Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>
Właściwie każda piramida finansowa prędzej czy później musi runąć. Ta, którą od lat w Zielonej Górze budował właściciel Zastalu Janusz Jasiński, klub będący jeszcze niedawno wizytówką sportową miasta, doprowadziła pod względem sportowym do kompletnej ruiny.
Czwartkowy mecz drużyny prowadzonej przez Davida Dedka – będący zarazem pierwszym po opuszczeniu Zastalu przez Geoffreya Groselle’a – był smutnym podsumowaniem dokonań dotychczasowego właściciela. Zdziesiątkowany odejściami kolejnych zawodników zespół z rozkojarzonymi koszykarzami, nie otrzymującymi wypłat na czas? Efekt mógł być tylko jeden – emocje związane z wynikiem końcowym wyparowały już po pierwszej kwarcie. Goście z Torunia po zaledwie 10 minutach walki prowadzili aż 38:17.
– Dziś dostaliśmy mocny cios, padliśmy na kolana. Teraz jest pytanie czy jesteśmy w stanie się podnieść i iść dalej – obrazowo przedstawiał sytuację zespołu trener Zastalu.
Gdyby spojrzeć chłodnym okiem na sytuację drużyny Dedka, można byłoby powoli rozwieszać koszykarskie klepsydry. W obecnym składzie, przy patowej sytuacji finansowo-organizacyjnej, los (czytaj: spadek) Zastalu byłby właściwie już teraz przesądzony. Przecież ta drużyna nie może nawet dokonać żadnego transferu nowego zawodnika spoza PLK. By móc wzmocnić skład i przedłużyć szanse na utrzymanie, Zastal musi znaleźć pieniądze nie tylko na pensje nowych koszykarzy, ale także spłacić należności tym, którzy obecnie reprezentują jego barwy, a także trzem zawodnikom i trenerom z przeszłości dysponującym odpowiednimi wyrokami sądowymi. Tylko ta ostatnia operacja wiąże się z kosztem zbliżającym się do pół miliona złotych.
Tymczasem w klubowej kasie hula wiatr.
– Na przestrzeni ostatniego 1,5 miesiąca ze źródeł miejsko-marszałkowskich dostaliśmy 400 tys. złotych, a nie 2,5 mln czy 5 – narzekał wczoraj w rozmowie z Jackiem Białogłowym z „Radia Zielona Góra” Janusz Jasiński.
Odłączenia sportowo ledwo żyjącego pacjenta od respiratora jednak nie będzie. Władze miasta i województwa, które od miesięcy bezskutecznie starały się różnego rodzaju naciskami przekonać dotychczasowego właściciela, by ten oddał im władzę nad zadłużonym po uszy klubem ewidentnie w końcu dopięły swego.
– Ja teraz realizuję pewien plan, jak pacjent na sali operacyjnej. Jest lekarz, który wie co trzeba zrobić, żeby ten pacjent przeżył. Ostatnią rzeczą, którą chciałbym teraz robić to podejmować jakiekolwiek decyzje – przyznaje Jasiński.
Przedstawiciele miasta i województwa lubuskiego od dawna czekali na to, by pragnący zjeść ciastko (czytaj: spłacić miejskimi pieniądzmi długi) i jednocześnie je zachować (czytaj: klub jako właściciel) Jasiński zaczął mocniej „krwawić”. Ostatnio zdał sobie sprawę z tego, że jeśli nie pójdzie na ustępstwa, klub którego potęgę przed laty sam budował, zdobywając po drodze pięć tytułów mistrza Polski, niebawem po prostu przestanie istnieć. Po przegranym 89:110 meczu z Twardymi Piernikami dotychczasowy właściciel klubu z Zielonej Góry chyba w końcu ostatecznie to zrozumiał.
– Jest już podjęta decyzja u mnie w domu, że pozbywamy się akcji klubu, że sprzedajemy je, żeby nie mieć z tym klubem tyle do czynienia co dzisiaj. Natomiast czy zostawimy sobie jakąś część? Zobaczymy. Myślę, że wszyscy musimy sobie jednak zdawać sprawę z tego, że idzie nowe. Niech to nowe pokaże swoją twarz – mówi w rozmowie z RZG Jasiński.
Na ostatnim meczu swoje niezwykle istotne trzy grosze do sytuacji klubu dołożyli kibice Zastalu. Wywiesili transparent ze znamiennym hasłem „Tego co piękne nie zapomnimy, teraz o wycofanie się prosimy„. Jasiński się do tego nie przyzna, ale był to dla niego wyjątkowo bolesny cios. On też mógł mieć wpływ na ostateczną decyzję o oddaniu władzy nad klubem.
– Dzisiaj rano dzwoniłem do przedstawiciela kibiców, by dowiedzieć o co im chodzi, bo zielonego pojęcia nie mam. A to, że zejdę, to zejdę – spokojnie. Decyzja została podjęta dawno. (…) „Janusz, w końcu cię uwolnią z tego kieratu i będziesz mógł żyć normalnym życiem” – usłyszałem ostatnio od żony. Skończył się pewien etap życia (…) Dzięki Bogu, że pan marszałek i prezydent miasta zgodzili się dalej dzierżyć odpowiedzialność finansową za klub – mówi właściciel Zastalu.
„Nawet jeśli Janusz Jasiński zostanie w radzie nadzorczej, mimo że ma większościowy pakiet akcji (ok. 90 procent) to – zgodnie z ustaleniami – nie będzie miał większości głosów. Decyzje miałyby zapadać większością 80 procent głosów członków rady” – donosi RZG.
Trudno wątpić w to, by nowi szefowie klubu – czyli władze miasta i województwa – nie poradzili sobie z zapewnieniem odpowiedniego finansowania. Ich pacjent pod względem sportowym ma jednak ogromny problem. Dysponuje zdecydowanie najsłabszym składem w PLK. W najbliższych dniach nowi szefowie klubu z prezesem Wojciech Skibą na czele zamierzają jednak zrobić wszystko, by próbować ratować zespół przed spadkiem. Można spodziewać się, że Zastal spłaci należności wobec wierzycieli z wyrokami sądowymi i obecnych zawodników, a także zatrudni kilku nowych koszykarzy.
Tylko czy to wystarczy? Zastal po serii trzech porażek jest jednym z trzech zespołów zamykających tabelę PLK z dorobkiem 4 zwycięstw. Do zachowania ligowego bytu niezbędnych może być 7-8 wygranych meczów. Trenera Dedka bez względu na wysokość środków, które zostaną wpompowane w zespół, czeka trudne zdanie. Przebudowa drużyny w środku sezonu to zawsze problem, a czasu do najważniejszych meczów pozostało niewiele. Kluczowy z Sokołem Łańcut już w czwartek 25 stycznia.
Znajdując się na największym sportowo-organizacyjnym zakręcie od końcówki XX wieku, Zastal potrzebuje nie tylko pieniędzy i nowych graczy, ale także jakiegoś impulsu, który wywołałby większe wsparcie kibiców niż podczas meczu z Twardymi Piernikami.
Zastal – Twarde Pierniki 17:38 po I kwarcie
— Karol Wasiek (@K_Wasiek) January 11, 2024
Demolka 😬
7/9 za 3…
I jeszcze wymowny transparent na trybunach…#plkpl pic.twitter.com/OZTHVsmwi6
Zielonogórski zespół w tym sezonie spisuje się na własnym parkiecie fatalnie, zdecydowanie najgorzej w PLK. Wygrał przed swoimi kibicami zaledwie jeden z ośmiu meczów. Tymczasem na przełomie stycznia i lutego w swojej hali rozegra trzy, które mogą być kluczem do walki o utrzymanie – z Sokołem, MKS i GTK.
Gdy trener Dedek szuka jak nowych koszykarzy, szefowie klubu rozważają różne opcje, by pod względem marketingowym pokazać wszystkim dookoła, że oto rządzony przez nich Zastal rozpoczyna nowy rozdział w swojej bogatej historii. Czy sprowadzenie będącego symbolem wszystkiego co najlepsze w zielonogórskiej koszykówce 37-letniego Waltera Hodge’a byłoby pod względem sportowym dobrym pomysłem? Wątpliwe.
Gdyby jednak Portorykańczyk nie pojawił się w Zielonej Górze w roli sportowego zbawcy, lecz marketingowej maszyny, która miałaby ściągnąć na trybuny hali CRS tłumy kibiców? Chcielibyśmy to zobaczyć! Jak również komplet widzów na trybunach hali CRS już podczas meczu z Sokołem!
To może być dla najbliższej przyszłości Zastalu spotkanie równie istotne jak wiele tych z niedalekiej przeszłości, których stawką bywały medale mistrzostw Polski.
Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>
5 komentarzy
„Jest lekarz, który wie co trzeba zrobić, żeby ten pacjent przeżył.”
Jasiński zachowuje się jak znachor Zięba a nie jak lekarz.
Barany, nawet nie potraficie bezbłędnie tekstu transparentu zacytować. Ręce opadają.
Niech ten Zastał wkońcu spadnie i skończy się ta szybka z grą na kredyt i obiecywania mi jak to był wielki klub. i emocje. Zorganizują sobie puchar Europy sami trzeciej ligi. A śmiali się z Anwilu.
Janusz ma znajomości, ale na grę w OBL bardziej zasługuje Noteć Inowrocław. Im szybciej ten gościu pożegna się z koszykówką, tym lepiej.
same ploty jak w pomponiku. Zero rzetelności. Panie Tomasik! Zeszedł pan na psy gorsze niż zastal