Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>
Czwartkowe popołudnie przyniosło niezbyt piękne spotkanie, ale za to bardzo ważne w kontekście układu tabeli. Obie drużyny – z Warszawy i z Zielonej Góry – zanotowały więcej strat niż asyst, co chyba najdobitniej świadczy o poziomie tego widowiska. Styl jednak na tym etapie sezonu nie ma kompletnie znaczenia – zwycięstwo w tym meczu było dla obu ekip niezwykle ważne.
Ze zdecydowanie lepszej strony pokazali się goście. Od początku meczu to w ich ataku było widać więcej dynamiki i atakowania obręczy. Spisali się liderzy, którzy w trudniejszych momentach byli w stanie trafiać trudne rzuty – A.J. English zdobył 12 punktów, a Darious Hall 15. Zastalowcy byli w stanie także kilka razy wyrwać piłkę rywalom z kozła, co przełożyło się na łatwe punkty. W tym meczu kontry dawały duży oddech.
Dziki za to są w ewidentnym dołku – czwartkowa porażka była dla nich już piątą z rzędu. Gra zespołu prowadzonego przez trenera Krzysztofa Szablowskiego (z którym podpisane zostało przedłużenie kontraktu w ostatnich dniach) wyglądała bardzo statycznie, bez polotu. Warszawiacy ledwo dobili do 60 zdobytych punktów, zresztą nie pierwszy raz ostatnio.
Zastal wygrał ostatecznie 74:61 i ma tym samym już 3 zwycięstwa przewagi nad Domelo Muszynianką Sokół Łańcut. Oznacza to, że Sokół musiałby wygrać wszystko do końca sezonu, by Zastal wyprzedzić (wszystkie 4 mecze). Dziki z kolei mocno skomplikowały sobie drogę w kierunku play off – obecny bilans 13-14 już ich wyrzuca poza ósemkę, a jeszcze mają do rozegrania mecze z Arką, Czarnymi i Spójnią. W zasadzie tylko 3 wygrane mogą jeszcze dać play offy warszawiakom, ale nawet i te 3 zwycięstwa mogą nie wystarczyć.