Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>
Czwarte kwarty dla Kinga
Zespół ze Szczecina w pierwszym meczu wygrał czwartą kwartę 30:19, a w drugim 25:17. W obu przypadkach po 30 minutach to Stal była na prowadzeniu i generalnie przez większość spotkań wyglądała lepiej. Ostrowianie jednak nie potrafili dowieźć zwycięstwa.
Uproszczona gra w końcówkach, zmiany krycia w obronie i atakowanie 1 na 1 lub 2 na 2 w ofensywie działały na korzyść Kinga, który w takiej grze czuje się bardzo dobrze, co pokazały już ćwierćfinały z Anwilem. W drużynie ze Szczecina jest komu „zamykać mecze”. Są liderzy, są gracze świetni w generowaniu przewag 1 na 1, którzy zmuszali obronę Stali do pomocy i potem rozrzuceniem piłki precyzyjnie znajdowali wolnych partnerów.
Ostrowianie nie radzili sobie przy zmianach krycia, wyjęta w poniedziałek na końcówkę obrona strefowa także nie dała porządnego efektu. King zdobył 55 punktów w dwóch czwartych kwartach w sumie i można wysnuć wniosek, że jeżeli w kolejnym meczu Stal nie wygra przekonująco, to może wcale nie wygrać i seria się już zakończy.
Samotność Skele
Ajgars Skele jest jedynym rozgrywającym w składzie Stali, choć i on sam raczej przez całą karierę był określany jako combo guard, a nie prawdziwa jedynka. Niemniej taką rolę w Ostrowie pełni i wywiązuje się z niej znakomicie, co zaowocowało kontraktem na przyszły sezon. Sęk w tym, że Łotysz jest jeśli chodzi o kreowanie gry osamotniony. Pomagać w teorii mają mu Michał Michalak i Mateusz Zębski, ale oni raczej nigdy bez rozgrywającego na parkiecie nie biegali.
To zagrożenie było widoczne przy wyborze Michalaka. Ryzyko zostało podjęte i być może słusznie – wcale nie jest powiedziane, że prawdziwa jedynka sprawiłaby, że Stal grałaby lepiej. King potrafi jednak tę słabość składu Stali uwypuklić i prowadzi 2:0 w serii półfinałowej, a trener Andrzej Urban musi się głowić, jak przetrwać minuty bez Skelego.
Zespół z Łotyszem na parkiecie ani w jednym ani w drugim meczu nie był na minusie (0 i +1), co jeszcze dobitniej pokazuje, że ostrowianie przegrywają tę serię w momentach, gdy muszą sobie radzić bez rozgrywającego.
Stali brakuje opcji B do gry z piłką w rękach, opcji która w sytuacji 1 na 1, a do tych sprowadzają się końcówki zaciętych spotkań, byłaby w stanie wykreować sobie lub partnerowi rzut. Żeby tak się jednak stało trzeba minąć i sprowadzić na siebie pomoc lub „wyprostować rękę”. Ostrowianie tych dobrych rzutów nie oddają w czwartych kwartach serii z Kingiem, bo nie potrafią wygrać sytuacji 1 na 1. Tylko tyle i aż tyle, sól koszykówki.
Kreowanie trójek Stal w rywalizacji z drużyną ze Szczecina zmuszona jest do gry pod kosz, co nie jest jej stylem. Ostrowianie potrafią dograć piłkę do Nemanji Djurisicia, potrafią stworzyć okazje na punkty dla Damiana Kuliga czy nawet Markusa Loncara, ale to nie są akcje, które przez cały sezon napędzały ofensywę Stali. Brakuje trójek, brakuje pozycji do oddawania tych trójek i nic dziwnego, że po obu meczach właśnie o rzuty z dystansu pytali dziennikarze Andrzeja Urbana na pomeczowej konferencji.
Ostrowianie w dwóch spotkaniach trafili 9 razy zza łuku, kiedy w sezonie średnio w jednym meczu zaliczali 10,2 celnych trójek. King wykonał więc znakomitą robotę zabierając Stali jej tożsamość. Obrońcy ze Szczecina są blisko strzelców, defensywa zespołowa wykluczyła także akcje pick and pop z Kuligiem i Stal musi grać w obcą grę. Kinga grę.
„Swoje” kosze w Ostrowie być może pozwolą odwrócić tę serię Stali, albo chociaż przetrwać do kolejnego meczu, ale problem jest gigantyczny i nie wystarczą kosmetyczne zmiany, a potrzebna jest gruntowna przebudowa systemu ofensywnego (i 40 minut Skelego).
Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>