PGE Spójnia Stargard – 9 zwycięstw.
MKS Dąbrowa Górnicza – 9 zwycięstw.
AMW Arka Gdynia – 9 zwycięstw.
Tak, „Igrzyska Śmierci w PLK” tak naprawdę dopiero się rozpoczynają! O tym kto spadnie zadecydują dopiero trzy ostatnie kolejki sezonu zasadniczego. Po 10 zwycięstwa mają jeszcze ekipy z Gliwic, Zielonej Góry oraz Ostrowa Wielkopolskiego (Stal jako jedyna ma jeszcze do rozegrania jeszcze cztery mecze)
Sobotni mecz na szczycie dna Orlen Basket Ligi Spójnia – MKS w Stargardzie nie rozczarował. Wszyscy, którzy spodziewali się większej dawki emocji niż dobrej koszykówki już po pierwszej kwarcie mogli czuć się w pewnym sensie usatysfakcjonowani: obie drużyny złożyły się jej w trakcie na 9 start, zaliczając zaledwie 4 asysty.
Później przez zdecydowaną większość meczu na prowadzeniu byli gospodarze. W drugiej kwarcie, także wykorzystując zastanawiającą rotację trenera MKS, który zdecydował się na dłuższy fragment zerezygnować w komplecie z amerykańskiego tercetu, który odpowiadał za 16 z 21 asyst drużyny Cobe Williams (23 punkty), Raymond Cowels (8 pkt, 8 zbiórek ) i Tyler Cheese (6 pkt), gospodarze zyskali nawet 14 punktów przewagi.
MKS się jednak nie poddawał i kilkukrotnie zmniejszał straty. Lepsze fragmenty gry miewali w jego barwach także ci gracze, po których niczego dobrego byśmy się nie spodziewali. Z Davidem Hookiem (6 punktów w 6 min) na czele. Ekipę z Dąbrowy w meczu utrzymywał obok szalonego Williamsa głównie najlepszy na boisku Mattias Markusson. Szwed do 17 puntków dołożył 12 zbiórek. W trakcie jego 28 minut gry goście okazali się lepsi od Spójni aż o 21 punktów.
Najważniejsze dla losów spotkania okazały się końcowe minuty. Od stanu 71:60 dla gospodarzy wszystko się zmieniło. O 180 stopni! 17 kolejnych punktów zdobyli goście, wykorzystując kompletną stagnację i brak wyrazistego lidera, który byłby w stanie wziąć ciężar walki na własne barki w zespole Spójni. Gdy nieco minutę przed końcem za 3 trafił Williams, było właściwie po meczu.
Prezes Spójni, którą chwilę później na trybunach wychwyciły kamery telewizyjne, wyglądała na zdruzgotaną. Opuszczając halę sympatycy Spójni, nie po raz pierwszy w tym sezonie żegnali swoich koszykarzy przeraźliwymi gwizdami.
Ale przecież nic straconego! Walka o utrzymanie w PLK trwa jednak w najlepsze, a Spójnia wciąż ma duże szanse, by wyjść z niej zwycięstwo. Z MKS wciąż zachowuje lepszy bilans dwumeczu, podobnie jak z GTK. Stargardzianie przegrali natomiast dwukrotnie z Arką.
Z grupy drużyna najmocniej zagrożonych spadkiem uciekło GTK Gliwice, które w sobotni wieczór sensacyjnie pokonało Legię w Warszawie 87:84. Stołeczny zespół fatalnie rozpoczął mecz i po pierwszej połowie przegrywał aż 24:50. Po zmianie stron ekipa Heiko Rannuli rzuciła się do odrabiania strat, zdobyła aż 60 punktów, ale zabrakło jej czasu.
W barwach GTK do świetnego początku sezonu nawiązał Mario Ihring. Słowacki rozgrywający miał 19 punktów, 11 asyst i 8 zbiórek (chociaż też 6 strat i tylko 6/18 z gry). 15 punktów zdobył dla gości Martins Laksa, a 13 Chris Czerapowicz.
Legii nie uratowała skuteczna gra Kamerona McGusty’ego (29 punktów) i Ojarsa Silinsa (19). Obaj trafili 5 z 9 rzutów za 3, ale koledzy z zespołu dołożyli tylko 4 z 15. Zespół Heiko Rannuli nie po raz pierwszy miał ogromne problemy z organizacją gry – mieli tyle samo asyst co strat (po 17). Z zerowym dorobkiem punktowym występ zakończył Andrzej Pluta jr (20 minut, 0/5 z gry). Był to pierwszy występ bez żadnej zdobyczy reprezentanta Polski od 1 kwietnia ubiegłego roku.
Mecz w Warszawie z trybun oglądał trener reprezentacji Polski Igor Milicić. Obserwując grę Pluty nie mógł być epatować optymizmem, myśląc o zbliżającym się EuroBaskecie.
W pierwszym sobotnim meczu żadnych emocji nie było. Czarni zaskakująco łatwo ograli aż 79:56 PGE Start. Zajmujący przed tą kolejką wysokie trzecie miejsce w tabeli lublinianie, jedna z lepszych ofensywnie drużyn tego sezonu, mieli piramidalnie wielkie problemy ze zdobywaniem punktów – trafili tylko 5 z 32 rzutów za 3. W końcówce meczu najedli się jeszcze więcej strachu, gdy kulejąc boisko opuszczał będący jednym z liderów zespołu Tyran De Lattibeaudiere. Jamajczyk będzie zapewne jeszcze pewnie poddawany badaniom, lecz jest nadzieja, że uraz kolana nie okaże się poważny.
Czarnych do zwycięstwa poprowadził tercet Loren Jackson (20 pkt, 4 asysty), Justice Sueing (17 punktów, 9 zbiórek), Alex Stein (19 punktów, 6/8 z gry).
Dzięki tej ekipa ze Słupska są razem z Górnikiem Wałbrzych, który wcześniej w sobotę trochę niespodziewanie ograł mistrzów Polski z Sopotu, jest obecnie najpoważniejszym kandydatem do zdobycia miejsca w Top6 na zakończenie sezonu zasadniczego (gwarantuje grę w playoff). Obie drużyny mają w tym momencie bilans 15-12. Będące za ich plecami na miejscach 8-9 Twarde Pierniki i Śląsk o jedną wygraną mniej.
5 komentarzy
Ta liga jest nieprzewidywalna, kompletnie, porąbana, bo meeegsłaba, ale za to ciekawa.
Won stąd obrzydliwy szczuju, tu jest miejsce tylko dla prawdziwych kibiców.
Wszyscy doskonale rozumieją, że nie to nie prawdziwy Kugelmass pisze te krótkie chamskie teksty, tylko albo Tomek WKS albo Stary Kaesiak, dwie najbardziej zajadłe indywidua tu bywające.
Prawdziwy Kugelmass pisze na zupełnie innym poziomie i każdy trzeźwo myślący to widzi.
Szambo, w jakim zamienia się fiorum SuperBasketu to „zasługa” Pana Tomasika i reszty redaktorów, którzy w pogoni za klikalnością a więc i kasą, zrezygnowali z twardej rejestracji nicków.
I mamy co mamy.
Patrząc na poziom gry prezentowany w ciągu całego sezonu przez Legię, wczorajszą wygraną GTK nazwałbym najwyżej niespodzianką.
Legia to chyba najbardziej nieprzewidywalna drużyna. pPotrafią gładko przegrać z GTK i wygrać wyraźnie na wyjeździe z Awnilem czy zniszczyć 30 pkt Trefla w ich hali.