Choć DJ Cooper do zespołu Śląska dołączył zaledwie kilka tygodni temu, od początku stało się jasne, jak ogromny wpływ będzie miał na jego grę. Amerykanin po atakowanej stronie boiska jest boiskowym generałem, na którego wrocławski zespół czekał od kilkunastu miesięcy. Napędzana jego podaniami gra Śląska z miejsca staje się bardziej kompletna. Problemy? Są dwa. Pierwszy polega na tym, że Amerykanin ma spore ograniczenia w defensywie. Drugi, który może martwić szefów Śląska jeszcze bardziej – ma problemy zdrowotne.
W piątek Cooper spędził na boisku w trakcie meczu z Dzikami zaledwie 15 minut. Powodem był naciągnięty mięsień łydki. Amerykanin za tydzień będzie świętował 34. urodziny. Wcześniej przez wiele miesięcy pozostawał bez przynależności klubowej, więc nie przyjechał do Polski w pełni przygotowany do gry na wysokim poziomie intensywności. Uchronienie go przez poważniejszymi kłopotami ze zdrowiem i jednoczesne zadbanie o to, by zespół pod względem sportowym wyszedł na prostą – to obecnie naprawdę duże wyzwanie dla szefów klubu z Wrocławia.
W ciągu 15 minut gry w meczu z Dzikami Cooper zaliczył sześć asyst, a cała reszta jego kolegów przez pełne 40 minut meczu dołożyła jedynie osiem. Nie można odmówić woli walki Marcelowi Ponitce (28 minut, 4 punkty, 8 zbiórek), ale on po prostu nie jest rozgrywającym – miał więcej strat (4) niż asyst (3). O tym, że roli tej nie jest w stanie spełniać także Jeremy Senglin (11 punktów, 5 zbiórek, 3 asysty) wie już chyba każdy kibic interesujący się PLK.
Problemy Śląska zaczynają się na pozycji gracza kreującego akcje z piłką z ręku, ale na tym się nie kończą. We Wrocławiu coraz mocniej wyczuwalne wydaje się zniecierpliwienie związane ze stylem prowadzenia drużyny przez Miodraga Rajkovicia. Serb, który już wcześniej zrzucał winę za niepowodzenia drużyny także na osoby decydujące o polityce transferowej klubu decyduje się momentami na równie odważne, co zadziwiające decyzje. W piątek mimo że drużyna nie mogła rozpędzić swojego ataku trzecim najdłużej przebywającym na boisku zawodnikiem po Senglinie i Ponitce był Kenen Blackshear (27 minut, 4 punkty, 3 zbiórki), gracz z bardzo ograniczonymi możliwościami ofensywnymi.
Wciąż choćby cienia dawnej formy nie odzyskał Adam Waczyński (10 minut, 2 punkty). Najwięcej punktów dla Śląska zdobył w piątek Daniel Gołębiowski (15, 5/10 z gry). Wobec braku Reggie Lyncha i Angela Nuneza więcej czasu dostał Adrian Bogucki (26 min, 12 punktów, 6/9 za gry), ale na Dziki to wszystko było za mało. Zespół Krzysztofa Szablowskiego dysponuje naprawdę dobrą defensywą, potrafi wywierać nacisk na rywalach mających problemy z organizacją gry. W drugiej połowie Dziki pozwoliły Śląskowi na zdobycie zaledwie 26 punktów. Dla gości najwięcej zdobyli Janari Joesaar (14) oraz Mateusz Szlachetka i Andre Wesson (po 12).
Dla wrocławian to już czwarta porażka w meczu ligowym przed własnymi kibicami. Łącznie ze starciami z zagranicznymi rywalami w Lidze Mistrzów podopieczni Miodraga Rajkovicia z siedmiu meczów tego sezonu we Wrocławiu wygrali zaledwie jeden. Ich sytuacja w tabeli Orlen Basket Ligi nie jest zbyt różowa. Terminarz też Śląska nie rozpieszcza – kolejne dwa mecze ligowe rozegra w Słupsku, Stargardzie i Ostrowie Wielkopolskim, a w drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia podejmie w Hali Stulecia Anwil.
Jeśli Śląsk nie zacznie wygrywać, gorący stanie się znów nie tylko temat wymiany Lyncha na lepszego środkowego, ale także poszukiwań nowego trenera.
Obecnie tylko Arka Gdynia i Stal Ostrów Wielkopolski mają na koncie więcej porażek od Śląska. Stal ma jednak w końcu powody do optymizmu. W piątek w niezłym stylu po twardym boju w gorącej atmosferze (brawo kibice z Wałbrzycha za liczne przybycie!) zespół Andrzeja Urbana ograł Górnika Zamek Książ Wałbrzych.
Na ten mecz kibice z Ostrowa Wielkopolskiego czekali cierpliwie wiele miesięcy – warto było! Damian Kulig po wyleczeniu kontuzji kolana wrócił do gry, a jego zespół od razu wygrał bardzo ważny mecz. Były reprezentant Polski spędził na boisku prawie 20 minut, zdobywając 7 punktów i wymuszając pięć przewinień rywali. Po raz pierwszy w barwach Stali zagrał także Jakub Parzeński i wypadł bardzo pozytywnie – w trakcie 15 minut do 7 punktów dołożył też 7 zbiórek. Miał najwyższy wskaźnik plus/minus w zespole (+15).
Dla Górnika to druga kolejna wyjazdowa porażka po serii trzech zwycięstwa w halach rywali na przywitanie z PLK. Najwięcej punktów dla drużyny Andrzeja Adamka zdobyli w piątek w Ostrowie Toddrick Gotcher (20) i Maciej Bojanowski (12).
4 komentarze
Niestety… Trener Śląska kombinuje na siłę – Lynch niewidoczny, Cooper z problemami zdrowotnymi, Waczyński po długiej nieobecności wraca a Senglin z Ponitką to nie jest para rozgrywających. Trzeba podziękować za brązowy medal i to docenić,jednak jest nowy sezon a z możliwościami budowania składu po swojemu „Jugol” zawiódł. Czas otworzyć oczy to i szybko poukładać to z nowym trenerem
Każdy kolejny dzień okupacji stanowiska przez Miodraga R. sprawia, że straty będą coraz trudniej odwracalne.
Do tego wielka nadzieja białych okazała się być na glinianych łydkach, a legendarny strzelec dalej tylko legendarny.
Pesymista by powiedział: jest tak źle, że gorzej być nie może.
A optymista: może!
A już zaczęło to jakoś wyglądać i znów piach…
a tak dobrze Śląsk grał w przerwie na reprezentację……………….