Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>
W pierwszej połowie, z jednej i drugiej strony, świeciły gwiazdy. Michał Michalak był skuteczny w atakowaniu kosza po zasłonie (kilka świetnych asyst także), a swoje najlepsze 20 minut rozgrywał MaCio Teaugue. Amerykanin trafiał z dystansu, zamieniał kontry na punkty i świetnie korzystał z przewagi fizycznej w grze 1 na 1. Dzięki tej dwójce to Czarni mieli przez większość pierwszej połowy inicjatywę i prowadzili w pewnym momencie już nawet +8.
Start z kolei mógł liczyć na Liama O’Rilleya, a potem także na duet Jabrill Durham –Tomislav Gabrić. Pierwszy dobrze korzystał z zasłon, trafiał także po szybkim przejściu z obrony i ataku. Licznik asyst Durhama puchł z każdą minutą (w sumie lider gości miał ich 12) – dzięki O’Rilleyowi, a następnie dzięki Gabriciowi. Amerykański rozgrywający zespołu z Lublina miał tez na koncie aż 6 przechwytów.
Chorwat szybko pokazał, dlaczego jest numerem jeden w PLK, jeśli chodzi o skuteczność rzutów za 3 punkty (w sobotę 5/7). Szukał pozycji, był zawsze gotowy na otrzymanie piłki i szybkie złożenie się do rzutu, co w konsekwencji przełożyło się na 4 trójki w samej pierwszej połowie.
Start, jak tylko miał okazję przyśpieszyć, to zaliczał serię punktową. Gospodarze mieli duże problemy z zatrzymaniem tranzycji rywali. Jak tylko udało się zmusić gości do gry 5 na 5, to już było słupszczanom zdecydowanie łatwiej. Po 20 minutach był remis, po 30 jednym punktem prowadzili Czarni – mecz ewidentnie ugrzązł w klinczu, co zwiastowało zaciętą końcówkę. Co ciekawe, rywalizacji na pozycji środkowego wcale nie zdominował Barret Benson.
Benas Griciunas, tak często krytykowany w tym sezonie, całkiem dobrze poradził sobie przeciwko rywalowi z Lublina. Rożnica nie była tak duża jak można było przypuszczać, choć i tak Start korzystał na minutach Bensona, który skończył z linijką 12 punktów i 7 zbiórek. Goście byli z nim na parkiecie +15 – to najlepszy wynik w drużynie. Tradycyjnie też już, grający z ławki (głównie pod nieobecność Bensona) Paweł Leończyk zaliczył bardzo udany występ – 10 punktów w 16 minut i +9 z nim na parkiecie.
Gospodarze oderwali się w czwartej kwarcie od rywali na 6 punktów. Wydawało się, że Czarni złapali swój rytm i dobrze punktują słabości rywali w obronie. Powrót na parkiet pierwszej piątki zespołu z Lublina odwrócił jednak to spotkanie. Szybko trójki trafili Karolak i Gabrić, a z kolei gospodarze w kluczowych momentach podejmowali złe decyzje.
Chęć zostania bohaterami wykazali i Michalak i Teague i Caffey, ale żaden z nich nie zanotował udanej akcji na przełamanie. Goście więc z małym prowadzeniem dojechali do końca meczu – 81:77 dla Startu.
Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>