Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>
Transfer w Gliwicach Divante Moffitta (5 minut i 2 punkty w debiucie) wyraźnie zmotywował Koby’ego McEwena. Kanadyjczyk po kilku słabych meczach spotkanie ze Śląskiem rozpoczął rewelacyjnie. McEwen trafiał bardzo trudne rzuty i już do przerwy uzbierał 16 punktów. Tyle samo miał na koncie Josh Price, ale jego świetna dyspozycja jest już swego rodzaju regułą. Na plecach tej dwójki GTK w pierwszej połowie zbudowało 13 punktów przewagi.
Moment grozy dla gospodarzy wydarzył się w trzeciej minucie trzeciej kwarty. Przy zbiórce poślizgnął się Kadre Gray i po upadku opuszczał boisko przy asyście kolegów z drużyny. GTK bez lidera musiało sobie radzić jednak tylko kilka minut, bo Kanadyjczyk po chwili wrócił na parkiet. Gliwiczanie pod jego nieobecność poradzili sobie wzorowo, a główną postacią był Martins Laksa, który kilkukrotnie w tym meczu sugestywnym zwodem wysyłał obrońców w powietrze, by po chwili trafić otwarty rzut.
Jedną z „ofiar” pompek Łotysza był Jakub Nizioł, który po kilku tygodniach nieobecności wrócił do gry. Reprezentant Polski odmienił atak Śląska. Od razu pojawił się w nim ruch, były ścięcia do kosza i dynamiczne przejście z obrony do ataku. Nizioł skończył mecz z 7 punktami. Wyjątkowo dobrze także czuł się tego dnia Andrii Voinalovych, który z 20 punktami okazał się ostatecznie najlepszym strzelcem Śląska. Ukrainiec trafiał z dystansu, ale też dobrze korzystał ze swoich przewag, zwłaszcza w minutach, kiedy GTK było zmuszone grać niskim graczem na pozycji numer 4.
GTK układało się bardzo długo w tym meczu niemal wszystko. Jego przewaga urosła nawet do 14 oczek. Przyszło jednak załamanie, które zapoczątkowało nieszczęśliwie ratowanie piłki przez Graya. Trener Paweł Turkiewicz padł na kolana, jakby wiedział, że zaraz może wydarzyć się tragedia.
Trudno mu się dziwić – gliwiczanie w pięciu kolejnych akcjach tracili piłkę albo faulowali w ataku, a Śląsk w każdej kolejnej akcji zdobywał punkty. Z dystansu przełamał się nawet Marek Klassen, który wcześniej skuteczny był tylko spod samej obręczy.
Śląsk momentalnie zbliżył się do rywali na odległość jednego posiadania. Wrocławianie nie przełamali jednak wyniku, ale zaczęło się przeciąganie liny. Mecz wszedł w zaciętą końcówkę. A jak crunchtime, to oczywiście piłka najczęściej lądowała w rękach Price’a, który (jak wyliczył ostatnio Puls Basketu), jest najskuteczniejszym zawodnikiem w lidze w zaciętych końcówkach. Trener Śląska Jacek Winnicki próbował zaskoczyć rywali niskim składem bez centrów (i jednocześnie wykorzystać cztery faule Price’a), ale szybko ta taktyka obróciła się przeciwko niemu, bo Price’a można było zatrzymać co najwyżej faulem pod samą obręczą.
Goście wciąż byli jednak blisko, a jak w końcu Price nie trafił z półdystansu, po kolejnych asystach Klassena (trzy kluczowe w ostatnich dwóch minutach) doprowadzili do remisu. Dobry fragment zaliczył Kendale McCullum, który trafił trójkę, a potem skutecznie wykończy akcję 2+1. Wydawało się, że Śląsk po kolejnej dobrej obronie będzie mógł wyjść na prowadzenie, ale wówczas Nizioł uderzył przypadkiem Laksę, co sędziowie uznali za faul w ataku.
Koszykarze GTK w ostatniej minucie zmarnowali trzy akcje przy remisie, ostatnią z nich Gray, który fatalnie przestrzelił spod kosza, gdy już udało mu się minąć obrońcę. Po drugiej stronie faulowany był Mateusz Zębski i to jego jeden celny rzut wolny załatwił sprawę. Gospodarze nie zdążyli już oddać rzutu, Śląsk wygrał 87:86.
To był dla wrocławian powrót z wyjątkowo dalekiej podróży. Wcześniej w tym meczu prowadzili tylko raz – 3:2. Wicemistrzowie Polski wciąż mają o dwie porażki więcej od drużyn zajmujących miejsce w czołowej ósemce w tabeli,, ale o pościgu za szeroko rozumianą ligową czołówką po wygranej w Gliwicach mogą przynajmniej realnie myśleć.
Śląsk na ósmym miejscu w tabeli PLK i jego pojedynek w I rundzie playoff z faworytem do mistrzowskiego tytułu z Włocławka? Wizja równie odległa, co frapująca!
STATYSTYKI Z MECZU GTK – ŚLĄSK
Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>