Selcuk Ernak podpisał z Anwilem kontrakt latem ubiegłego roku i miał on obowiązywać aż do 2026 roku. Włocławski klub na samym początku informował jednak, że zawierał on opcję rozstania już po pierwszym sezonie. Warunkiem wejścia drugiego roku kontraktu tureckiego szkoleniowca w życie był awans do półfinału playoff.
Cel wyznaczony umową został przez zespół prowadzony przez Ernaka zrealizowany, ale bylibyśmy bardzo mocno zdziwieni, gdyby faktycznie poprowadził on włocławski zespół z kolejnym sezonie.
Powód? Podstawowy to oczywiście ogromne rozczarowanie postawą sportową drużyny w kluczowych momentach sezonu. O ile z półfinałową porażkę z Legią wiele osób we Włocławku mogłoby się pogodzić, to styl w którym została poniesiona – gładkie 0:3, poniedziałkowa klęska 80:101 w decydującym meczu w Warszawie – poczucie klęski mocno potęguje.
Trudno się dziwić, że atmosfera w zespole jest daleka od idealnej. O pełną mobilizację przed rozpoczęciem walki o brązowy medal nie będzie lekko, a sytuacji na pewno nie poprawią doniesienia medialne napływające z Turcji, sugerujące że trener Anwilu jest bliski podpisania kontraktu na kolejny sezon z Trabzonsporem – w sezonie 2025/26 beniaminkiem tamtejszej ekstraklasy.
Z naszych informacji wynika zresztą, że oferta z Trabzonu nie jest jedyną, na jaka na swoim rodzimym rynku może liczyć Ernak i jaką obecnie rozważa.
Część kibiców z Włocławka zapewne piekli się, słysząc te informacje, przypominając sytuację sprzed roku, gdy już pod sezonie wyszło na jaw, że Przemysław Frasunkiewicz w jego trakcie negocjował warunki umowy z kolejnym pracodawcą z Bundesligi. Tak naprawdę obie sytuacje nie są jednak porównywalne.
Nie tylko ze względu na to, że wówczas kontrakt z Anwilem polskiemu szkoleniowcowi po sezonie po prostu wygasał. Także ze względu na to, że obecna sytuacja może być tak naprawdę dla klubu z Włocławka całkiem… pozytywną informacją.
Czy klubowi z Włocławka zależy na tym, by na kolejny sezon zatrzymać obecnego trenera? Można zakładać, że słowo „niekoniecznie” tylko częściowo oddawałoby przemyślenia szefów Anwilu w tym zakresie. Porażka sportowa stała się faktem, a dodatkowo – z tego co można było usłyszeć już od dłuższego czasu czasu – w ostatnich miesiącach turecki szkoleniowiec nie był osobą, z którą współpraca układała się zupełnie bezproblemowo.
Ponieważ jednak Ernak po awansie do półfinału playoff ma ważną umowę z Anwilem, niewykluczone, że zespół z Kujaw na zapisie automatycznie przedłużającym okres jej trwania po prostu… zarobi.
Buyouty płacone przez kluby z bogatszych lig zespołom z tych biedniejszych, gdy chcą od nich pozyskać najlepszych graczy są dużo częściej spotykane od tych uiszczanych za trenerów – ale niewykluczone, że sytuacja Selcuka Ernaka oraz jego umowy z Anwilem właśnie tak się może skończyć.
– Anwil może liczyć na buyout nawet w wysokości ok. 50 tysięcy dolarów – słyszymy nieoficjalnie od osoby świetnie zorientowanej w realiach europsjekiego basketu.
Zanim jednak turecki szkoleniowiec na dobre wróci do swojej ojczyzny, będzie musiał jeszcze poprowadzić włocławski zespół w dwóch meczach o brązowy medal sezonu 2024/25. Biorąc pod uwagę doniesienia na temat jego przyszłości i dość naturalny stan demobilizacji w zespole po stracie szansy na zdobycie mistrzostwa – Anwil wcale nie musi być faworytem tej rywalizacji.
Bez względu na to czy przyjdzie mu walczyć z PGE Startem czy z Treflem. Czwarty mecz półfinału z udziałem obu drużyn w środę w Lublinie, zespół prowadzony przez Wojciecha Kamińskiego prowadzi 2:1.