Strona główna » Vinales: Jesteśmy mocni! Czas wziąć na Śląsku rewanż

Vinales: Jesteśmy mocni! Czas wziąć na Śląsku rewanż

4 komentarze
– Geoffrey Groselle wchodzi na parkiet i robi swoje. Na dodatek odgrywa też ważną rolę w szatni, jego głos jest jednym z częściej słyszalnych. Zależy mu tylko na zwycięstwach, szybko chowa ego, jeśli tego potrzebuje zespół – mówi o koszykarzu, który miał być liderem Legii w tym sezonie jego obecny lider Kyle Vinales. Dziś pierwszy mecz rewanżu za ubiegłoroczny finał PLK.

BETCRIS PROPONUJE TRZY FREEBETY ZA TRZY KUPONY – SPRAWDŹ JUŻ TERAZ!

Michał Tomasik: Pamiętam, gdy rozmawialiśmy w lutym po przegranym przez was ćwierćfinale Pucharu Polski w Lublinie. Zajmowaliście wówczas zaledwie ósme miejsce w tabeli, ale przekonywałeś, że wciąż możecie zakończyć sezon zdobywając mistrzostwo. Prawdę powiedziawszy – nie do końca wierzyłem wówczas w te zapewnienia, a wy później wygraliście 12 z kolejnych 13 meczów. Imponująca odmiana.

Kyle Vinales: A widzisz – życie potrafi zaskakiwać, prawda? Ale spokojnie, my jeszcze tak naprawdę niczego nie osiągnęliśmy. Faktem jest jednak, że ja już wówczas naprawdę mocno wierzyłem w ten zespół. Nie było tylko tak, że mówiłem, co w takich sytuacjach wypada powiedzieć. Po prostu wtedy dopiero budowaliśmy na nowo tożsamość drużyny. Ja byłem wciąż nowy, a dopiero co dołączył do nas też Aric Holman. Musieliśmy się poczuć ze sobą komfortowo i przede wszystkim – zacząć grać lepiej w obronie.

Po atakowanej stronie boiska większych problemów nie mieliście już wtedy, podczas Pucharu Polski.

To prawda, bo w tym zespole zebrano naprawdę solidną dawkę ofensywnego talentu. Ale i tam potrzebowaliśmy czasu. Ja w każdym kolejnym meczem czuję się coraz pewniej, wiem co inni gracze robią na boisku, jak się zachowują. To są małe, ale ważne rzeczy, których uczymy się przebywając ze sobą na co dzień. Dzięki temu ograniczam liczbę strat. A ponieważ mam piłkę tak często w ręku, to dla drużyny też jest szczególnie istotne.

Sam zdobywasz masę punktów. Nie muszę nawet wspominać o tych 49 z Gliwic – w serii ze Spójnią nie zszedłeś poniżej 20. Czujesz, że w ostatnich tygodniach naprawdę złapałeś ogień i możesz swoimi możliwościami ofensywnymi razić kolejnych rywali?

Dokładnie tak jest i to naprawdę przyjemne uczucie. Otrzymuję duże zaufanie od trenera, na dodatek spędzam na parkiecie wiele minut. W takiej sytuacji nie jest trudno o zbudowanie pewności siebie, tym bardziej, że gdy potrzebujemy punktów, koledzy z zespołu też często spoglądają w moim kierunku. I nade wszystko – po prostu trafiam. A jak koszykarz trafia rzut za rzutem, to przy każdym kolejnym obręcz wydaje się coraz większa.

Wasza lepsza gra i początek serii zwycięstw zbiegły się w czasie z kontuzją, której doznał w Lublinie Geoffrey Groselle. To środkowy, na barkach którego na początku sezonu miała się opierać siła Legii. Po zaleczeniu urazu wrócił do gry, ale już w innej roli – bardziej gracza uzupełniającego rotację niż jej filaru. Czujecie się z nim na parkiecie już nieco pewniej?

Na pewno musieliśmy po powrocie Goeffreya pozmieniać pewne rzeczy w taktyce, bo to typowy podkoszowy zawodnik, który musi dostawać piłkę blisko obręczy. Ale to nic niecodziennego, kontuzje są nierozerwalną częścią sportu. Jego ponowna integracja w zespole to jednak proces, który chyba jeszcze tak naprawdę się nie zakończył. Wciąż zdarzają nam się nam akcje, podczas których trochę jakby Goeff szuka miejsca na boisku. Nic dziwego.

Ale playoff jest już w pełni. Nie zabraknie wam czasu?

A może to rywalom zabraknie czasu, by rozszyfrować naszą grę? Taki późny powrót ważnego zawodnika do zespołu, tuż przed rozpoczęciem playoff, bywa trudny dla drużyny, ale może też komplikować zadanie rywalom, którzy szykując się do gier z nią analizują jej taktykę. Broń obusieczna. Groselle to kawał koszykarza – dosłownie i w przenośni. Jest profesjonalistą, nie narzeka, gdy musi wchodzić do gry z ławki.

Wchodzi na parkiet i robi swoje. Na dodatek odgrywa też ważną rolę w szatni, jego głos jest w niej jednym z częściej słyszalnych. I przede wszystkim – zależy mu tylko na zwycięstwach. Szybko chowa swoje ego, jeśli tego potrzebuje zespół.

Kyle VINALES O ROLI GEOFFREYA GROSELLE’A

Oglądając Legią z boku w ostatnich tygodniach nie sposób nie odnieść wrażenia, że o jej grze decydują obecnie często trójkowe zagrania między tobą, Aric’em Holmanem i Travisem Leslie. Czyżby trener Legii odkurzył jakieś trójkowe akcje z czasów, gdy Phil Jackson prowadził Chicago Bulls?

Na pewno wywiązała się między naszą trójką chemia, bo spędzamy ze sobą mnóstwo czasu. Nie tylko na boisku. Dużo rozmawiamy. Często analizujemy mecze po ich zakończeniu, rozbierając je na czynniki pierwsze. – Patrz, tu mogłeś szybciej oddać rzut, a w tej akcji, zamiast rzucać, mogłeś mi podać – pokazuje mi często palcem na ekranie Travis. To pomaga.

Jak po czterech miesiącach gry w Polsce określiłbyś naszą ligę?

Gdybym miał użyć tylko jednego słowa, powiedziałbym: intensywna! Grałem już w koszykówkę w kilku miejscach na świecie, ale prawdę powiedziawszy w niewielu z nich gra się w obronie na tak dobrym poziomie jak w Polsce.
Nie mówię tu tylko o systemach obronnych trenerów. Imponujące jest samo zaangażowanie zawodników. Każdy drużyna gra mocno, nie odpuszcza. Na pewno przyjeżdżając się Polski nie spodziewałem się, że trafię do rozgrywek na tak wysokim poziomie. Sukces Anwilu w FIBA Europe Cup nie był przypadkowy.

W finale zespół z Włocławka pokonał Cholet. Sam w lidze francuskiej spędziłeś pierwszą część sezonu.

I bardzo dobrze pamiętam starcie z Cholet. Było wyjątkowo bolesne, mój zespół przegrał tamten mecz… 40 punktami! A grałem w Nancy, to wcale nie była jakaś słaba drużyna.

Mecze w playoff będą ostatnimi, które podczas swojej długiej kariery rozegra Łukasz Koszarek. Czy on ma w sobie jeszcze wystarczająco wiele sportowego paliwa, by pomóc zespołowi w decydujących momentach sezonu?

Bez wątpienia, przecież on jest w tym momencie integralną częścią naszej rotacji, gra regularnie spore minuty. I jest jednym z naszych najlepszych obrońców. Ostatnio oglądałem wnikliwie kilka naszych meczów i on naprawdę w obronie daje radę, pomagając drużynie. Może i nie jest już najszybszy, ale zazwyczaj wie, w którym miejscu parkietu w danym momencie akcji powinien się znajdować,

W piątek rozpoczniecie rywalizację półfinałową ze Śląskiem. Przeciwko mistrzom Polski grałeś pierwszy mecz w Polsce? Co z niego pamiętasz?

Przede wszystkim fakt, że przegraliśmy. Czas, by wziąć rewanż – w najlepszym z możliwych momencie. Nasi rywale są mocni, mają szeroki skład, grali w tym sezonie w Eurocup. Nawet, jeśli nie wygrywali tam często, to zdobyli doświadczenie, które na pewno im pomogło. Ale my też czujemy się mocni. A nawet bardzo mocni.

BETCRIS PROPONUJE TRZY FREEBETY ZA TRZY KUPONY – SPRAWDŹ JUŻ TERAZ!

4 komentarze

KJeż 19 maja, 2023 - 05:46 - 05:46

Chyba powielajá swoje wypowiedzi – rok temu legioniści gęgali że czas wziąć rewanż za brązowy medal. Za rok będzie ponownie – „czas wziąć rewanż za ostatni półfinał;)

Odpowiedz
kibic 19 maja, 2023 - 07:41 - 07:41

Jeśli wg Vinalesa Koszarek jest ich jednym z najlepszych obrońców, to Śląsk może spać spokojnie…

Odpowiedz
Luka 19 maja, 2023 - 09:23 - 09:23

Vinales to obecnie najlepszy obcokrajowiec w EBL. Jeśli on i Holman utrzymają formę z ostatnich tygodni to śląsk jest bez szans.

Odpowiedz
Ad 22 maja, 2023 - 16:27 - 16:27

Tak, jest 2:0 a Vinales na parkiecie póki co nie istnieje.

Odpowiedz

Napisz komentarz

Najnowsze wpisy

@2022 – Strona wykonana przez  HashMagnet