Zawodnicy “Stalówki” od samego początku sobotniego starcia z niepokonanym Anwilem przeważali. Kluczowi zawodnicy nie zawodzili, stając się gwarantem budowania przewagi. Solidna dyspozycja strzelecka Tyquana Rolona (16 punktów), nadspodziewana skuteczność Tima Lambrechta (23), odpowiedzialność Marta Rosenthala (13 pkt, 8 asyst) oraz dający wartościowe minuty z ławki Mateusz Zębski (19 punktów, 7/8 z gry i 6 zbiórek) świetnie napędzali grę ostrowian.
Ekipa Selcuka Ernaka ospale weszła w mecz, jedynie na chwilę obejmując prowadzenie w połowie pierwszej kwarty. Gospodarze grali konsekwentnie w ataku, wykorzystując warunki fizyczne Lambrechta w strefie podkoszowej. Twarda obrona zatrzymująca indywidualne popisy włocławian i płynne przejście z obrony do ataku dały im dwucyfrowe prowadzenie już po pierwszych 10 minutach meczu (29:18)!
Brak kontuzjowanego Luke’a Nelsona był momentami w grze Anwilu bardzo widoczny. Brytyjczyk był zwykle tym zawodnikiem, który potrafił uspokoić grę zespołu lub w odpowiednim momencie ją przyspieszyć. Kamil Łączyński świetnie zastąpił go dopiero w ostatniej kwarcie, gdy grał niczym prawdziwy weteran. Opanował sytuację i jak za najlepszych lat był generałem swojej drużyny. To on w końcówce zdobył punkty na wagę zwycięstwa!
Na trybunach od początku atmosfera była gorąca, a na boisku goręcej zrobiło się po przerwie, gdy włocławianie przez pierwszych kilka minut wciąż walili głową w mur i nie byli w stanie odrabiać strat. Wśród zawodników nasilała się frustracja, a emocjom najbardziej dał się ponieść DJ Funderburk. W trakcie minuty “zgarnął” dwa przewinienia techniczne – za dyskusje z arbitrem oraz celowe kopnięcie Jana Wójcika, który chwilę wcześniej go sfaulował – i osłabił drużynę. Z punktu widzenia trenera Ernaka uszczuplił przede wszystkim rotację podkoszową Anwilu. Ale dla Turka nie oznaczało to końca świata! Wręcz przeciwnie, jego drużyna zaczęła wracać do meczu.
Dwie “trójki” w wykonaniu Luke’a Petraska i Kamila Łączyńskiego w czwartej kwarcie przybliżyły Anwil do rywala na jeden punkt. Stal z powodu krótkiej rotacji coraz mocniej cierpiała i z każdą minutą jej gra traciła na efektywności.
Świeżo dokooptowany do składu Anwilu Ronald Jackson Jr aż do czwartej kwarty w tym meczu nie dał się zapamiętać właściwie z niczego. Ostatecznie to on stał się jednak cichym niespodziewanym bohaterem, gdy trafił dwukrotnie zza łuku w ostatnich minutach. Moglibyśmy się tego nie doczekać, gdyby do grona wykluczonych z gry za nadmiar fauli nie dołączył wcześniej Nick Ongenda. Łącznie Jackson spędził na boisku niemal 12 minut, zdobywając 6 punktów i 2 zbiórki. Szeroki skład z sześcioma obcokrajowcami zbudowany latem przez szefów klubu z Włocławka procentuje!
Mimo tych dwóch ciosów ze mało spodziewanej strony Tasomix Rosiek Stal w końcówce i tak mogła w sobotę wygrać. Pech tej drużyny jednak nie opuszcza. Urazu w trakcie meczu nabawił się Rosenthal. Estończyk wrócił na boisko, ponownie upadł na parkiet i zwijał się z bólu, trzymając się za kolano. Świetne występy kilku graczy nie zdołały także ukryć niedociągnięć pozostałych. Tego dnia do udanych z pewnością nie zaliczy Paxson Wojcik, który nie dość, że zdobył tylko 5 punktów, to w ostatnich dwóch minutach przy remisie nie trafił otwartego rzutu zza łuku oraz wyszedł z piłką poza boisko.
Akcja, która zadecydowała o losach meczu, wywołała wiele dyskusji i choć minęły od niej niemal 24 godziny wciąż zbudza wiele kontrowersji. Tyquan Rolon rzucał z dystansu na zwycięstwo, jednak w kontakcie z Luke’em Petraskiem upadł na boisko. Amerykanin oddając rzut nieco wysunął nogi do przodu, ale gwizdki sędziów milczały.
4 komentarze
a o kompromitacji Śląska (i to u siebie) żadnego artykułu?
Na pewno będzie. W samym tym tygodniu wypuścili bodaj 4 teksty / strzały w WKS. Klapy z Dąbrową na pewno nie odpuszczą. Jeśli przynajmniej połowa z tego, co było mówione w tym tygodniu jest prawdą… to naprawdę sporo nam kulturowo i sportowo brakuje do dawnego Wielkiego Śląska. eh…
Dziękuję za odpowiedź.
Atmosfera meczu udzieliła się nawet parze komentatorów Jankowski Dylewicz i to do takiego stopnia, że nie zauważyli drugiego technika dla Fundenburga. Przez trzy kwarty krytykowali Petraska, który okazał się najlepszym punktującym. Podważanie decyzji sędziów to już chleb powszedni cóż jaka stacja tacy komentatorzy.