– Przykro mi z powodu wyniku, ale chciałbym już teraz zaprosić na kolejny mecz, w którym, mam nadzieję, pokażemy się znacznie lepiej – mówił po ubiegłotygodniowej porażce 80:101 z Kingiem we własnej hali nowy trener drużyny z Zielonej Góry Vladimir Jovanović.
Serb, dla którego praca w Zastalu jest pierwszą w karierze, którą podjął poza Bałkanami nie rzucał słów na wiatr. W czwartek w hali CRS trudno było mieć wątpliwości, że jego zespół zagrał lepiej niż w poprzedniej kolejce. Inna sprawa, że zielonogórzanie zadanie mieli znacząco ułatwione. Tym razem urazy wyłączyły z gry nie tylko Marcina Piechowicza, ale także pozyskanego przed poprzednim meczem potencjalnego lidera MKS Tylera Cheese’a.
Bez tego drugiego, który w poprzednim meczu w Lublinie zanotował 23 punkty i 14 zbiórek, gra ofensywna zespołu Borisa Balibrei od pierwszej minut umierała. MKS w pierwszej kwarcie uciułał zaledwie sześć punktów. Schodząc na przerwę goście mieli ich zaledwie 21 i jednocześnie aż 23 punkty straty do rywala. Po przerwie goście zaprezentowali się lepiej i nieco zmniejszyli straty, ale na wygraną w tak wybrakowanym składzie nie mieli szans. W ich barwach najlepiej wypadli Mattias Markusson (20 punktów i 14 zbiórek) oraz Maciej Kucharek, który zdobył 17 punktów, a w dwóch ostatnich aż 35 – tyle samo co w pierwszych siedmiu sezonu 2024/25.
Zastal do wygranej poprowadził amerykański duet Sindarius Thornwell (23 punkty i 8 zbiórek) – Wesley Harris (20 punktów i 7 zbiórek. Najlepszy mecz po powrocie do Polski rozegrał Walter Hodge, który po raz pierwszy trafił ponad połowę rzutów z gry (6/9), a do 15 punktów dołożył 7 asyst, 3 zbiórki i 2 przechwyty.
Dzięki wygranej – i faktowi, że oprócz czwartkowego rywala każdy zespół z PLK ma o jeden mecz rozegrany mniej – Zastal przebił się na 10. miejsce w tabeli. Prawdziwy test zespół prowadzony przez trenera Jovanovicia przejdzie jednak dopiero w trzech następnych meczach przed zakończeniem roku kalendarzowego. Zmierzy się kolejno ze Startem w Lublinie oraz podejmie mistrzów Polski z Sopotu i Dziki.
Dla MKS była to już czwarta porażka z rzędu. Trzy ostatnie drużyna Balibrei poniosła średnio różnicą 17 punktów. Jeśli zespół z Dąbrowy w kolejnych meczach nie zatamuje sportowego krwawienia (podejmie jeszcze przez Sylwestrem Dziki i Spójnię, a w międzyczasie uda się też do Słupska na mecz z Czarnymi), 2025 roku może witać w roli głównego kandydata do spadku z PLK.