Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>
– No nareszcie, wrócił Garrett Nevels, na jakiego czekaliśmy! – mogli zakrzyknąć fani Trefla w drugiej kwarcie sobotniego meczu, gdy zespół z Sopotu budował przewagę po serii trafień amerykańskiego strzelca. Gospodarze prowadzili do przerwy 43:36 i mogli uwierzyć w końcowe zwycięstwo tym bardziej, że Śląsk miał ogromne kłopoty ze skutecznością z dystansu.
Swobodniej, bardziej zespołowo grający Trefl po przerwie miał już nawet 16 punktów przewagi (59:43), gdy kolejne rzuty trafiali Jarosław Zyskowski (znakomity przez cały mecz) i Jean Salumu. Śląsk miał dobrze dysponowanego Aleksandra Dziewę ale raczej nastawiał się na przełamanie z dystansu. Trochę dziwiły na przykład kolejne próby rzutów z daleka Martina. Po 30 minutach mieliśmy wyraźne 61:50 dla gospodarzy.
I kilka chwil później było…. 64:64 – po serii błędów Strahinji Jovanovicia, dobrych kontrach Śląska, trójkach DJ-a Mitchella i Justina Bibbsa oraz jednej bardzo ważnej, ale złej decyzji sędziów. Gdy w końcu na dobre rozkręcił się też Jeremiah Martin, przechwytujący piłki i trafiający z faulem, mistrzowie Polski przejęli ten mecz, a ich lidera nikt już do końca spotkania nie zdołał dogonić.
Amerykanin skończył z efektowną linijką statystyczną 19 punktów, 6 zbiórek, 7 asyst i 4 przechwyty. Śląsk zniszczył Trefla w ostatniej kwarcie aż 34:14, wygrał serię 3:1 i w półfinale zmierzy się z Legią Warszawa.
Statystyki z meczu Trefl Sopot – Śląsk Wrocław >>
Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>