BETCRIS PROPONUJE TRZY FREEBETY ZA TRZY KUPONY – SPRAWDŹ JUŻ TERAZ!
Słaby MVP Kinga – mały problem, słaby MVP Anwilu – duży problem
Andy Mazurczak w serii z Anwilem jest póki co mocno schowany i statystycznie z meczu na mecz wygląda coraz gorzej. W trzecim starciu zanotował ledwie 3 punkty, zbiórkę i asystę. Grał zaledwie 18 minut, choć w całym sezonie to on spędził na parkiecie najwięcej minut. Nie tylko w drużynie Kinga – w całej lidze.
Tego typu obrazek 3-4 minuty przed końcem meczu przy wyniku na styku i braku problemów z faulami Mazurczaka? Mało kto przed rozpoczęciem serii był w stanie sobie go wyobrazić.
Mazurczak w rywalizacji z Anwilem nie może się odnaleźć, gdyż jest dobrze broniony. Włocławianie wybili mu z ręki jego największy atut – czyli grę w pick and rollu. Nie ma jednak wielkich powodów do zmartwień, tak przynajmniej mówi trener Arkadiusz Miłoszewski, który może być zadowolony z wyników i jest przekonany, że czas Andy’ego jeszcze w tych playoff nadejdzie.
Mazurczak nie jest jednak jedynym MVP, który w tej serii jest pod formą. Phil Greene, czyli najlepszy zawodnik rozgrywek FIBA Europe Cup, także nie gra na miarę oczekiwań. Amerykanin zdobywa średnio 9 punktów. Nie jest tak skuteczny i pewny, jak w finale w Cholet. Widać po nim zmęczenie psychiczne ostatnimi tygodniami. Dla Anwilu od dwóch miesięcy praktycznie każdy mecz jest z kategorii „o życie”, to musi to być obciążające.
Tymczasem włocławianie potrzebują trafień Amerykanina i jego świetnej gry. A także dużych minut spędzanych na boisku. W meczu numer 3, przegranym przez Anwil 9 punktami, Greene był +13.
Rzuty wolne? Protesty nic nie dadzą
W całej serii King oddał o 33 rzuty wolne więcej od Anwilu, czyli średnio ma ich aż o 11 więcej na mecz. 11 okazji na łatwe punkty więcej w wyrównanej serii ma niebagatelne znaczenie. Zwracał na to uwagę już dwukrotnie podczas konferencji prasowych trener Anwilu Przemysław Frasunkiewicz. W jego głosie ewidentnie można było wyczuć niezrozumienie wobec decyzji sędziowskich.
Rzeczywiście, Anwil fauluje dużo. Część gwizdków jest mocno oprotestowywanych przez koszykarzy z Włocławka, ale linia sędziowania jest taka sama dla obu drużyn. Tu nikt nic protestami nie ugra. Anwil, jeśli chce pozostać w grze o półfinał, po prostu musi się do zastanych warunków dostosować. A kontrowersyjne decyzje sędziów? Będą zawsze, po prostu trzeba z tym żyć.
Tony Meier zna odpowiedzi na wszystkie pytania
Jeśli King rozstrzygnie tę serię na swoją korzyść, to najlepszy gracz zespołu ze Szczecina w tym ćwierćfinale jest już właściwie znany. Tony Meier jest podporą ofensywy Kinga. To pewniak, wokół którego można grać akcje każdego rodzaju. Amerykanin jest wyjątkowo regularny – w kolejnych meczach zdobył 17, 17 i 18 punktów. Do niego należy też większość kluczowych, trudnych trafień Kinga w końcówkach.
Pewna ręka Meiera także w meczu numer 3 podcięła skrzydła goniącemu Anwilowi. Włocławianie w ataku celują w skrzydłowego Kinga. Często stawiający zasłonę ma podprowadzić Amerykanina, by ten był zmuszony do przekazania krycia i obrony kozłującego z Włocławka. Meier jednak nie przegrywa wielu takich sytuacji, a po drugiej stronie boiska sam szkoli rywali. Jeśli włocławianie bronią pick and popa z Meierem „klasycznie” – ten rzuca za 3. I często trafia. Jeśli zmieniają krycie – bierze na plecy niskiego obrońcę i mądrze rozegrywa akcje pod siebie lub podaje go kolegów.
Póki co to właśnie Tony Meier jest zdecydowanym MVP tej serii.
Niemal wszystkie drobiazgi też dla Kinga
O koszykarskich detalach mówił na konferencji prasowej po meczu nr 3 trener Anwilu. O zgubionej piłce w kozłowaniu, o złych decyzjach w obronie. Pewnie też gdzieś po głowie chodziły mu takie sytuacje jak przestrzelony layup w kontrze Lee Moore’a czy trafiona przez Alexa Hamiltona trójka z połowy boiska. W starciu tak równych drużyn faktycznie decydują drobiazgi i trudne rzuty. W trzecim meczu były atutem Kinga.
Jedni powiedzą, że to może być szczęście, ale nie wypada nie docenić talentu koszykarzy. Niesamowite trójki Meiera czy Moore’a – to są właśnie te zagrania, o których mówimy. Coś z niczego, punkty zdobyte w sytuacji kryzysowej. Po trzech starciach można powiedzieć – pomimo game-winnera Vica Sandersa! – że to King jest drużyną, która ma na swoim koncie więcej takich trafień.
Lee Moore i Victor Sanders muszą być szybsi
Odpowiedź na pytanie która drużyna lepiej sobie radzi w ataku bez trójek, jest banalna. To oczywiście King, który jest drugą najrzadziej rzucającą z dystansu drużyną w lidze. Anwil z trójek żyje i nimi się napędza. W meczu numer 3 było o nie jednak wyjątkowo ciężko. Generowanie otwartych pozycji nie jest proste, gdy mecz jest wolny, obrona skupiona, a na dodatek na prawie każdym pick and rollu dochodzi do zmiany krycia.
Stworzenie dogodnej okazji na rzut to efekt wymuszenia pomocy w obronie rywala. Można to zrobić dwojako – albo przez doprowadzenie do mismatchu, albo poprzez wygranie sytuacji 1 na 1, co najczęściej oznacza minięcie rywala. Anwil ma z tym kłopot od początku sezonu i choć transfery Lee Moore’a i Victora Sandersa znacząco sytuację poprawiły, to w serii z Kingiem wspomniani Amerykanie mają problem z zostawieniem obrońców za swoimi plecami.
Anwil musi się w tym względzie zdecydowanie poprawić, obwodowi z Włocławka muszą być efektywniejsi w grze 1 na 1 i w generowaniu otwartych rzutów dla kolegów, o ile ta seria ma jeszcze wrócić do Szczecina.
Jeśli Anwil będzie się wciąż jedynie siłował w starciu z Kingiem w „grze za 2” – już w niedzielę może zakończyć sezon.
BETCRIS PROPONUJE TRZY FREEBETY ZA TRZY KUPONY – SPRAWDŹ JUŻ TERAZ!
1 komentarz
Panie Grzegorzu słucham i czytam Pana od lat i uważam za świetnego analityka basketu. Jako urodzony Włocławianin jestem zawsze sercem i duchem z Anwilem . Jednak rozum podpowiada mi King. Są po prostu bardziej zbilansowani muszę jednak pochwalić Anwil za skauting bo chyba Pan przyzna ,że Malik i Victor to strzały w 10 i raczej grają mocno powyżej wcześniejszych oczekiwań. Lee już teraz mało kto pamięta ( my kibice tak przynajmniej większość z nas) ,że ciągnął nas jak byliśmy w kryzysie i mam wielki szacunek dla niego za usunięcie się trochę w cień Phila i Victora kiedy było widać, że są w większym gazie. Reasumując wie Pan ,że duch naszej drużyny + kibice jest obecny w HM a to oznacza, że magia legendarnego półfinału z ZG może wrócić w każdej chwili. Tony Meier czyli X Factor w tej serii też jest tylko człowiekiem ( chociaż do tej pory dla mnie zimny killer i cyborg w pozytywnym sensie dla Kinga nie dla nas;)). Ja bardzo wierzę w Anwil i zawsze bez względu na wynik końcowy daje z siebie wszystko na trybunach. Nasi udowodnili już w tym roku ,że stać ich na duże rzeczy w krytycznych chwilach i tego się trzymajmy. Serdecznie pozdrawiam