W maju Uvalde — położone na południowy zachód od San Antonio, nieopodal granicy z Meksykiem – znalazło się na ustach wszystkich. Niestety, powód był potworny: trzecia najkrwawsza strzelanina w historii USA. Oszalały nastolatek pozbawił w niej życia 19 dzieci i dwie nauczycielki miejscowej szkoły podstawowej.
Pewnie doskonale pamiętacie Steve’a Kerra i jego tyradę.
Wczoraj Uvalde odwiedzili San Antonio Spurs Jeremy’ego Sochana.
– Moja córka na własne oczy widziała idącego z karabinem przez szkolny korytarz zamachowca. Akurat wszedł do innej klasy. Słyszała strzały, do tej poty panicznie boi się ludzi, którzy wyglądają podobnie do niego. Nie chce opuszczać domu. Ale gdy usłyszała, że do jej szkoły przyjadą Spurs, dała się namówić – mówiła jedna z uczestniczek spotkania.
– To dla nas wielki zaszczyt, że mogliśmy przywrócić choć odrobinę uśmiechu na twarze dzieci. Wiemy z jak dużym ciężarem się zmagają. Skoro byliśmy w stanie choć trochę rozchmurzyć im jeden dzień, to my już traktujemy go jako dla nas udany – mówił Keldon Johnson, który w nadchodzącym sezonie może być najlepszym graczem Spurs.
Obrazki chwytające ze serce.
Dziś Spurs rozegrają kolejny, trzeci mecz sparingowy przed zaplanowanym na 19 października spotkaniem z Charlotte Hornets, które zainauguruje ich 50. sezon w NBA. O godzinie 1 w nocy czasu polskiego podejmą New Orleans Pelicans. Mecz z trybun AT&T Center ma obserwować tysiąc kibiców z liczącego raptem 16-tysiecy mieszkańców Uvalde.
W dwóch sparingach Sochan zdobył dla Spurs 10 punktów, trafiając 3 z 10 rzutów z gry. Dzisiaj w nocy może się zmierzyć z coraz lepiej spisującym się Zionem Williamsonem.