Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>
Nokautem skończył się ostatni mecz Stali ze Śląskiem Wrocław, a nokdaunem zakończyła się pierwsza kwarta meczu z Kingiem Szczecin. Ostrowianie wyglądali fantastycznie. Grali zespołowo, z wielkim zaangażowaniem (obrona, zbiórki) i na dodatek trafiali na bardzo wysokiej skuteczności. 6:23, 8:29 – taki wynik na tablicy widniał po 7 i po 9 minutach. Jak na hit kolejki, zapowiadało się bardzo jednostronnie.
6 minut – tyle czasu zajęło szczecinianom doprowadzenie do remisu. Przynajmniej raz w tygodniu można usłyszeć od któregoś z trenerów na pomeczowych konferencjach, że obecna koszykówka to gra serii punktowych (game of runs). Nie jesteśmy w stanie jednak uwierzyć, że ktokolwiek spodziewał się, że za chwilę będzie 31:31. Gospodarze wymusili kilka strat, trafili także w końcu z dystansu. Zastrzykiem energii było wejście z ławki Artura Łabinowicza, który mocno szarpnął w ofensywie (8 punktów).
Stal musiała się otrząsnąć, musiała wrócić do swojego grania, który charakteryzowało się mocną obroną i zespołowością w ataku. Gościom udało się zatrzymać w końcu Kinga, a potem nawet narzucić swoje warunki gry. Szczecinianie także zaczęli popełniać straty (aż 23 w całym meczu) – kiedy z parkietu schodził Andy Mazurczak, gospodarze mieli problemy, żeby w ogóle przejść przez połowę (w tym meczu poza grą był Avery Woodson).
Wykorzystali to ostrowianie, którzy wrócili na prowadzenie. W tym fragmencie w ataku nieoceniony okazał się duet Łotyszy, Ajgars Skele i Ojars Silins, którzy w sumie zdobyli aż 40 punktów. Rozgrywający Stali wyraźnie górował nad rywalami fizycznością (a wyżsi obrońcy nie radzili sobie z jego szybkością), a Silins po swojemu kąsał z dystansu (4/7 w tym meczu).
W czwartej kwarcie na parkiecie zrobiło się trochę bardziej gorąco, a w roli głównej wystąpił Tony Meier. Amerykanin wyleciał z boiska po faulu niesportowym (bezsensownym), a chwilę potem po faulu technicznym za protesty, choć były tym razem uzasadnione (wyraźny błąd arbitra). Zaburzyło to dynamikę meczu, ale nie wytrąciło z rytmu Kinga, który rzucił się w pogoń za rywalami.
Goście prowadzili już +14 na początku czwartej kwarty, ale znów przydarzyła się im zapaść w ataku. Ostrowianie na ponad 4 minuty przed końcem meczu zostali na dodatek bez środkowych – Damian Kulig i Nemanja Djurisić musieli zejść z parkietu z powodu 5 fauli. W efekcie wysoka, fizyczna piątka Kinga doprowadziła do wyniku 71:73 na 3 minuty przed końcem.
W tej trudnej sytuacji po profesorsku wypadł Skele. Najpierw znalazł się przy zbiórce ofensywnej tam gdzie trzeba, a potem trafił trójkę w tranzycji. Łotysz zdobył 23 punkty, trafił wszystkie 8 rzutów z gry.
Kiedy jeszcze King mógł złapać kontakt z rywalami, Przemysław Żołnierewicz stracił piłkę podczas wjazdu na kosz. Stal wybroniła się przed kolejnym powrotem zespołu ze Szczecina i wygrała ostatecznie 85:81.
Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>