Spójnia pierwszy mecz ćwierćfinału z Anwilem przegrała 19 punktami, półfinału z Kingiem – różnicą 18. W drugich meczach obu serii, mimo porażek poniesionych na parkietach rywali, była dużo bliższa sukcesu. Wczoraj w Szczecinie nawet całkiem blisko.
Co wiemy po półfinale nr 2?
Andrzej Mazurczak jednak chodzi po ziemi
W meczu numer 2 lider Kinga oddał tylko 4 rzuty i zdobył 2 punkty w 27 minut. To najsłabszym występ Andy’ego Mazurczaka pod względem punktowym w całym sezonie. Przecież jeszcze chwilę temu zdobywał 30 punktów w Warszawie. Obrona Spójni skutecznie uniemożliwiała mu rozgrywanie pick and rolli tak jak on lubi, kiedy może wziąć rywala na plecy i decydować, czy rzuci, czy poda do któregoś z kolegów. Mazurczak za zmuszany do oddawania piłki (agresywna obrona wysokiego na zasłonie), albo Spójnia zmieniała krycie i tym samym też broniła się przed jego wjazdem na kosz, a to właśnie ten element gry jest najważniejszy w przypadku przydatności Mazurczaka dla zespołu.
Oczywiście lidera Kinga nie dało się tak do końca ograniczyć, bo jednak rozdał 8 asyst, a zespół z nim na boisku był na plusie, ale i tak sztab Spójni może mieć powody do zadowolenia. Drugie spotkanie półfinału było już rozgrywane bardziej na warunkach zespołu ze Stargardu, w tempie które może mu pozwolić na nawiązanie walki z rywalami. Jeśli Andy nie może po swojemu czarować, trafiać tych swoich floaterów czy rzucać piłek nad kosz do centra, to Kingowi dużo trudniej jest złapać rytmu w ataku.
Kilka asyst do Tony’ego Meiera ustawionego na trójce ciężko nazwać rytmem.
Spójnia w ćwierćfinale zabrała Anwilowi jego tożsamość, jego grę w ataku.Przesterowanie obrony pomiędzy meczami 1 i 2 przez sztab Spójni ma służyć temu samemu – zabraniu Kingowi komfortu w ofensywie.
Michał Nowakowski w roli X Factora
Michał Nowakowski w poniedziałkowym meczu zdefiniował stwierdzenie boiskowy weteran. Mimo że na parkiecie zameldował się dopiero w drugiej kwarcie, to dał zespołowi dokładnie to, czego on potrzebował. Trafił statyczne trójki, sprytnie ograł tyłem do kosza niższego rywala. Był po prostu punktem zaczepienia w ataku, kolejnym graczem stwarzającym naprawdę duże zagrożenie dla obrony Spójni.
Skończyło się na 10 punktach w 11 minut gry. Czego chcieć więcej? Trener Arkadiusz Miłoszewski ma ten komfort, że w każdej chwili może wyciągnąć asa z rękawa jakim jest Nowakowski, ale może także w ogóle go nie używać, a tak doświadczony i świadomy gracz jak Michał, też to zrozumie.
Właśnie od tego są w końcu weterani, tak nieocenieni w mistrzowskich zespołach. Trener Spójni Sebastian Machowski takiego pola manewru na swojej ławce nie ma.
Mnogość opcji też po stronie Kinga
Jak już ustaliliśmy – drugi mecz półfinału nie był wybitny w wykonaniu Mazurczaka. Zac Cuthbertson i Darryl Woodson także w ofensywie miewali lepsze występy, a obrona Spójni „odrobiła lekcje”. Mimo to jednak Kingowi wystarczyło potencjału ofensywnego, by „przepchać” ten mecz. Mnogość opcji w ataku w zespole ze Szczecina jest na tyle duża, że nawet kiedy liderzy są ograniczeni przez obronę rywala, to nadal jest komu zdobywać punkty.
Wspomniany Nowakowski, do tego dalekie trójki Matta Mobleya czy wreszcie Meier, który jest takim bezpiecznikiem w systemie Kinga. Kiedy gra się nie klei zawsze można posłać do niego piłkę na low post czy po prostu podać mu na obwodzie. Ręka w najważniejszych momentach drży mu wyjątkowo rzadko. Amerykański skrzydłowy jest idealnym graczem na playoff, zawodnikiem który na różne sposoby jest w stanie pokarać obronę rywala.
Znów – Spójnia takiego potencjału, tak wielu opcji w ataku nie ma.
1 komentarz
Mecz nr. 2 mocno ” uszyty ” dla Kinga niestety. szkoda, że grają sędziowie, a nie parkiet. Żeby nie było jestem kibicem ze Szczecina