Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>
Koniec nudy – playoff jest już tuż za rogiem, za dwa tygodnie będziemy już po pierwszych ćwierćfinałowych meczach. Trenerzy czołowych drużyn PLK muszą powoli żegnać się z mikrocyklem treningowym, który ostatnio zakładał dla większości z nich grę raz w tygodniu. Pomijając Przemysława Frasunkiewicz i jego walczący o FIBA Europe Cup Anwil.
Sytuacja ulegnie drastycznej zmianie już w końcówce sezonu zasadniczego – kolejki nr 29 i 30 będzie dzieliło mniej czasu niż zwykle. Niektóre zespoły otrzymają między nimi zaledwie dwa pełne dni przerwy. Podobne wyzwanie związane z szybką regeneracją będzie czekało połowę z tych drużyn, które zagrają w play-off – ostatni mecz sezonu zasadniczego mają zaplanowany na środę (wszystkie spotkania o godz. 17.30), a pierwsze fazy finałowej już na sobotę.
Byłoby naiwnością sądzić, że wszyscy w takiej sytuacji zagrają na 100 procent swoich możliwości, wystawiając do każdego meczu pełne składy. Czy komuś taki przyspieszony układ spotkań może pomóc w walce o awans do play-off?
Póki co pewne gry w czołowej ósemce są cztery czołowe drużyny tabeli – Śląsk, King, Legia i Stal. Zespoły z miejsce 7-9. mogą się jeszcze potencjalnie zrównać z ostrowianami w liczbie wygranych, ale ci nawet przy – całkiem niewykluczonych, jeśli wziąć pod uwagę ich ostatnie ligowe wyniki – dwóch kolejnych porażkach (u siebie z Legią i na wyjeździe z Anwilem), mają w zanadrzu wygrane dwumecze z Zastalem i Czarnymi oraz trzypunktową zaliczkę z pierwszego meczu z drużyną z Włocławka.
Oczywiście, sytuacja stałaby się najciekawsza, gdyby wynik 18-12 oprócz Stali, Anwilu, Czarnych i Zastalu zanotowały na koniec sezonu także Trefl i Spójnia. Ale to jednak wciąż założenie typu since-fiction.
Póki co spójrzmy które drużyny z miejsc 7.-9. mogą mieć w ostatnich dwóch kolejkach najłatwiejsze zadanie.
Anwil ma najłatwiejszy kalendarz spotkań – podejmie Arkę i pogrążającą się w kryzysie Stal. Wszystko zależy od niego. Przy wyjątkowo korzystnym układzie wyników innych meczów włocławianie, dla których przez tyle minionych tygodni szczytem marzeń wydawał się sam awans do play-off, mogą nawet zakończyć sezon bliżej czwartego niż ósmego miejsca.
Czarni zagrają jeszcze z wciąż niepewnym utrzymania GTK w Gliwicach. Później podejmą zdziesiątkowany w ostatnim czasie kontuzjami Trefl. Pewni swego wciąż być nie mogą.
W najgorszej sytuacji wydaje się być na pierwszy rzut oka Zastal. Zespół z Zielonej Góry najpierw podejmie mistrzów Polski z Wrocławia, a następnie pojedzie do Warszawy. Nie byłoby jednak niczym szczególnie dziwnym, gdyby oba mecze podopieczni Olivera Vidina wygrali. Nie chodzi o to, że są od drużyn z Warszawy i Wrocławia lepsi. Nie są. Ale właśnie w meczach z Zastalem trenerzy Śląska i Legii mogą oszczędzać swoich najlepszych graczy.
Powód? Chęć „wpuszczenia” Zastalu do play-off kosztem jednej z innych, potencjalnie mocniejszych drużyn? Być może, nieco podświadomie – też. Ale to mniej istotne.
Jeśli w najbliższy piątek Legia sięgnie po kolejne, dziewiąte już zwycięstwo – tym razem w Ostrowie – zapewni sobie co najmniej trzecie miejsce w tabeli. Na wyprzedzenie Kinga ma nikłe szanse, bo zespół ze Szczecina musiałby przegrać nie tylko z Treflem, ale także starcie w ostatniej kolejce z Arką na własnym boisku. Grając w środę 3 maja ostatni mecz sezonu zasadniczego trener warszawian Wojciech Kamiński będzie raczej oszczędzał podstawowych graczy, bo jego zespół pierwszy mecz playoff w takiej sytuacji rozegra już w niedzielę 7 maja.
Podobnie może kalkulować trener mistrzów Polski Ertugrul Erdogan. Śląsk do zapewnienia sobie pierwszego miejsca po rundzie zasadniczej potrzebuje już tylko jednej wygranej bądź porażki Kinga Szczecin. Tymczasem termianarz tuż przed playoff Śląsk będzie miał jeszcze bardziej napięty od Legii. W ciągu ośmiu dni rozegra najpewniej aż trzy mecze – w najbliższą sobotę w Zielonej Górze, później u siebie w środę z Sokołem Łańcut i w kolejną sobotę z drużyną, która po sezonie zasadniczym zajmie ósme miejsce.
Biorąc pod uwagę wątpliwe zdrowie części zawodników, z Jeremiahem Martinem na czele, byłoby zaskoczeniem, gdyby turecki trener oba ostatnie mecze sezonu zasadniczego zagrał na maksa. Nawet jeśli od dawna powtarza, że właśnie tego – gry w pełnym składzie – jego zespół potrzebuje najbardziej.
Przed podobnym dylematem stanie najpewniej też trener Kinga Arkadiusz Miłoszewski, którego zespół zagra dopiero w najbliższą niedzielę w Sopocie, później w środę podejmie Arkę i (przy założeniu utrzymania drugiego miejsca w tabeli) już w kolejną niedzielę zainauguruje walkę w ćwierćfinale o tak wyczekiwany w Szczecinie awans do strefy medalowej.
To naprawdę mogą być dwie kolejki cudów i trudno będzie nawet któregokolwiek z trenerów czołowych drużyn w tabeli PLK posądzać o chęć odpuszczania meczów celem wybrania sobie wygodniejszego rywala w ćwierćfinale. Z prostego powodu – sytuacja drużyn na miejscach 4-9 jest na tyle zagmatwana, że robienie takich kalkulacji może się okazać po prostu… niewykonalne.
Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>
1 komentarz
Do końca sezonu zostały 2 kolejki, a nie 2 mecze. To jest drobna różnica.