Co mogą zmienić 2-3 godziny w sporcie? Właściwie – wszystko! Stal przyjeżdżała do Gdyni zdołowana po poprzedniej porażce na własnym parkiecie z GTK Gliwice, zajmując ostatnie miejsce w tabeli. Po meczu jej koszykarze i trenerzy opuszczali halę Arki w szampańskich nastrojach – ze świadomością, że w ligowym zestawieniu przynajmniej chwilowo nagle przenieśli się na 13. miejsce. Stal, szczególnie dzięki wyraźnej dominacji w drugiej kwarcie (wygranej aż 28:15), zdominowała ten mecz i pewnie sięgnęła po dwa punkty.
Jednymi z najlepszych graczy gości byli ci, do postawy których szefowie klubu z południowej Wielkopolski mogli mieć ostatnio największe zastrzeżenia: Tyquan Rolon zdobył 21 punktów w 23 minuty, a Siim-Sander Vene – 11 punktów, 4 zbiórki i 3 asysty (choć wciąż 0/3 za 3). 12 punktów (i 8 wymuszonych fauli) miał też Paxson Wojcik, a Tim Lambrecht do 14 punktów dołożył 8 zbiórek. Swoje niemałe przecież wciąż możliwości przypomniał też wielu kilkoma zagraniami znamionującymi wielką sportową klasę Damian Kulig (13 punktów, 4 zbiórki)
Trener Stali Andrzej Urban podczas konferencji prasowej dość jasno wskazał jednak cichego bohatera ostrowskiej wiktorii – to Jakub Parzeński (7 punktów i 4 zbiórki oraz +26 w trakcie zaledwie 15 minut na boisku).
Arka po raz kolejny wyraźnie przegrała mecz ligowy (ma najgorszy bilans małych punktów w tabeli: -73) mimo świetnego występu indywidualnego Stefana Djordjevica (26 punktów, 12/16 z gry).
– Rywal chciał tego zwycięstwa bardziej od nas. Nie możemy grać tak mało agresywnie na swoim boisku od samego początku meczu. Mieliśmy też problem z zastawieniem, w związku z czym rywal wygrał walkę o zbiórki – tłumaczył przyczyny porażki swojej drużyny trener Arki Nikola Vasiliev.
– Nie był to dobry mecz z naszej strony, druga kwaarta nakręciła zespół z Ostrowa. Wówczas znaleźli nasze słabe punkty, a później z tej wiedzy do końca korzystali – dodawał Łukasz Kolenda, który miał 16 punktów (5/11 z gry) i 5 asyst.
Co ciekawe – więcej minut od trenera Visilieva otrzymał w tym meczu Tomas Pacesas junior (4) niż Grzegorz Kamiński (0).
W drugim piątkowym meczu rozpędzony po trzech kolejnych zwycięstwach Start Lublin – którego niektórzy już oczyma wyobraźni widzą nawet walczącego o awans do strefy medalowej – na początku nagle wyhamował. Pod koniec pierwszej kwarty podopieczni Wojciecha Kamińskiego przegrywali aż 11:28. Zastalowi nie wystarczyło jednak energii i pomysłów na tak efektowną grę w trakcie 40 minut. Start jeszcze przed przerwą odrobił większość strat, a po przerwie zaczął dominować.
Gospodarzy do zwycięstwa poprowadził głównie podkoszowy duet Ousmane Drame (20 punktów i 11 zbiórek) – Tyran De Lattibeaudiere (18 punktów, 8/11 z gry i 5 zbiórek). Tym razem słabiej wypadł Courtney Ramey (12 punktów, 2 asysty), a znów ciekawie Tevin Brown (14 punktów, 6 zbiórek, 4 asysty i najlepszy w zespole wskaźnik +10).
Lublinianie ostatecznie dość pewnie wygrali, w czwartej kwarcie kontrolując już wydarzenia na boisku. Ich dwa punkty nie były zagrożone, choć w tym meczu trafili tylko 6 z 25 rzutów za 3. Po czterech kolejnych zwycięstwach Start z dorobkiem 6-4 przynajmniej przez chwilę zajmuje nadspodziewanie wysokie trzecie miejsce w tabeli PLK.
Zastalu przed porażką w Lublinie nie uchroniła niezła postawa duetu Kamari Murphy (22 punkty, 8 zbiórek) – Wesley Harris (20 punktów, 4 zbiórki).
6 komentarzy
Przed sezonem bębny tarabaniły: idzie nowa Arka. Będzie sie działo. Po kiepskim starcie dokonano zmian w składzie. Powinno być lepiej! A tutaj klops. Sprawa jest prosta: Nie ma zespołu w Gdyni: jest trzech solistów i kupa mułu. Kolenda od dawna zapowiadał, ze marzy o wyjezdzie. Jak to zrobić mając poprzedni sezon stracony przez kontuzje? Trzeba sie wypromowac statysykami. Dlatego poszedł do Arki, chcąc byc liderem w nowym zespole. I od początki gra pod statsy. On walił tróje za tróją, zespol przegrywał. I co zrobiono? Dodano drugiego soliste, Nenadica. Bombardują teraz oboje. W sukurs idzie im kumpel Djurisic. Trzej panowie wyglądają przednio. Ale koszykowka to sport nawet nie pieciu na pieciu, ale dziesieciu na dziesieciu. Nawet Jordan, Pippen i Rodman mieli klasowych pomocnikow. Arka ma Szymkiewicza, Sewioka i zywą skamieniałosc Hrycaniuka. To nawet smieszne nie jest. Zamiast wydac worek dukatow na Nenadicia, trzeba bylo solidnie przemeblowac ławkę. Beda jaja,jak Arka spadnie. NIKT tam nie mysli?
Ale jak:”oboje”to znaczy , że jeden(jedna) z nich to kobieta. Nie tylko nie mają wobec tego szans, ale łamią też przepisy PLK….
ulżyło?
Nie zapłacz się, no ale jak nie umiesz napisać swojego nicka dwa razy tak samo, to nie mam więcej uwag.
btw: merytorycznie trafne obserwacje
Mam podobne sptrzezenia. Przed sezonem myślałem, że Arka będzie groźna dla najsilniejszych a tutaj walka przed spadkiem się zapowiada. Ten projekt pokazuje również jak słabi są Polscy gracze. Na polskich „gwiazdach miała się opierać gra Arki, a tymczasem oni są jak dzieci we mgle.
No i Termomix zagotował Arkę. 🙂 Też mnie dziwiły zachwyty nad Gdynią, która zaczęła z dwójką czy trójką zagranicznych. Niech teraz Marka Klassena biorą na ratunek! 😉