Oczywiście, jak się uprzeć historię piątkowego meczu można zamknąć w jej ostatnim akcie, którym były – przy stanie 83:86 – trzy kolejne rzuty wolne spudłowane przez lidera Stali Aigarsa Skele. To było fatalne podkreślenie nieszczególnie udanego występu Łotysza, który wcześniej w tym sezonie PLK trafił 10 z 11 rzutów z linii. W Słupsku Skele mial 13 punktów i 6 zbiórek, lecz w bardzo wyrównanym meczu w trakcie 32 minut, które spędził na boisku, Stal okazała się słabsza od Czarnych aż o 14 punktów.
– Wiedzieliśmy, że w drugiej połowie będzie nam trudniej, bo rywale dysponowali szerszym składem. My choćby ze względu na uraz Tima Lambrechta nie byliśmy w pełni sił, ale nie jest to dla nas żadna wymówka – mówił po meczu trener Stali Andrzej Urban.
Jego zespół mimo kłopotów zdrowotnych, które nie opuszczają go właściwie od kilkunastu miesięcy, był dosłownie o krok od wywiezienia ze Słupska dwóch szalenie cennych punktów. Najlepszy mecz w sezonie grał wcześniej często krytykowany estoński skrzydłowy Siim-Sander Vene (26 punktów, 7/10 z gry), który mógł też liczyć na pomoc Paxsona Wojcika (21 pkt). Gdy 1:20 przed końcem Vene trafił rzut z półdystansu, wykorzystując potknięcie Michała Nowakowskiego i wyprowadził Stal na pięciopunktowe prowadzenie (83:78), wydawało się, że jest po meczu.
Nic bardziej mylnego! Po chwili Nowakowski (14 pkt, 4 zbiórki) odpowiedział trójką, a później do gry wkroczy Justice Sueing. Tylko spójrzcie na te dwa wielkie rzuty. Szczególnie na ten w wykonaniu Amerykanina. Sueing udowodnił, że już teraz jest graczem, który pod względem połączenia możliwości motorycznych z niemałymi umiejętnościami technicznymi jest gotów do gry na wysokim poziomie. W drugiej połowie sezonu PLK będzie jedną z tych postaci, których rozwój najbardziej warto obserwować.
Kibice ze Słupska mogą się powoli oswajać z myślą, że w kolejnym sezonie Sueinga w barwach swojej drużyny oglądać już nie będą. O ile tylko nie stanie się cud, i ich klub nagle z 14-15 budżetu PLK nie zbuduje czwartego, czy choćby szóstego…
W samej końcówce meczu goście mogli jeszcze odwrócić jego losy, ale najpierw rzut za 3 punkty spudłował nieskuteczny tego wieczoru Adas Juskevicius (6 punktów, 2/11 z gry), a następnie tuż przed końcową syreną wspomniany pojedynek z samym sobą i presją przegrał na inii rzutów wolnych Skele.
Czarni dzięki wygranej po raz pierwszy w tym sezonie mają na koncie więcej zwycięstw (9) niż porażek (8). Po zmianie trenera, pod wodzą Robertsa Stelmahersa wygrali sześć z ostatnich dziewięciu meczów i mogli nie powiedzieć jeszcze ostatniego słowa. W piątek najwięcej punktów zdobył dla nich Alex Stein (19, 6 asyst). Loren Jackson miał 15 punktów, a Fahrudin Manjgafić jeszcze raz udowodnił, że jest graczem nieodgadnionym. Bośniak zdobył 7 punktów w trakcie 7 minut, ale więcej szans gry od trenera Stelmahersa nie otrzymał. Łotysz miał ku temu swoje powody.
Najlepiej Czarni grali jednak oczywiście wtedy, gdy na boisku przebywał Sueing. W trakcie 24 minut jego gry okazali się lepsi od rywali aż 19 punktów. Jednym słowem – kwadrans, w trakcie którego Amerykanin siedział na ławce rezerwowych, przegrali różnicą 15 „oczek”.
Stal po tej porażce ma bilans 7-10 i – choćby biorąc pod uwagę kolejne trapiące ten zespół problemy zdrowotne – coraz więcej wskazuje na to, że będzie zmuszona do końca sezonu walczyć o awans do playoff.
4 komentarze
Na miejscu łysego poszukał bym ogarniętego coacha bo bolą oczy to co prezentuje ala kopia Milicicia
oszustwo, kroki, punkty nie powinny być zaliczone.
Złomiarze chyba wymyślili sobie rywalizację w koszykarskiego Darwina. Niedawno dali sobie wydrzeć 24-punktowe prowadzenie, wczoraj prowadząc przez 39 i pół minuty, położyli mecz.
Skele nawiązał do dobrej tradycji i w decydującym momencie spudłował, co się dało.
Zębskiemu nie udało się tym razem nikogo brutalnie sfaulować, więc siedział nieswój, wycofany.
Podsumował bym tą przegraną: mała, a cieszy.
i tak mają grać do końca sezonu i od nowego sezonu tak samo a nawet
i lepiej bo jestem wiernym kibicem czarnych tylko szkoda ze co 2 mecz jest w tv