– Może niektórzy zawodnicy myśleli, że na tym parkiecie będzie nam się grało łatwo. Byli w błędzie. Liga jest inna niż w przeszłości i trzeba być na to gotowym. Przed meczem robiliśmy skauting. To bardzo interesujące, że niektórzy nasi gracze mimo tego wyszli na boisko jakby nie mieli świadomości, którzy gracze naszych rywali grożą rzutem z dystansu, a którzy nie. Jakby nie wiedzieli który z nich będzie grał pod koszem, a który na obwodzie. Twarde Pierniki grały prostą koszykówkę, ale niektórzy nasi gracze nie byli na to przygotowani. To niewiarygodne! – narzekał na postawę swoich podopiecznych trener Zastalu Virginijus Sirvydis.
Zielonogórzanie już po pierwszej kwarcie tracił w czwartek do rywali 10 punktów (16:26), a w przerwie przewaga gości urosła do 18 punktów (30:48). Ponad 2 tysiące kibiców zebranych w hali CRS nie doczekało się tego wieczora emocji.
– W pierwszej kwarcie straciliśmy 26 punktów – choć miałem wrażenie, że około 30 – a zakończyliśmy ją mając na koncie zaledwie jeden faul. To niedopuszczalne, musimy się obudzić. Musimy być twardsi w ataku i zdecydowanie mądrzejsi w obronie. Musimy używać fauli i grać z takim samym poświęceniem jak w poprzednim sezonie. Póki co odnoszę wrażenie, że niektórzy zawodnicy po prostu nie rozumieją, o co ich proszę – mówił 51-letni litewski trener Zastalu.
Najwięcej punktów dla gospodarzy – po 13 – zdobyli w czwartek Sindarius Thornwell (3/11 z gry) i Matczak. Wracający do gry w Zastalu po ponad 5-letniej przerwie wychowanek klubu trafił tylko jeden z pięciu rzutów z gry. Wykorzystał natomiast 10 z 12 rzutów wolnych.
– Moi podopieczni grali, jakby kompletnie zapomnieli nasze przedmeczowe założenia taktyczne. Dla przykładu: zawodnika z nr 18 (Viktor Gaddefors – przyp. red.) mieliśmy odcinać od podań, ale kompletnie tego nie robiliśmy. Pozwoliliśmy mu grać tak, jak lubi. To niewiarygodne. Niektórzy gracze mogą mówić, że prosimy ich o zbyt wiele, ale wierzę, że grając w innych klubach też mieli do czynienia ze skautingiem. W poprzednim sezonie wszyscy mnie rozumieli i było OK. Wierzę, że teraz potrzeba na tylko trochę więcej czasu – mówił Sirvydis.
W zespole toruńskim najlepszymi graczami byli w czwartek Divine Myles (19 punktów, 8/12 z gry), Abdul Malik Abu (10 punktów i 14 zbiórek) oraz Michael Ertel (18 pkt). Dominik Wilczek miał kłopoty ze skutecznością (3/11 z gry), ale do 11 punktów dołożył 10 zbiórek.
Zdecydowanie większe kłopoty z umieszczaniem piłki w koszu mieli jednak gospodarze – trafili tylko 20 z 63 rzutów z gry (31.7 procent).
– Trafialiśmy za 2 punkty na poziomie 35 procent skuteczności, mimo że mecz był rozgrywany w naszej hali. Przecież rzucaliśmy do tych samych obręczy, co podczas treningów. Gdyby to była skuteczność za 3, zrozumiałbym, ale ta liczba layupów, które dzisiaj spudłowaliśmy… – zawieszał głos trener Sirvydis. – Musimy po prostu pracować ciężej – dodawał po chwili.
Jego zespół będzie miał teraz sporo czasu, by popracować w spokoju przed kolejnym meczem – Zastal w trzeciej kolejce zagra dopiero w kolejną niedzielę 20 października, podejmując w swojej hali Legię Warszawa.
STATYSTYKI Z MECZU ZASTAL – ARRIVA TWARDE PIERNIKI
6 komentarzy
To był mecz chyba dwóch najsłabszych drużyn w lidze. Poziom mizerny, ale że kibicuję „Piernikom” to chociaż wynik się zgadza, bo patrząc na grę to bolały zęby. Składne zespołowe akcje to można policzyć na palcach jednej ręki. Wszystko oparty na indywidualnych akcjach. Myles to nie jest jedynka do kreowania gry, to chytrus na punkty. On tego nie potrafi, kozłuje gdzieś w okolicy linii środkowej gdzie bardzo łatwo go zmusić do błędu. 10 sek. przed końcem akcji i oddaje Ertelowi piłkę , żeby coś wymyślił. Abu może liczyć tylko na to co sam wyszarpie pod koszem, bo wczoraj dostał jedną piłkę od Gaddeforsa. Szwed to chyba najbardziej rozumny gracz w tym zespole, ale za 3 lepiej niech nie rzuca. Ertel niech rzuca, potrafi to robić i ok. Mam wrażenie, że Wilczek i Tomaszewski w tej grze będą słabo wykorzystani. Szkoda, że Kunc kontuzjowany bo Białorusin to narwany gość, ale w obronie cieniutki. Z taką grą w ataku jak wczoraj , to w starciu z mocniejszymi fizycznie zespołami, które będą mocno naciskać będzie dramat. Będzie rozpaczliwa walka o utrzymanie.
Jeszcze Arka wygląda słabo, tam całą grę trzyma Kolenda.
to początek dla zastalu 0-4, się zapowiada
Ta gwiazda z NBA w Zastalu to totalne nieporozumienie. Gość jest mijany w obronie jak worek kartofli. Nic dziwnego, że cała drużyna przechodzi obok meczu skoro “gwiazda” ma tak bardzo gdzieś grę zespołu. Wydaje mi się, że bez niego ta drużyna wyglądałaby lepiej. Z nim niestety będzie tylko równia pochyła.
Ktoś spaść musi czy Zastal czy Śląsk jeden szajs
Jestem zażenowany grą Zastalu. Wyglądają jakby byli w połowie okresu przygotowawczego. Ociężali, zagubieni w obronie zespołowej (a do tego wpadali na siebie na zasłonach), a indywidualnie łatwo dawali się mijać (ST). Co oni robią na treningach? A w ataku jeszcze gorzej: kilka nieudanych prób izolacji, jakieś proste dogrania, a tak indywidualne „popisy”… Halo, gdzie jest zespół?
W pierwszej połowie wyglądało, że tylko Filipowi się chciało. No i Marcinowi. A z zagranicznych „gwiazd” po kilku nieporadnych próbach w ataku uleciało powietrze…
Może trener powinien zastanowić się nad swoimi metodami pracy, skoro zespół wygląda na kompletnie zagubiony? W zeszły sezonie pokazał, że potrafił ustawić zespół, a teraz? Tęskno mi za Dariousem Hallem, bo może czasem popełniał błędy w obronie, ale zaangażowania nie można mu było odmówić, no i sporych umiejętności w ataku. A kiedy trzeba to potrafił ciągnąć zespół…
Przed meczem bałem się, że Ertel (prawdziwy MVP pierwszej kolejki) zje obrońców Zastalu. W tym wypadku aż takiej tragedii nie było, ale i tak momentami objeżdżał obronę jak chciał.
Ciekawe co będzie dalej, bo z taką grą Zastal nie ma co szukać w PLK. Po dojściu Filipa zrobił się tłok na obwodzie, a pod koszem dalej słabo. Na desce z Toruniem było fatalnie.
Może Filip zmotywuje resztę do ciężkiej pracy, bo mamy problem….
Aha, i co się dzieje z Michałem Kołodziejem, który nie może trafić do kosza?