Szeroką ofertę oraz pakiet powitalny 1400 PLN znajdziesz u legalnego bukmachera Betcris – TUTAJ >>
Aleksandra Samborska: W zeszłym sezonie nikt na Czarnych nie stawiał i sprawiliście niespodziankę. Teraz od początku oczekiwania są wysokie. Jak bardzo inny jest ten początek sezonu?
Mikołaj Witliński: Na pewno apetyt urósł w miarę jedzenia, ale trzeba pamiętać, że sezon 2021/2022 to już historia. Teraz pracujemy od nowa, zaczęliśmy z wyzerowanym kontem, mamy inną drużynę. To zrozumiałe, że kibice chcieliby kontynuacji wyników z ubiegłego sezonu sprzed roku, ale zgrywa się teraz nowy kolektyw. Dobry wynik też może przyjść, ale do tego potrzebna jest cierpliwość, a nade wszystko – tak samo ciężka praca.
Rok temu, na boisku i poza nim, grałeś z Markiem Klassenem, teraz w Słupsku pojawił się nowy generał – jak oceniasz współpracę z Diante Watkinsem?
Gdy gra się na mojej pozycji, faktycznie bardzo wiele warunkuje współpraca z rozgrywającym. Z Markiem mieliśmy świetne, koleżeńskie relacje w szatni i dobrze czuliśmy się ze sobą na parkiecie. Myślę, że miał duży wkład w mój sportowy rozwój na przestrzeni ostatnich miesięcy, a ponadto – na co zwrócił moją uwagę trener Cesnauskis – sporo dało mi zbudowanie relacji z zawodnikami zagranicznymi, w tym właśnie z Markiem.
Czuję, że w tym roku również mamy dobrą podstawową jedynkę – rozgrywającego, który lubi i umie dzielić się piłką, szuka najpierw podań, a dopiero później opcji dla siebie, umie prowadzić zespół, co pokazał już w meczu z Arką. Sam wczoraj zostałem przez niego obsłużony kilkoma świetnymi podaniami, co Gdynia umożliwiła nam swoją obroną pick’n’rolla dwa na dwa. Wierzę, że ten sezon w Słupsku ponownie będzie owocny, jeżeli chodzi o grę wysokich uruchamianych przez rozgrywających.
Trener Cesnauskis zdaje się mieć dobre oko do zagranicznych transferów…
On po prostu bardzo dobrze rozumie koszykówkę, świetnie układa zagrywki, potrafi wyczuć, jaki atak dla kogo będzie najwygodniejszy i tak w to komponuje swoje transfery. Jest trenerem pewnym swoich decyzji i znającym wartość pracy, jaką sam wykonuje z zespołem, otwiera gracza w ataku, daje mu pewność siebie. Zawodnika, który dla niego gra, buduje i mentalnie i koszykarsko. Mówię to na swoim przykładzie, ale wiem, że inni zawodnicy mają podobne odczucia.
Pewność siebie w koszykówce na pewno pomaga podejmować odważne decyzje, jak Twoja o wyjeździe do Hiszpanii w roku 2019. Czego zabrakło wtedy, by wskoczyć na poziom dający poważne minuty za granicą?
Po powrocie sporo o tym myślałem – zabrakło różnych elementów. Jadąc tam byłem trochę niepoprawnym optymistą, wychodzę z założenia, że trzeba ryzykować, ryzyko podjąłem – nie udało się. Dziś wiem, że nie byłem wtedy gotowy mentalnie na taki wyjazd, ale wyciągnąłem z tego lekcję. Nie byłem gotowy psychicznie i fizycznie, zobaczyłem, czego mi brakuje, jakie umiejętności są niezbędne do gry w takich miejscach jak Hiszpania.
Trzeba pamiętać, że gdy zagraniczny zawodnik trafia do ACB czy, jak w moim wypadku, na jej zaplecze, to tam wszyscy od niego oczekują, że pociągnie drużynę, jako ktoś ściągnięty z daleka właśnie, by pomógł zrobić im wynik.
Dzisiaj w ogóle nie myślę o tym, czy i kiedy miałbym znowu próbować wracać do wyjazdu za granicę. Skupiam się na naszym podwórku, gdzie indywidualnie, ale i z drużyną chciałbym powtórzyć solidny sezon Czarnych. Po powrocie do Polski pracowałem z trenerem Tabakiem, dziś działam z trenerem Cesnauskisem i czuję gigantyczny progres. Chcę ustabilizować stałą, wysoką formę, żeby drużyna i kibice widzieli we mnie zawodnika odpowiedzialnego za wynik.
Czujesz progres, postępów nie sposób nie docenić – ustajesz w defensywie bardzo wymagającym rywalom, jak przebiega Twoja praca nad indywidualną obroną?
Koszykówka bardzo się zmieniła, zawodnicy nie są rozliczani tylko z celnych rzutów, ale i z mocnej obrony. Szczególnie, gdy chcemy czerpać wzorce z klubów euroligowych. Bardzo dużo w aspektach defensywnych nauczyłem się w Zielonej Górze u trenera Tabaka, który zwraca w tej kwestii uwagę na najmniejsze detale. To był dla mnie przeskok, w którym ciężko było się na początku odnaleźć, ale szybko załapałem jego styl pracy nad szczegółami.
Obrona to jest kwestia przygotowania fizycznego: Marcel Ponitka, Przemek Żołnierewicz… Oni są bardzo silni. Ich organizmy są świetnie przygotowane do takiej wytężonej pracy. Ja również zmieniłem swoje nawyki i jest mi łatwiej ustać 1 na 1, przesuwając się na nogach. Poczułem, że mogę, kilka wybronionych pojedynków dodało mi wiary w siebie i czuję radość gry, gdy udaje mi się zatrzymać groźnego rywala.
Zupełnie przestałeś rzucać za 3 punkty. Zwątpiłeś w swój rzut, czy trener nie jest zwolennikiem takich prób z Twojej strony?
Nie ma ani zwątpienia, ani zakazów. Po prostu taktyka trenera, w której ja bardzo dobrze się odnajduję, nie przewiduje trójek wysokiego zawodnika, szczególnie, gdy mamy u nas wyborowych strzelców, takich jak Chylu, Jakub Musiał czy Bartek Jankowski.
Kiedyś rozciągałem grę i odchodziłem na obwód, bo odstawałem fizycznie. Dziś jestem podkoszowym, którego atutem jest siła, czuję się komfortowo w pomalowanym, chcę grać do kosza. Lubię tą naszą słupską hierarchię, choć mogę czasem spróbować trafić ten bonus!
Z kogo starasz się czerpać najwięcej koszykarsko?
Dorastając w Trójmieście, chodząc na mecze Prokomu, z zachwytem oglądałem zawsze śp. Adama Wójcika, ostatnio bardzo podobał mi się Brandon Davies, który z Barcy przechodzi teraz do Mediolanu, a wcześniej, wśród tych euroligowych graczy, jeżeli chodzi o grę tyłem do kosza, chętnie podpatrywałem Greka Printezisa.
Oglądam dużo koszykówki, czekam już na ten sezon euroligowy, cieszę się, że Bolonia wygrała EuroCup, bo Teodosić grający z Jordanem Mickeyem czy Shengelią dla trenera Scariolo to będzie poezja.
Ostatnio podpytywałem Michała Chylińskiego o jego wspomnienia z Hiszpanii. Chylu poznał Scariolo w Maladze i tylko potwierdził, że kunszt i warsztat Mistrza to numer jeden w zestawieniu z innymi coachami, a pracował przecież z absolutnym topem: Aito Renesesem czy Miodragiem Rajkoviciem.
Ostatnie dni sezonu przygotowawczego urozmaicały Wam emocje związane z występami Polaków na EuroBaskecie, Ty byłeś w środku tej reprezentacji, grałeś w kwalifikacjach do MŚ. Wielu nie wierzyło w finalne powodzenie tej kadry, co Twoim zdaniem złożyło się na końcowy sukces drużyny Igora Milicicia?
W czerwcowym okienku szalenie imponował mi Mateusz Ponitka, który ma osobowość i charakter prawdziwego lidera. Kapitan potrafił przekuć swoją charyzmę w rozwój pozostałych chłopaków, dzięki czemu ciągnął drużynę. To był dla mnie też pierwszy raz, kiedy obcowałem koszykarsko z kimś, z euroligowego topu, myślę, że na innych chłopaków jego siła mentalna działała podobnie. Sercem, nieustępliwością i wolą walki zarażał wszystkich Michał Sokołowski. Chłopacy trafili z formą w sam turniej, dzięki czemu byli motorami napędowymi dla całej naszej kadry.
Olka Balcerowskiego osobiście poznałem właśnie na tym zgrupowaniu przed wakacjami, na boisku od razu rzuciło mi się w oczy, jak dobrze czyta grę – tym się na pewno wyróżnia wśród wysokich i sam świetnie asystuje. Ma naturalny koszykarski feeling i wysokie IQ. Od czerwca do września Olek rozegrał się niesamowicie.
Sukces dało zbudowanie charakternej drużyny, która zespołowo broniła i chciała dla nas wszystkich wyszarpać jak najwięcej. Szkoda, że EuroBasket się skończył, teraz ciężko się odnaleźć wieczorami bez tych świetnych meczów. Jakaś taka emocjonalna pustka (śmiech). Wyczyn niesamowity, chłopacy sobie wyrobili zupełnie nową renomę, ale też dali impuls nam wszystkim do dalszej, wytężonej pracy.
Czarni Słupsk to pracusie, którzy po wygranej inauguracji PLK w Gryfii polecą teraz do Francji zawalczyć o kwalifikację do FIBA Europe Cup. Jakie nastroje przed tym wyjazdem?
Jest to dla nas bardzo istotny temat, stajemy przed ogromną szansą, z moralami na odpowiednim poziomie – to ważne, że udało się wyszarpać wczorajszy mecz. Przed starciem z Arką trener uczulał nas, że to będzie trudne spotkanie, byliśmy stawiani w roli faworyta, otwarcie sezonu – takie mecze nigdy nie są przyjemne, wiadomo, że „pierwsze koty za płoty”.
Znam Szubiego, graliśmy razem, więc wiedziałem, jak nastawi swoją drużynę do derbów. Arka ma solidny skład, kilku klasowych Polaków, Florence’a, to na pewno dla nikogo nie będzie łatwy przeciwnik.
Chcemy zapewnić Słupskowi europejskie puchary na przynajmniej kilka miesięcy, z takim nastawieniem lecimy na turniej kwalifikacyjny i podchodzimy do meczu z wicemistrzem Szwecji – Jamtland Basket.
Rozmawiała Aleksandra Samborska, @aemgie
Szeroką ofertę oraz pakiet powitalny 1400 PLN znajdziesz u legalnego bukmachera Betcris – TUTAJ >>