Strona główna » Paradoks braci Wilczek – dlaczego to nie Dominik będzie się bił o medale?
PLK

Paradoks braci Wilczek – dlaczego to nie Dominik będzie się bił o medale?

1 komentarz
Starszy, bardziej doświadczony – obecnie koszykarz lepszy, po bardzo dobrym sezonie, wylądował w drużynie, której ambicje to co najwyżej awans do fazy play in. Młodszy, mający w nogach zaledwie 300 minut w ekstraklasie, na dziś koszykarsko słabszy, będzie grał w zespole z aspiracjami medalowymi. Z czego się wziął paradoks braci Wilczek?

Dominik Wilczek rozegrał świetny sezon w barwach MKS Dąbrowa Górnicza. Był dla niego już szóstym na ekstraklasowych parkietach. System trenera Borisa Balibrea’y pasował mu znakomicie – zdobywał średnio 9,9 punktu na mecz przy skuteczności za 3 punkty 37.8 proc. To są naprawdę dobre liczby. Można było się spodziewać, że latem będą się o niego biły zespoły celujące w wysokie miejsca. 

Dominik podpisał jednak nowy kontrakt z Twardymi Piernikami z Torunia, co – nie ukrywam – trochę mnie zaskoczyło. Jak to? Kluby z czołówki nie chcą mieć tak dobrego Polaka u siebie? Gracza idącego w górę, coraz lepszego strzelca? Zacząłem się zastanawiać dlaczego, a podpisanie kontraktu z Legią przez Maksymiliana Wilczka jedynie spotęgowało moją ciekawość wynikającą z braku zrozumienia sytuacji. 

Dlaczego Legia ściągnęła koszykarza, który rozegrał ledwie 300 minut w ekstraklasie, a nie jego brata, który jest już doświadczony i z każdym sezonem staje się po prostu coraz lepszy?

Popytałem, podyskutowałem z mądrzejszymi, sam trochę podumałem – wyszły mi trzy powody: 

Rola

Dominik Wilczek trochę utknął. Z jednej strony jest za dobry na bycie tylko rezerwowym w PLK, z drugiej strony kluby z czołówki chcą mieć na pozycji numer 2 zawodnika potrafiącego grać w pick and rollu, trochę też 1 na 1, czyli mówiąc w skrócie – zawodnika kozłującego. Dominik jest zaś typowym strzelcem. Coraz lepszym, ale jednak wciąż – tylko strzelcem.

Właśnie jednowymiarowość nowego nabytku zespołu z Torunia przeszkadza mu w wywalczeniu sobie miejsca w zespołach z czołówki. Maksymilian z kolei jest na początku drogi i rola rezerwowego zapewne przeszkadzać mu nie będzie. On dalej będzie myślał o rozwoju, o treningu. Niekoniecznie w pozycji do stawiania warunków.

Potencjał

Dyskutując z kilkoma osobami żywo zaangażowanymi w świat PLK na temat braci Wilczków często słyszy się jedno zdanie: Maksymilian ma sportowy sufit zawieszony wyżej od Dominika. Młodszy z braci Wilczków jest troszkę wyższy, rzeczywiście wygląda trochę bardziej atletycznie i można mieć nadzieje, że kiedyś będzie trójką, niskim skrzydłowym, a nie „tylko” dwójką.

O tyle to ważne, że byciem strzelcem – a do tego graczem fizycznym, graczem pomagającym na zbiórkach – to już inna historia niż gra tylko w roli shooterem z pozycji numer 2. Maksymilian może być graczem bardziej wszechstronnym niż jego starszy brat i wiele osób właśnie taką przyszłość mu prorokuje. 

Finanse

Dominik na tę chwilę jest zawodnikiem zdecydowanie lepszym, dużo bardziej ogranym. Za tym oczywiście idą finanse i jestem w stanie zrozumieć to, że kluby z topu niekoniecznie chcą zainwestować wiele w potencjalnie rezerwowego rzucającego. To absolutnie normalne, że cena Dominika z roku na rok rośnie i tak samo normalne jest to, że kluby czasem szukają oszczędności.

Maksymilian Wilczek dla Legii to na pewno swego rodzaju oszczędność i jednocześnie szansa, na uwolnienie potencjału. Kluby z niższych miejsc za to, te które nie mają finansowo dostępu do najlepszych Polaków w lidze, do reprezentantów Polski, są czasem w stanie zaoferować full pakiet – bardzo dużą rolę i dobre finanse.

1 komentarz

kibic 27 czerwca, 2024 - 22:07 - 22:07

Odmiany nazwisk uczą w trzeciej klasie podstawówki, „redaktorze”.

Odpowiedz

Napisz komentarz

Najnowsze wpisy

@2022 – Strona wykonana przez  HashMagnet