Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>
King to dziś gwarancja poziomu
Przemysław Żołnierewicz, po świetnym sezonie w barwach Enea Zastalu BC Zielona Góra, po awansie do reprezentacji narodowej, myślał latem o wyjeździe za granicę. To naturalne, że chciał się sprawdzić na jeszcze wyższym poziomie, w końcu jest w swoim prime. Ostatecznie nie udało się znaleźć satysfakcjonującego klubu w mocnej lidze i „Żołnierz” zdecydował się przezimować przez jakiś czas w Gdyni i dalej rozglądać się za okazją.
Teraz wiemy, że Przemek zakotwiczy przynajmniej na najbliższe półtora roku w Szczecinie. Zapewne podniosą się głosy lekko kpiące, że „to wyjechał”. Ja jednak jestem zdania, że Szczecin to prawie zagranica i to nie tylko z geograficznego punktu widzenia. King to zespół z poziomu europejskiego, naprawdę jakościowy, grający w Lidze Mistrzów i na pewno ponownie walczący o mistrzostwo Polski.
Po co wyjeżdżać dla samego wyjazdu? Zwiedzać można w trakcie wakacji. W tych całych poszukiwaniach Żołnierewicza zapewne chodziło o jak najlepszy klub i dalszy rozwój, a niekoniecznie o podpisanie kontraktu nowinowanego w euro. Nie jest wcale tak prosto wyjechać do lepszego klubu niż mistrz Polski, naprawdę. Czy Aleksander Dziewa na pewno gra teraz w lepszej drużynie (Hamburg Towers)? Czy jak Marcel Ponitka wyjeżdżał do grającej w VTB Parmy, to zmieniał klub na lepszy? Czy Michał Michalak grając w Mittledeutscher był w lepszej drużynie niż top PLK? Niekoniecznie.
Ja się cieszę, że reprezentant Polski będzie grał w mistrzu kraju, że będzie miał okazję choć przez chwilę rywalizować na poziomie Ligi Mistrzów. Wiadomo, że wyjazd do dołów ligi niemieckiej daje możliwość cotygodniowej rywalizacji z lepszymi ekipami, ale z drugiej strony jakość na treningach wcale nie byłaby lepsza niż w Kingu.
Już nie będzie liderem
„Żołnierz” w poprzednim sezonie i także przez te ostatnie tygodnie w Arce, był postacią centralną zespołu, w którym grał. Miał rzuty, miał piłkę, miał minuty. W Kingu będzie musiał się jednak przestawić na rolę bardziej reprezentacyjną. Trener Arkadiusz Miłoszewski ma już w jakimś stopniu zbudowaną hierarchię w drużynie i nie wywróci jej teraz do góry nogami dla Żołnierewicza.
Przemek jest graczem bardzo inteligentnym, do tego uniwersalnym, więc można być w miarę spokojnym, że dostosuje się do wymagań trenera. Niemniej ciekawe jest to, jaką rolę ostatecznie przypisze mu Miłoszewski, który w drużynie ma już jednego zawodnika w typie Żołnierewicza, czyli Zaca Cuthbertsona.
Amerykanin, razem z Andym Mazurczakiem, są obecnie liderami Kinga. Ciężko jest sobie teraz wyobrazić sytuację, w której któryś z nich straci posiadania i minuty, wpływ na zespół. Trener Miłoszewski zmierzy się więc z delikatnym problemem bogactwa, bo przecież oprócz „Żołnierza” wkomponować w zespół trzeba jeszcze Filipa Matczaka, który dopiero rozegrał kilka spotkań.
Potencjał w obronie w górę, ale atak?
Mazurczak, Matczak, Żołnierewicz, Cuthbertson – tych wszystkich graczy można określić mianem dobrych/bardzo dobrych obrońców. Niewątpliwie po transferze Przemka potencjał defensywny Kinga poszedł w górę. Wystarczy pomyśleć, jak dobry może być taki zestaw jak wyżej w play off – swobodne zmiany krycia, duża fizyczność, świetna praca na nogach, inteligentne pomoce.
Obrona Kinga będzie tylko lepsza, jestem przekonany. Pytanie jak będzie z atakiem, bo co by nie mówić, szczecinianie zamienili właśnie strzelca wyborowego (Jhonathana Dunna) na zawodnika, który wciąż walczy z łatką słabo rzucającego z dystansu (Żołnierewicza). Trójki we współczesnym baskecie są bardzo ważne, bez nich ciężko sobie wyobrazić sprawnie funkcjonującą ofensywę jakiegokolwiek zespołu. Strzelców w Kingu jednak zrobiło się już całkiem niewiele.
Przed rokiem także martwiłem się o trójki Kinga. No i zdobył mistrzostwo. Tym razem będzie podobnie?
Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>