W czteromeczowej serii z Kingiem Darious Moten spędził na parkiecie w barwach Trefla ponad 80 minut, będąc jednym z kluczowych graczy zespołu. Jarosław Zyskowski 25 ze swoich 33 minut zagrał w meczu numer 2, gdy nagle – zdobywając 13 punktów i trafiając najważniejsze rzuty w końcówce – poprowadził zespół, którego jest kapitanem do zwycięstwa. W pozostałych meczach Polak siedział na końcu ławki lub pojawiał się na boisku jedynie na krótkie epizody.
Oczywiście, że jesteśmy ciekawi jaką rolę „Zyzio” będzie odgrywał w serii ze Startem. Start dysponuje dość nieszablonowym duetem podkoszowym Tyran De Lattibeaudiere – Ousmane Drame. Trefl ma także w tym względzie przewagę. W składzie posiada duet większych, ale nieco mniej mobilnych środkowych (Geoffrey Groselle i Mikołaj Witliński), a także silnych skrzydłowych wspomnianego Motena i Marcusa Weathersa.
Na przygotowanym przez Trefla plakacie reklamującym pierwsze starcie ze Startem (środa, godz. 20) wylądował jednak Zyskowski, tylko spójrzcie:

Przypadek? Niekoniecznie. Co bardziej wnikliwi obserwatorzy ostatniego meczu Trefla w serii z Kingiem mogli zauważyć, że grający dużo i naprawdę dobrze – także po atakowanej stronie boiska (24 punkty, 5/13 za 3) – w Szczecinie Moten opuszczał meczu w jego trakcie, trzymając się za rękę. Z wyraźnym grymasem na twarzy. Do gry już nie wrócił.
Świetnie znany już w Sopocie z poprzednich sezonów Amerykanin dołączył do drużyny w trakcie trwania sezonu w niezapomnianych okolicznościach, gdy Trefl przeżywał największy kryzys. Mocno mu pomógł – także odnieść jedyne zwycięstwo w rozgrywkach EuroCup (wspólnie z będącym najlepszym strzelcem zespołu w meczu w Wilnie Zyskowskim). Czy Moten jeszcze w tym sezonie wróci do gry? Nie wiemy, klub w tej sprawie nie wydał żadnego komunikatu. Nie będziemy szczególnie zaskoczeni, jeśli więcej dowiemy się dopiero w środę, gdy zawodnicy Trefla wyjdą na rozgrzewkę przed pierwszym meczem ze Startem.
W 22 meczach w PLK w tym sezonie Moten zdobywał dla Trefla średnio 6.8 punktu oraz 3.8 zbiórki, spędzając na parkiecie 19 minut.
Trefl nie jest klubem pilnie strzegącym informacji medycznych, które mogłyby wydostawać się z okolic szatni. Szefowie Anwilu Włocławek nieprzypadkowo po tym jak w meczu nr 3 urazu nabawił Kamil Łączyński, potwierdzili że kapitan drużyny nie wystąpi kolejnym starciu w Toruniu dopiero przed jego rozpoczęciem.
Sam Łączyński przed rozpoczynającym walkę w półfinale wtorkowym meczem z Legią zapowiada, że jest gotowy do gry. Wątpliwości związane z tym czy na pewno będzie w stanie walczyć na tak wysokim poziomie jak w całym, znakomitym w swoim wykonaniu sezonie 2024/25 może rozwiać jednak dopiero we wtorkowy wieczór na parkiecie. Początek meczu nr 1 Anwil – Legia już o godz. 17.30 (transmisja w Polsacie Sport 1).
Niestety, kontuzji w trakcie playoff 2025 jest więcej. Najpoważniejszą była oczywiście ta, której w trakcie serii ze Startem doznał lider Czarnych Alex Stein. Jeden z najlepszych koszykarzy tego sezonu PLK zerwał więzadła krzyżowe. Musiał zostać zniesiony z parkietu, tu nie było najmniejszych wątpliwości co do powagi sytuacji.
Rywal ekipy ze Słupska też miał jednak swoje problemy – pierwszego meczu serii nie dokończył Manu Lecomte. Belg grał świetnie w pierwszych trzech kwartach (15 punktów, 8 asyst i +22 w meczu wygranym ostatecznie przez Start 84:82) meczu nr 1, ale w ostatniej już na parkiecie się nie pojawił. Przed kolejnymi dwoma meczami sztab szkoleniowy Startu trzymał rywala do końca w szachu, informując, że Lecomte nie zagra dopiero przed samym meczem.
Belg do gry wrócił na mecze nr 4 i 5, więc przeciwko Treflowi też powinien zagrać. Czy będzie miał przeciwko sobie Motena czy też jednak Zyskowskiego? A może nawet przy braku tego pierwszego trener Trefla Żan Tabak postawi na Weathersa? Patrząc na postępowanie Chorwata względem reprezentanta Polski w ostatnich tygodniach niczego nie można wykluczyć, nawet spoglądając na post Trefla reklamujący środowy mecz. Po tym, gdy Moten opuścił boisko w meczu nr 4 w Szczecinie, zastąpił go niespełna 28-letni Amerykanin.