Szeroką ofertę oraz pakiet powitalny 1400 PLN znajdziesz u legalnego bukmachera Betcris – TUTAJ >>
Kibice Startu mogli mieć wiele obaw przed tym spotkaniem – zespół przygotowywał się do sezonu bez pierwszego trenera, a na dodatek wciąż w Lublinie nie pojawił się wyczekiwany rozgrywający. Pierwsza kwarta pozwoliła jednak uwierzyć, że akurat jeśli chodzi o konstruowanie gry w ataku, to w tym meczu wcale nie powinno być tak źle.
Start co prawda nie generował sobie pozycji na obwodzie, ale za to totalnie zdominował pomalowane, skąd trafił aż 11 rzutów w pierwszych 10 minutach. Na pierwszy plan wysunął się Cleveland Melvin, którego atletyzm przytłaczał skrzydłowych Astorii. Wiele problemów obronie gości sprawiał także Sherron Dorsey-Walker, który kilkukrotnie skutecznie kończył akcje na kontakcie z rywalem.
Bydgoszczanie może nie dawali rady w obronie, ale za to w ofensywie mieli świetne momenty, dzięki którym Start nie mógł odskoczyć na więcej niż 5-6 punktów. Astoria, mimo kilku strat na własnej połowie, zdołała w końcu przełamać wynik i wyjść na prowadzenie. Kilka punktów z kontrataku, kilka bliżej kosza – ciężar zdobywania punktów przesunął się bliżej obręczy i wyszło to bydgoszczanom na dobre. Startowi z kolei coraz bardziej uwierał brak trójek – w pierwszych 20 minutach lublinianie oddali ledwie 4 próby zza łuku i nie trafili żadnej. Bilans pierwszej połowy wyszedł ostatecznie na remis – po 46.
Po stronie gości wyróżniającą się postacią był Eddy Polanco, który na początku trzeciej kwarty czwarty raz trafił za 3 punkty. Dominikańczyk już w pierwszym swoim spotkaniu na naszych parkietach potwierdził opinie na jego temat zbierane latem. Polanco trafiał, ale w odróżnieniu do Melvina i Dorseya-Walkera, czyli gwiazd Startu, lider Astorii zdobywał punkty po zespołowych akcjach.
Przewaga pod koszem gospodarzy w trzeciej kwarcie gdzieś uciekła – problemy ze skutecznością z najbliższej odległości miał Klavs Cavars, a obwodowi Astorii już tak łatwo nie dawali się mijać swoim vis a vis z Lublina. Start zaczął się gubić – indywidualne akcje kończone trudnymi rzutami tylko to potwierdzały. Na szczęście dla gospodarzy nadeszło długo wyczekiwane przełamanie w rzutach z dystansu i po trójkach SDW Astoria prowadziła tylko jednym punktem.
Dorsey-Walker błyszczał, ale czwarta kwarta należała praktycznie w całości do Mike’a Smitha. Malutki Amerykanin trafiał szalone rzuty i obsługiwał swoich kolegów, tak jak to zrobił na minutę przed końcem, kiedy po jego podaniu o tablicę piłkę do kosza zapakował Nick Muszyński.
Astoria dźwigana na barkach Smitha prowadziła jeszcze na 40 sekund do końca, ale chwilę później to Strat miał akcje na zwycięstwo (remis po 85). Abstrakcyjną stratę zaliczył jednak SDW, a floater Smitha wylał się z kosza i mieliśmy dogrywkę. 11:0 – taką serią w wykonaniu Startu rozpoczął się dodatkowy czas gry. Astoria po ciosach wymierzonych przez Melvina i Dorsey-Walkera się już nie podniosła.
Goście starali się jeszcze szarpnąć, ale przewaga była zbyt duża. Start pokonał więc na inaugurację Astorię 101:97.
Pełne statystyki z meczu TUTAJ >>
Szeroką ofertę oraz pakiet powitalny 1400 PLN znajdziesz u legalnego bukmachera Betcris – TUTAJ >>