Strona główna » Wszystkie ręce na pokład! Pięć atutów Spójni przed meczem nr 5
PLK

Wszystkie ręce na pokład! Pięć atutów Spójni przed meczem nr 5

0 komentarzy
W ostatnich dwóch meczach z Anwilem udowodnili, że mogą właściwie wszystko, a tak naprawdę – nie muszą nic. Podopieczni Sebastiana Machowskiego złapali w tym ćwierćfinale playoff taki wiatr w żagle, że mogą nagle, zupełnie niespodziewanie, znaleźć się we wtorkowy wieczór w półfinale playoff. Jakim sposobem?

Reprezentacja Polski zagra w Walencji o awans na igrzyska – jedź z nami kibicować do Hiszpanii! >>

Bukmacherzy stawiają na Anwil – i to zdecydowanie. FORTUNA za zwycięstwo ekipy z Włocławka we wtorkowym meczu nr 5 (godz. 17.45, transmisja w Polsacie Sport 3) proponuje kurs jedynie 1.26. Ewentualną sensację w postaci wygranej Spójni bukmacherzy wyceniają na 4.30.

W jaki sposób goście jako pierwsza drużyna w historii PLK rozstawiona z nr 8, może wyeliminować lidera sezonu zasadniczego, po porażkach w dwóch pierwszych meczach serii?

1. Prawdziwa wiara góry przenosić może

Remisu 2:2 po czterech meczach przed dwoma starciami w Stargardzie nie spodziewała się szczególnie mocno nawet większość tych najbardziej zagorzałych kibiców Spójni. Ich zespół grał w tym sezonie zasadniczym nierówno. Praktycznie w żadnym momencie sezonu przez dłuższy czas nie przypominał kolektywu, na który można byłoby liczyć, szykując się do gry w playoff. Nie imponował żadnym konkretnym koszykarskim atutem, by można było sądzić, że będzie potrafił wkładać kij w szprychy rozpędzonych faworytów.

Ot, drużyna jakich wiele.

Ale jednak! Nagle coś zaskoczyło. Tak naprawdę już od meczu nr 2 we Włocławku. Dwa kolejne w Stargardzie były już popisami w wykonaniu podopiecznych Sebastiana Machowskiego. Czego koszykarze Spójni się nie dotknęli, zamieniało się w złoto. Wiara we własne możliwości i założenia taktyczne sztabu szkoleniowego – to podstawa do tego, by myśleć o wygranej w meczu numer 5. Ekipa ze Stargardu, opromieniona dwoma ostatnimi zwycięstwami, ją niewątpliwie ma.

2. Devon Daniels IV – to może być TEN mecz

Dla 25-letniego Amerykanina ten mecz to życiowa szansa. Daniels IV to wyjątkowo barwna i ciekawa postać. Znajduje się dopiero na początku swojej zawodowej kariery, ale podchodzi do niej naprawdę poważnie. Bardzo poważnie!

Czy można sobie wyobrazić, że we wtorek to właśnie on będzie najlepszym zawodnikiem na boisku? Właściwie bez większego problemu. Nie trzeba do tego wcale zakładać, że Victor Sanders jeszcze raz straci panowanie nad sobą. Devon jest po prostu już na tyle dobrym koszykarzem, że w pojedynczym meczu nawet na tak wczesnym etapie swojej kariery może okazać się od Sandersa po prostu lepszy. Połączenie jego zaawansowania technicznego oraz warunków fizycznych powoduje, że jeśli naprawdę „złapie ogień” po atakowanej stronie boiska – obrońcom Anwilu może być go ciężko ugasić.

3. Nieprzewidywalność bywa atutem

Ilu zawodników Anwilu potraficie sobie – poza wspomnianym Sandersem – wyobrazić w roli lidera Anwilu, który ciągnie zespół do zwycięstwa w decydujących momentach meczu? Teoretycznie może być ich wielu, przecież świetnych koszykarzy w składzie ekipy z Włocławka jest mnóstwo. Ale tak naprawdę i tak wszyscy wiedzą, że ostatecznie, jeśli będzie się waliło i paliło, piłka powędruje w ręce Sandersa. Albo Kamila Łączyńskiego. Ewentualnie swoich sił w roli pierwszej opcji spróbuje Tomas Kyzlink.

Spójnia też jest w dużej mierze uzależniona od graczy obwodowych. Daniels IV, Stephen Brown i rozpędzający się z każdym kolejnym meczem także w roli kreatora gry Alex Stein tworzą naprawdę ciekawy tercet, który koniec końców może okazać się bardziej nieprzewidywalny od włocławskiego. Jeśli jeszcze dodatkowo Aleksandar Langović będzie karcił Anwil kolejnymi trafieniami, tak jak to miało w meczu numer 2 – może zrobić się naprawdę gorąco.

A może nagle mecz życia rozegra Wesley Gordon? Poza meczem numer 2, gdy – w znacznej mierze dzięki dyskusyjnym decyzjom sędziów – spędził na boisku niespełna 20 minut, gra w tej serii dużo i dobrze. To taki typ środkowego, który nie wyskakuje z nagłówków, lecz jest powszechnie ceniony. Nie tylko przed trenerów Spójni. Ci prowadzący zespoły jej rywali też mają o nim dobre zdanie. Gordonowi brakuje „tylko” (i aż!) tego błysku, jakiegoś wybitnego meczu, by wskoczyć na półkę graczy cenionych jeszcze nieco wyżej. We wtorek będzie miał na to idealną szansę. Żeby Spójnia wygrała, on musi grać dużo i dobrze.

Adam Łapeta stara się jak może, ale prawda jest taka, że – na poziomie playoff PLK – naprawdę niewiele już może.

4. Defensywa, defensywa i jeszcze raz – mocna defensywa

To mecz numer 5, żadnych udziwnień nie będzie – wygra zespół, który zagra lepiej w obronie. Proste, prawda?

28/76 i 25/61 – to skuteczność Anwilu w rzutach z gry w dwóch ostatnich meczach. Jeśli przyłożyć ucho do szatni zespołu ze Stargardu, słychać głosy niedowierzanie, gdy docierają do niej informacje o tym, że zdaniem wielu obserwatorów, nie tylko tych z Włocławka, to „efekt wyjątkowo nieprzyjaznych dla gości stargardzkich obręczy”.

Powiedzmy sobie to szczerze: koszykarze Spójni mają już dość słuchania o tym „jak to bardzo Anwilowi nie poszło”, czy analiz „dlaczego lider fazy zasadniczej nagle w Stargardzie wpadł w taki kryzys”. Oni są przekonani, że to efekt tego, że wspólnie z trenerami po prostu znaleźli na Anwil sposób. Szczególnie w defensywie, zmuszając rywali do rwanej, szarpanej gry, której efektem są rzuty po indywidualnych akcjach, a nie te wynikające z ofensywnego systemu.

Podopieczni Sebastiana Machowskiego są przekonani, że mówi się o tym zbyt mało. Mogą mieć rację!

5. Silni strachem rywala

Z poziomu boiska widać więcej niż z trybun. I słychać – też.

Koszykarze Spójni widzieli w meczu numer 4, jak ich rywale frustrowali się niemocą w ataku. Jak rozkładali bezradnie ręce po kilku z ich nagle 13 trafionych (najlepszy wynik w sezonie!) rzutów za 3. Jak gorączkowo dyskutowali między sobą i z trenerem, próbując ugasić taktyczny pożar, który wybuchł w zespole.

We wtorek sami będą się starali zaatakować i od razu zepchnąć rywala do narożnika – przecież mają świadomość, że rywale poczuli strach przed historyczną klęską – a sztab trenerski Spójni szykuje kolejne rozwiązania, które mogą go zaskoczyć.

Trenerzy Spójni będą na pewno uważnie patrzyli na to, czy czasami gospodarzom nie zaczynają się trząść ręce. Szczególnie przy rzutach za 3. Goście muszą zaryzykować, coś w obronie odpuścić. Niewykluczone, że będą to właśnie trójki.

W dwóch pierwszych meczach we Włocławku Anwil trafił 24 z 50 prób. Wybitne 48 procent. W sezonie zasadniczym trafiał trójki bardzo dobrze – na skuteczności 37 proc. Gdyby miał taką osiągnąć w trzech meczach ćwierćfinałowych w Hali Mistrzów – przy założeniu oddania takiej samej liczby rzutów jak w dwóch pierwszych starciach – we wtorek musiałby trafić zaledwie 4 z 25. Z dużą dozą prawdopodobieństwa można zakładać, że goście w takiej sytuacji mieliby naprawdę spore szanse na sprawienie sensacji.

– Wiem doskonale jak trudno gra się w takich meczach koszykarzom Anwilu, bo sam w nich grywałem jako jeden z nich w przeszłości. Wiem jednak też, że Hala Mistrzów w tego typu sytuacjach to prawdziwa jaskinia lwa. Nasz zespół wpadł jednak ostatnio w jakiś trans, nie wystraszy się już choćby i lwa. Jestem pewien, że może we wtorek włocławską jaskinię uciszyć, a następnie zdobyć – przekonuje Wiktor Grudziński, były reprezentant Polski, legenda Spójni, w latach 2005-2008 koszykarz Anwilu.

Reprezentacja Polski zagra w Walencji o awans na igrzyska – jedź z nami kibicować do Hiszpanii! >>

Napisz komentarz

Najnowsze wpisy

@2022 – Strona wykonana przez  HashMagnet