLK!

Gdy w czwartek opublikowaliśmy wyniki ankiety przeprowadzonej w gronie 21 ekspertów obserwujących na co dzień wydarzenia Orlen Basket Ligi, z których wynikło, że to właśnie lubelski Start – zaraz po duecie najpoważniejszych kandydatów do złota z Sopotu i Włocławka – jest trzecim najsilniejszym zespołem, sporo osób przecierało oczy ze zdumienia.

Wydarzenia niedzielnego meczu w Warszawie wskazują na to, że eksperci mogli mieć – przynajmniej na tym etapie rozgrywek – rację. Start przyjechał na Bemowo i dał imponujący pokaz siły. Nie zostawił nawet cienia złudzeń Legii, która przecież wygrała dwa poprzednie ligowe starcia. Gospodarze rozpoczęli mecz od szybkiego prowadzenia 9:2, lecz to były dla nich jedynie miłe złego początku. Później do końca pierwszej kwarty zdobyli jedynie 4 punkty, tracąc aż 25.

Na hali w Bemowie po kolejnych trafieniach koszykarzy gości za 3 – 6/10 w pierwszych 10 minutach – robiło się coraz ciszej. Pod koniec drugiej kwarty można było słyszeć własne myśli – przewaga Startu przekraczała wówczas już 20 punktów (29:51).

Po zmianie stron kibice większych emocji się nie doczekali. Koszykarzom z Warszawy nie można było odmówić ambicji, kilka razy odrabiali straty, zbliżali się do rywali na dystans 10-12 punktów, ale na więcej znakomicie dysponowani goście im nie pozwolili. W pierwszej połowie katem Legii był świetnie dysponowany były zawodnik tego klubu Jakub Karolak (21 punktów, 5/10 za 3), a w drugiej w jego buty wskoczył Courtney Ramey (20 punktów, 7/11 z gry). Najdłużej przebywającym graczem Startu na boisku był oczywiście Tyran De Lattibeaudiere (10 punktów, 8 zbiórek), w poprzednim sezonie rezerwowy Legii.

– Myślę, że trener Skelin dobrze przygotował zespół, starali się. Natomiast my zagraliśmy fenomenalnie w pierwszej połowie i to chyba ustawiło cały mecz. Nigdy nie popełniliśmy tylu błędów, by pozwolić Legii zbliżyć się do nas do jednocyfrowej straty i to był nasz największy sukces – komentował trener gości Wojciech Kamiński.

Dla niego to zwycięstwo – biorąc pod uwagę wydarzenia sprzed roku, gdy w trybie natychmiastowym został pozbawiony stanowiska po porażce ze Stalą Ostrów Wielkopolski – musiało mieć większy wymiar. Kilka tygodni po tamtych wydarzeniach stołeczny zespół, prowadzony przez dotychczasowego asystenta Marka Popiołka odniósł największy sukces w XXI wieku obok występu w finale playoff 2022, sięgając po Puchar Polski. W tym sezonie Legia, zarządzana już przez nowy duet dyrektor sportowy Aaron Cel – trener Ivica Skelin, choć dysponuje większym budżetem od lublinian, w tabeli póki co ogląda ich plecy.

– Zawsze jest ciężko przegrać w ten sposób we własnej hali. Musimy znaleźć sposób na to, by walczyć mocniej przez 40 minut i grać z większą intensywnością – mówił po meczu Kameron McGusty, który z 16 punktami był najlepszym strzelcem warszawian.

– Mieliśmy wiele problemów, szczególnie w ataku, gdzie zbyt mało dzieliliśmy się piłką, przez co w pierwszej połowie nie potrafiliśmy sobie wykreować dobrych pozycji do oddania rzutu. Gdy rywal zaczął trafiać, nie mieliśmy przygotowanej na to żadnej odpowiedzi. Po żadnej ze stron boiska. Kozłowaliśmy zbyt wiele, brakowało nam odpowiedniego tempa i cierpliwości, a w obronie mądrości – narzekał trener Skelin.

Zwycięstwo Startu okazało się na końcu kompletne dzięki ostatniej akcji, w której – po przerwie na żądanie dla trenera gości – lublinianie w ciągu 3 sekund zdołali sobie zapewnić dwa punty i ostatecznie odrobić 11-punktową stratę z pierwszego meczu. Po 17 kolejkach Start ma nad Legią w tabeli nie tylko dwa punkty przewagi, ale w zanadrzu także wygrany dwumecz.

Wojciech Kamiński mógł ze swoją drużyną wracać do Lublina w szampańskim nastroju.

Napisz komentarz

Najnowsze wpisy

@2022 – Strona wykonana przez  HashMagnet