Strona główna » Łańcut: Sokół, jastrzębie, orzeł i 100 tys. dolarów Lee Moore’a
PLK

Łańcut: Sokół, jastrzębie, orzeł i 100 tys. dolarów Lee Moore’a

1 komentarz
Byliśmy, widzieliśmy, rozmawialiśmy. Każda z osób interesujących się PLK choćby lekko drwiąca z klubu z Łańcuta powinna zadać sobie jedno pytanie: z kogo się śmiejesz? A następnie spojrzeć w lustro.

Szeroką ofertę oraz pakiet powitalny 1400 PLN znajdziesz u legalnego bukmachera Betcris – TUTAJ >>

Nie jest łatwo zrobić wielką koszykówkę w małym mieście. A Łańcut jest po prostu mikry. Ma bogatą historię – prawa miejskie uzyskał 35 tysięcy tygodni temu i posiada zaledwie 18 tysięcy mieszkańców.

Ale z naszych informacji wynika, że Lee Moore, występując w Sokole, zarobi w tym sezonie 100 tysięcy – dolarów.

– Koszykarzy znają tu wszyscy. Nie da się wyjść na spacer, by nie spotkać kibica, który cię rozpozna. Ba, nie jest łatwo wyjść na spacer, by nie spotkać innego koszykarza z zespołu bądź przynajmniej jego rodziny. Z jednej strony – fajne uczucie. Z drugiej – czasami dość obciążające – opowiadała nam wczoraj Pamela Wrona, prywatnie żona Przemysława, rezerwowego środkowego Sokoła, a zawodowo – dziennikarka publikująca m.in. w naszym portalu.

Pokazała nam kilka ciekawych miejsc.

Całkiem nieźle, prawda? A teraz wyobraźcie sobie, że „nową” halę w Łańcucie – w której Sokół podjął w czwartek Legię w meczu inaugurującym sezon PLK – oddano do użytku dopiero w 2006 roku.

Wiele byśmy dali za wehikuł czasu pozwalający obejrzeć mecz koszykówki w łańcuckiej ujeżdżalni.

– Zainteresowanie spotkaniem z Legią było tak ogromne, że postanowiliśmy w ostatniej chwili wydrukować 100 dodatkowych biletów na miejsca stojące – mówił o mogącej pomieścić 1200 osób hali MOSiR, kilka godzin przed czwartkowym meczem prezes Rawlplug Sokoła Łańcut Wojciech Mazur.

Na co dzień jest właścicielem agencji ochrony „Szakal” i miejscowego centrum usług szkoleniowych. W najmniejszym mieście PLK zlokalizowany jest też zakład produkcyjny śrub i wkrętów firmy Rawlplug. Tiry z logo tej firmy na plandece rzucają się na ulicach w oczy. I w nazwie zespołu. Ale, jak twierdzi prezes Mazur – ta niebawem może się jeszcze powiększyć.

– Prowadzimy zaawansowane rozmowy z jedną z dużych firm, która wyraziła zainteresowanie wspieraniem naszego klubu i obecnością w nazwie. Negocjacje trwają. Jeśli uda się je sfinalizować w najbliższych tygodniach, nasz budżet może wzrosnąć. Wraz z jego zmianą modyfikacji mogą też ulec cele sportowe. Póki co najważniejszy jest jeden – uniknąć szybkiego powrotu do niższej ligi – mówi prezes Sokoła.

Wygląda na to, że Lee Moore zarobi w tym sezonie 100 tysięcy dolarów, a o jego popisach miejscowa prasa będzie się regularnie rozpisywać.

– Prosimy o lokalną gazetę, w której znajdziemy wiadomości na temat meczu Sokoła z Legią – poprosiliśmy w czwartek sprzedawcę w salonie prasowym nieopodal łańcuckiego rynku.

– Ale którą?

– A jakie mamy do wyboru?

– „Nowiny” bądź „Nowości”.

Faktycznie, u obu tytułach na zapowiedź meczu poświęcono całkiem sporo miejsca. Jeśli chodzi o zainteresowanie mediów Sokołem Łańcut w ostatnich tygodniach największym echem w środowisku koszykarskim odbiła się jednak zmiana trenera. Kilka tygodni przed startem rozgrywek z funkcji zrezygnował dotychczasowy – Dariusz Kaszowski. Przez poprzednie ponad dwie dekady mógł on śmiało mówić o sobie „To ja jestem Sokół Łańcut”.

Oficjalnie był tylko trenerem. Tak naprawdę wielokrotnie wyręczał prezesów i inne osoby funkcyjne, których dzięki operatywności Kaszowskiego po prostu… nie trzeba było zatrudniać.

Do wiadomości publicznej podano, że rezygnacja była osobistą decyzją Kaszowskiego, będącą efektem m.in. problemów zdrowotnych.

Guzik prawda.

Wczoraj, krzątając się po Łańcucie, przyłożyliśmy ucho tu i ówdzie. Nie musieliśmy się szczególnie wysilać, bo o sprawie wciąż huczy całe miasto. Bliższa prawdy wydaje się najczęściej spotykana narracja sugerująca, że osoby decydujące o przyszłości Sokoła uznały, iż nowe realia – chociażby te narzucane przez PLK – wymagają w klubie nowej miotły.

– Nawet nie chodziło o to, że trener Kaszowski ze względu na barierę językową miałby problemy w relacjach z amerykańskimi zawodnikami. Bardziej o to, że Sokół dla niego praktycznie kończył się na zawodnikach i sztabie trenerskim. Przecież w klubie nie było dotychczas nawet fizjoterapeuty. W PLK tak by się już nie dało funkcjonować – tego typu opinie słyszeliśmy od osób dobrze znających realia klubu.

– Gdyby do rezygnacji trenera Kaszowskiego doszło wcześniej i to ja decydowałbym o doborze zawodników zagranicznych, na dwóch pozycjach mielibyśmy zapewne innych graczy – przyznał w dniu meczu z Legią w rozmowie z nami, bez zbędnych ogródek, prezes Mazur.

Po tego typu deklaracji w bliższej lub nieco dalszej perspektywie można spodziewać się ruchów personalnych w składzie Sokoła, a temat trenera Kaszowskiego i jego obecnych relacji z klubem właściwie zakończyć. Co najwyżej dodając, że były szkoleniowiec Sokoła – pozostający wciąż we władzach klubu – czwartkowego meczu z Legią nie zaszczycił obecnością.

Po meczu miał jednak mały powód do radości – to on jako pierwszy otrzymał gratulacje od trenera wicemistrzów Polski.

Jak wysoko pod względem sportowym wzniesie się w tym sezonie Sokół?

– Jeszcze niejedna drużyna będzie opuszczała tę halę bez zwycięstwa – prorokował, wychodząc z łańcuckiego obiektu, Wojciech Kamiński.

Lee Moore w czwartek udowodnił, że jest koszykarzem wartym 100 tysięcy dolarów. Rzucił Legii 29 punktów, dokładając też po pięć asyst i zbiórek.

To było duże zaskoczenie, że zawodnik tej klasy, wchodzący w wieku 27 lat w swój prime – a mający za sobą lata spędzone w klubach włoskiej ekstraklasy, Bundesligi i PLK – zdecydował się latem podpisać umowy z podkarpackim beniaminkiem.

Cóż, każdy ma swoją cenę.

Decyzja o wydaniu dużych pieniędzy – 100 tysięcy dolarów na pensję Moore’a to przecież około 20 procent z 2,5 milionowego budżetu Sokoła – należała już zapewne do nowego trenera Sokoła. 41-letni Radosław Soja w niedalekiej przeszłości był asystentem trenera MKS Dąbrowa Górnicza, gdy rolę gwiazdy tej ekipy pełnił właśnie Moore. Decyzja o pozyskaniu lidera za duże pieniądze w przypadku klubu walczącego o utrzymanie w PLK jest całkiem racjonalna – podczas meczów drużyn walczących o utrzymanie Sokół powinien mieć zazwyczaj najlepszego zawodnika na parkiecie.

W meczu z Legią trener Soja korzystał z czterech Amerykanów. Ale ma ich pięciu. Ten piąty przyleciał z Atlanty razem z Quinterianem Latrellem McConico. Na własny koszt.

Jego obecność to miała być mała niespodzianka dla Legii, żeby warszawianie choć trochę się przed meczem z Sokołem martwili. Ostatecznie jej nie było, bo kibice Sokoła już dzień wcześniej wiedzieli, że wraz z McConico pojawił się też w Łańcucie dodatkowy zawodnik. Informacja obiegła miasto lotem błyskawicy. Jakim cudem?

– To proste, wszyscy Amerykanie poszli na zakupy do Lidla. Kibice od razu wychwycili, że jest o jednego więcej – śmieje się Pamela Wrona.

– Nawet nie znam jeszcze nazwiska nowego zawodnika. Słyszałem jednak, że na treningu wypadł całkiem fajnie i możemy mieć z niego pożytek – cieszył się prezes Mazur.

W meczu z Legią z Amerykanów najlepiej wypadł oczywiście Moore, ale dobre wrażenie pozostawił po sobie też Delano Demetrius Spencer II (19 punktów i 4 asysty). Słabiej wypadli – sobowtór LeBrona Jamesa – Raynere Thornton (2/10 z gry) i wspomniany McConico (zaledwie 10 minut gry), który niespełna 48 godzin wcześniej wylądował w Polsce.

Sokół poległ w historycznym debiucie w PLK 72:83, ale kibice żegnali swoich zawodników owacją na stojąco. To był naprawdę budujący widok, kończący przyjemny dzień spędzony w Łańcucie.

Pomyśleć, że są w polskiej koszykówce osoby twierdzące, iż obecność takich klubów jak Sokół w PLK i transmitowanie jego meczów w telewizji to nonsens. Że hala jest za mała. Że parkiet niewłaściwie pomalowany. Że za małe miasto. Że poziom sportowy też nie ten.

Tak, Sokół jest dopiero na początku swojej przygody z PLK. Przy Legii wygląda jak mrówka przy słoniu. Nie tylko sportowo. Organizacyjnie też. Z Warszawy w dniu meczu do Łańcuta przyjechał kilkuosobowy zespół medialny, dbający o budowanie otoczki wokół stołecznego klubu. Zdjęcia dla Sokoła robiła, łącząca funkcję kierowniczki i fotoreporterki wspomniana Dorota Murska, sprowadzona podobnie jak Moore z Dąbrowy Górniczej.

Łańcucki klub nosi nazwę Sokół, pięciu Amerykanów sprowadził z Atlanty – w której jak wiadomo gra drużyna Jastrzębi – a jego maskotka najbardziej przypomina wyglądem orła. Jest na początku swojej przygody z PLK, wszystko przed nim.

Meczu nie wygraliście, ale Lee Moore grał świetnie. Jest pan zadowolony z tego jak wydaliście 100 tysięcy dolarów? – zapytaliśmy po meczu prezesa Sokoła.

– Nie potwierdzam waszych informacji nt. wysokości kontaktu Lee Moore’a, ale faktem jest, że podpisanie umowy z tym graczem to duży sukces naszego klubu. Lee może się okazać dla nas szczególnie istotny podczas meczów z drużynami, z którymi będziemy walczyli o utrzymanie – cieszy się prezes Mazur.

Skoro o niedociągnięciach organizacyjnych mowa, póki co Moore ma w Łańcucie jeden problem – z przemieszczaniem się. – Dopóki obcokrajowców było jedynie trzech, woził ich asystent trenera. Przy pięciu jest o to trudniej – przyznaje Murska.

Na pierwszy rzut oka – prozaiczne problemy, które złośliwi mogliby wykorzystywać do swoich argumentacji, że „obecność takich kubów jak Sokół w PLK to nonsens”? Zapewne. Ale na drugi – czy to wina Sokoła Łańcut, że szefowie PLK dopuścili go do rozgrywek, a do czasu pierwszego meczu beniaminka PLK nie zdołali dostarczyć do Łańcuta wszystkich 10 samochodów, które obiecali?

– Nie przesadzajmy, to żaden wielki problem. Dwa kolejne samochody odbierzemy już w najbliższy poniedziałek. Lee Moore otrzyma swój. Zamówiliśmy mu już nawet lekcje doszkalające, bo dotychczas prowadził jedynie auta z automatyczną skrzynią biegów. Teraz będzie miał manualną. Mam nadzieję, że dzięki niemu również sportowo niebawem wrzucimy wyższy bieg – kończy Wojciech Mazur.

Ściskamy kciuki. Nie tylko my. Sokół to obecnie ulubiony koszykarski klub kibiców z całego – jakże ważnego dla polskiej koszykówki – Podkarpacia:

Szeroką ofertę oraz pakiet powitalny 1400 PLN znajdziesz u legalnego bukmachera Betcris – TUTAJ >>

1 komentarz

Włocławski fenomen: Wesele z Igorem Griszczukiem i obraza na cały świat - SuperBasket 16 października, 2022 - 12:07 - 12:07

[…] Na początku byliśmy w Łańcucie. […]

Odpowiedz

Napisz komentarz

Najnowsze wpisy

@2022 – Strona wykonana przez  HashMagnet