Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>
Zastal w Toruniu musiał sobie dalej radzić bez Kamaki Hepy i Dariousa Halla, których klub wciąż nie może zgłosić do ligi z uwagi na zakaz transferowy nałożony przez FIBA. Ich brak był mocno odczuwalny, bo gracze, którzy kilka dni wcześniej zapewnili zielonogórzanom pierwszej zwycięstwo w tym sezonie w lidze ENBL, wyraźnie już tyle energii nie mieli. Kulała skuteczność – goście zdobyli tylko 29 punktów w pierwszej połowie, kiedy w starciu z litewskimi Szawlami rzucili 60 oczek w 20 minut.
Twarde Pierniki nie do końca jednak potrafiły odskoczyć rywalom. Zaznaczanie swojej przewagi szło im topornie, choć niewątpliwie to torunianie schodząc na przerwę pozostawili po sobie lepsze wrażenie. Problemy były głównie pod koszem – kompletnie zagubiony był Gligorije Rakocević, który choć kompletował kolejne zbiórki, tak punktów już nie dorzucał. Dobrze mecz rozpoczął Aljaz Kunc (11 punktów w 11 minut), ale niestety dla gospodarzy Słoweniec wpadł w problemy z przewinieniami.
Gospodarze weszli w trzecią kwartę z 2-punktowym prowadzeniem i wiele wskazywało, że w końcu będą w stanie powiększać przewagę. Stanowcze „nie!” powiedział jednak Marcin Woroniecki, który trafił dwie trójki z rzędu. Włocławianin po 5 trójkach w meczu z Szawlami tym razem uzbierał 4 trafienia z dystansu w całym spotkaniu.
Równie szybko co Woroniecki, odpowiedział Rakocević, który w przerwie wyraźnie się pozbierał. Czarnogórzec zdobył 6 oczek z rzędu i przewaga w pomalowanym Zastalu nie była już tak oczywista. Torunianie zaczęli forsować tempo próbując przy tym wykorzystać zmęczone nogi Zastalu.
Ostoją zespołu z Zielonej Góry, płucami i mózgiem, jest Novak Musić, ale i on zaczął ciężko oddychać, a w ataku z kolei nie mógł przebić się przez obronę Wojciecha Tomaszewskiego. To właśnie ten nacisk na liderze Zastalu była kluczem do budowy przez Twarde Pierniki 7-punktowej zaliczki (a musicie wierzyć, że akurat w tym meczu to naprawdę dużo). Mocno nastawiony na rzucanie za 3 punkty Trey Diggs także w końcu się przełamał, choć nie miało to wpływu na wynik, bo i Paweł Kikowski trafił zza łuku.
Atak gości kręcący się wokół Geoffreya Groselle’a działał mocno chaotycznie, ale gościom wreszcie wpadło kilka rzutów i przed czwartą kwartą wciąż losy tego meczu były otwarte. Przyczynił się do tego Michał Pluta, który w pierwszej połowie wiele posiadań zepsuł, ale za to już po przerwie był ważną postacią pogoni Zastalu za Twardymi Piernikami.
Torunianie mieliby na pewno bezpieczniejszą przewagę, gdyby problemów ze skutecznością nie miał Goran Filipović. Chorwat po 30 minutach miał na koncie tylko 5 celnych rzutów z 16 prób, co nie jest zbyt dobrym wynikiem. W czwartej kwarcie, na szczęście dla zespołu z Torunia, na parkiet wrócił Aljaz Kunc, który kontynuował znakomite granie w ataku (w sumie miał aż 26 punktów, 8/10 z gry i 8/9 z wolnych!).
Zrobiło się +9, co szybko zniwelował Musić. Serb szarpał jak mógł i nawet jak nie trafiał rzutów po swoich wejściach, to mógł liczyć na dobitkę Groselle’a. Pojedynkę Kunca z Plutą trwał w najlepsze, ale Zastal nie był w stanie już dogonić rywali. Po akcji 2+1 Wojciecha Tomaszewskiego, a potem trafieniu Cela, było już 81:72 i goście mając 100 sekund na odrabianie strat, byli na straconej pozycji.
Twarde Pierniki ostatecznej pokonały Zastal 85:74 i zgarnęły pierwsze zwycięstwo w sezonie.
Statystyki z meczu Twarde Pierniki – Zastal >>
Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>