Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>
Weekend derbowy w PLK, więc nie mogłem wybrać innego meczu z 1 Ligi do obejrzenia, jak ten z lokalną rywalizacją. Wypełniona hala Gwardii w Koszalinie, bardzo dużo grupa kibiców z oddalonego o 44 km Kołobrzegu – jeszcze przed podrzutem piłki wiedziałem, że będzie się fajnie oglądało to spotkanie. Zawsze kiedy jest atmosfera, mecz zyskuje +10 do atrakcyjności.
Już na samym starcie na pierwszy plan wysunęła się rywalizacja Artura Łabinowicza z Piotrem Śmigielskim. Jeden i drugi dostawali sporo akcji izolacyjnych, w których mieli kreować przewagę i punkty. Atak Żaka jednak zdecydowanie bardziej skoncentrowany był wokół jednej postaci – kiedy z parkietu schodził Łabinowicz, to wchodzący na niego Jakub Dłoniak przejmował rzuty od swojego kolegi.
W pewnym momencie proporcja rzutów pary Łabinowicz-Dłoniak do reszty zespołu zaczęła być już naprawdę niezdrowa i Kotwica odskoczyła (w całym meczu wspomniany duet oddał połowę rzutów całego zespołu). Kołobrzeżanie uruchomili kolejnych zawodników i na tym wiele zyskali – cztery trójki (prawie z rzędu) trafił gorący Damian Pieloch i gospodarze musieli gonić.
W zespole z Kołobrzegu sześciu graczy skończyło ten mecz z dwucyfrową zdobyczą punktową i w mojej ocenie stwarzanie zagrożenia z kilku pozycji zrobiło robotę w tym meczu. Żak jednak ma taki skład jaki ma i musiał zawierzyć swój los liderom. Łabinowicz w drugiej połowie szarpnął – najpierw skończył podniebny lob od Mateusza Kaszowskiego wsadem, a potem trafił trzy trójki z rzędu.
Hala w Koszalinie poderwała się na równe nogi i zaczęły się bardzo duże emocje. Goście w tych warunkach funkcjonowali jednak znacznie lepiej – dobrą zmianę dał Paweł Dzierżak, który dzięki swojej szybkości mijał rywali i punktował z najbliższej odległości. Swoje z dystansu dołożyli także Patryk Pułkotycki i Witalij Kowalenko i Żak nie był w stanie już odwrócić losów tego spotkania – było 95:83 dla gości.
Jeszcze kilka słów o zawodnikach zagranicznych, bo przy okazji każdego zespołu staram się zwrócić na nich szczególną uwagę. Arnold Sanders – oprócz atletyzmu ciężko przypisać mu jakąś pozytywną cechę. Zresztą Amerykanin gra sezon na 32% skuteczności z gry, więc to mówi samo za siebie.
Za grę Kotwicy odpowiedzialny jest za to znany z PLK James Washington. Nie byłem i nie jestem fanem „talentów” Amerykanina i w tym meczu też raczej on różnicy nie robił – dużo gry na półdystansie, mało efektywne rzuty i.. -1 z nim na parkiecie (tylko on i Mikołaj Kurpisz w statystyce +/- byli na minusie).
Łapiąc trochę dalszą perspektywę, mając na uwadze także to, co już w tym sezonie obejrzałem, jestem w stanie przychylić się do stwierdzenia, że Kotwica jest w stanie namieszać. Żeby tak się stało potrzebna jednak znacznie lepsza gra bliżej obręczy – przeciwko lepszej obronie niż ta koszalińska może być dużo trudniej o tak wiele otwartych pozycji na dystansie.
Żaka z kolei także chciałbym zobaczyć w play off – dla samej otoczki i Łabinowicza, czyli generatora highlightów. Koszalinianie mogą wygrać z każdym po szalonym meczu, ale potencjału na zwycięstwo w serii raczej w tej drużynie nie widać (tu jeszcze gorzej wygląda strefa podkoszowa). W każdym razie – to był dobry mecz i oby z taką atmosferą spotkania były rozgrywane wszędzie, także w PLK.
Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>