Michał Tomasik: Prezes Kinga Szczecin w udzielonym nam wywiadzie zasugerował, że jest pan poniekąd współwinnym tego, że zakończony sezon – choćby pod względem atmosfery panującej w szatni zespołu – nie okazał się równie dobry jak poprzedni, co nie pomogło jego drużynie w walce o obronę tytułu mistrzowskiego. Co pan pomyślał w pierwszej chwili, słysząc te zarzuty?
Tarek Khrais: Że równie dobrze ktoś mógłby mnie obarczyć odpowiedzialnością za to, że wczoraj w północnej Szkocji znowu padało. Jeśli przyjąć za prawdę skróconą narrację przedstawianą tu i ówdzie przez prezesa Kinga, że to głównie nieudany transfer Matta Mobleya nie pozwolił drużynie obronić mistrzostwa, to ja tak naprawdę byłem skłonny uchronić jego zespół przed błędem, jakim okazało się zakontraktowanie tego gracza. W styczniu sam reprezentowałem Mobleya na polskim rynku. Wiedziałem, że chwilę wcześniej ten gracz, choć posiada duże umiejętności, nie radził sobie sportowo w lidze francuskiej i może mieć problemy z szybkim powrotem do gry na najwyższym poziomie. Ostatecznie King zakontraktował tego zawodnika w marcu, korzystając z pośrednictwa innego agenta. Takiego, który dopiero chwilę przed podpisaniem umowy z klubem ze Szczecina został reprezentantem Amerykanina. Dziwna to była sprawa, ale dobrze wpisywała się w moją opinię, że w relacjach z szeroko rozumianym rynkiem sportowym prezes Kinga się totalnie zagubił i uważa, że wszystko mu wolno. Agenci byli, są i będą nieodłączną częścią sportu zawodowego. Prezes klubu ze Szczecina tego nie rozumie.
Pan jest agentem Kacpra Borowskiego?
Oczywiście! Na mocy aneksu do poprzedniej umowy, podpisanego z koszykarzem dnia 28 czerwca 2022 roku.
Prezes Kinga twierdził w rozmowie z nami, że podpisał z Borowskim kontrakt bezpośrednio, bez udziału agenta, 22 czerwca 2023 roku. Ten miał go poinformować, że nie ma wiążącej umowy z żadną agencją.
To kłamstwo. Chętnie opowiem jak sytuacja wyglądała naprawdę. Otóż rozmowy na temat przedłużenia kontraktu Kinga z Kacprem Borowskim prowadziłem ja. Mam na to dowody, które chętnie pokażę – choćby skany rozmów na jednym z komunikatorów, które prowadziłem w trenerem zespołu ze Szczecina, Arkadiuszem Miłoszewskim. Przesyłam je do wiadomości redakcji. Jeśli uznacie to za stosowne, możecie je opublikować. Klub doskonale zdawał sobie w czerwcu 2023 roku sprawę z tego, że podczas weekendu następującego po zdobyciu mistrzostwa Polski będę przebywał poza granicami Polski i będzie ze mną utrudniony kontakt, gdyż go o tym ostrzegałem. Jednocześnie umawialiśmy się, że sprawę podpisu na kontrakcie gracza załatwimy po moim powrocie.
Ostatecznie, pod pretekstem „odpowiednio wczesnego przygotowania informacji prasowej o podpisaniu umowy”, gdy ja byłem niedostępny telefonicznie, King wymógł na Kacprze Borowskim zdalne podpisanie umowy, gdyż zawodnika nie było wówczas w Szczecinie. – Resztę formalności załatwimy w poniedziałek, po powrocie Tarka – taką sugestię usłyszał wówczas Kacper. Później prezes Kinga, mając już podpisany kontrakt bezpośrednio z zawodnikiem, nie był jednak gotów uznać, że zawodnik ma agenta, któremu należy się prowizja.
A należy się? Przecież Kacper Borowski jest dorosłym człowiekiem – skoro podpisał umowę z klubem bez pana udziału, to może tylko od niego powinien pan dochodzić swoich roszczeń?
Problem Kinga polega na tym, że zgodnie z obowiązującymi przepisami FIBA – punkt 297 w rozdziale „konflikt interesów” – kluby nie mogą się kontaktować bezpośrednio z zawodnikami i ustalać z nimi warunków nowego kontraktu, jeśli miały racjonalne podstawy domniemywać, że koszykarz ma swojego agenta, który – bez względu na to, czy posiada licencję czy nie – reprezentuje jego interesy. Proszę tylko spojrzeć:
Mogę w tej sytuacji jedynie zapytać, czy na podstawie rozmów prowadzonych z posiadającym wciąż ważny kontrakt trenerem zespołu o chęci podpisania nowej umowy przez klub ze Szczecina z Kacprem Borowskim klub ze Szczecina mógł – i powinien – domniemywać, że zawodnik jest związany ze mną umową o współpracy?
Pana zdaniem kontrakt podpisany przez Kinga z Kacprem Borowskim jest nieważny?
Jak najbardziej. I to nawet nie ze względu na to, że podpisując go bezpośrednio z graczem, prezes Kinga naruszył przytoczone powyżej przepisy FIBA. Być może nawet jeszcze istotniejsze dla istoty sprawy jest to, że prezes klubu ze Szczecina, argumentując obecnie, że posiada ważny kontrakt z Kacprem Borowskim ośmiesza się podwójnie, gdyż… sam ten kontrakt jednostronnie zerwał! Już po podpisaniu!
Kiedy?
24 sierpnia 2023 roku. To było wyjątkowo perfidne zagranie z jego strony. Wiedząc już doskonale, że zawodnik ma ważną umowę z prowadzoną przeze mnie agencją – i przyznając to na piśmie – prezes Kinga poinformował nas, że w związku z tym podpisany 22 czerwca kontrakt „nie może wejść w życie” i „klub uznaje go za nieważny”.
Powód? Prezes Kinga zdawał sobie wówczas doskonale sprawę z tego, że ponieważ większość klubów PLK miała pełne składy, Kacper Borowski nie miał już szans, by znaleźć pracodawcę, który byłby mu w stanie zaproponować umowę o porównywalnej wielkości.
Ale skoro Kacper Borowski reprezentował barwy Kinga Szczecin w sezonie 2023/24, to otrzymywał pewnie też za swoją grę uposażenie. Na jakiej podstawie?
Dobre pytanie, nawet jeśli jego lepszym adresatem byłby prezes Kinga. Ja, jako przedstawiciel zawodnika uznałem, że – skoro klub mimo nieważnego kontraktu regularnie wypłacał mu pieniądze – można przyjąć, że czynił to na podstawie kolejnych umów o dzieło. Wraz z Kacprem Borowskim bardzo doceniamy fakt, że wypłacono mu nie tylko należność za grę w sezonie 2023/24, ale także bonus za podpisanie kontraktu 22 czerwca. Tego samego, który prezes Kinga zerwał nieco ponad dwa miesiące później. Ale opowiadając w wywiadzie z panem o tym, że ten bonus powinien być traktowany jako integralna część nowego kontraktu Kacpra Borowskiego, prezes Kinga też myli pojęcia. Bonus to bonus – premia, która nie jest częścią umowy. Zresztą – fakturę za ten bonus Kacper Borowski wystawił 21 czerwca, czyli dokładnie dzień przed podpisaniem umowy, dotyczyła ona wcześniej podpisanej umowy z klubem.
To chyba właściwie wyjaśnia w tej kwestii wszystko.
Kacper Borowski nie zagra w Kingu w sezonie 2024/25?
Nie zagra, bo przecież nie ma z tym klubem ważnego kontraktu. To jednak nie wszystko. Po tym, jak prezes klubu najpierw wymógł na nim podpisanie kontraktu z pominięciem agenta, a następnie publicznie go zdyskredytował, twierdząc, że zawodnik zapewniał go, iż ten nie miał ważnej umowy ze mną – Kacper Borowski nie ma też po prostu ochoty dalej grać dla drużyny ze Szczecina. Zawodnicy, których interesy reprezentują, mają swoje zasady.
Filip Matczak, kapitan mistrzowskiej drużyny Kinga z sezonu 2022/23, też już w jego barwach więcej nie zagra?
Miałby wrócić do klubu, który po tym, jak wywalczył kilka tygodni temu awans na igrzyska olimpijskie w Paryżu w koszykówce 3×3, nawet mu słowem nie pogratulował? Pamiętam, że kilka dni po awansie Filip wraz z Przemkiem Zamojskim oraz swoimi rodzinami odwiedzili mnie w Stargardzie. Wybraliśmy się na mecz Spójni. Nawet tam zostali przywitani brawami, ich osiągnięcie zostało zauważone i docenione. King ostentacyjnie przeszedł obok niego bez jakiegokolwiek komentarza i jeszcze prezes Król pytał działaczy Spójni od marketingu, dlaczego Filipowi mu mocno gratulują. – Przecież to jest zawodnik Arki, niech Arka mu gratuluje – rzucił w rozmowie z nimi. Tak po ludzku – słabe to. Filip Matczak wiosną 2023 roku grał w playoff mimo zakazu lekarzy, którzy twierdzili, że może to zakończyć jego sportową karierę. Zaciskał mocno zęby i narażał zdrowie, by tylko pomóc zdobyć Kingowi upragnione mistrzostwo. Mógłbym długo opowiadać jak był traktowany podczas długiego procesu powrotu do pełnej sprawności przez pracodawcę. Nie wnikając póki co w szczegóły – jeśli będzie trzeba je też ujawnimy – było to traktowanie dalekie od choćby nawet niespisanych norm obowiązujących w zawodowym sporcie.
Prezes Kinga twierdzi, że w połowie tego sezonu groził mu pan, że „zabierze swoich zawodników” z drużyny i że to pod pańskim wpływem opuszczali oni treningi. Tak było?
Nie, to tylko jedynie kolejne kłamstwo prezesa Kinga, klasyczna konfabulacja. Wyjątkowo perfidna. Prawda była taka, że po meczu z GTK w Gliwicach to klub ze Szczecina poinformował Kacpra Borowskiego i Filipa Matczaka, że albo w trybie natychmiastowym nie zerwą ze mną umowy, albo King „nie będzie widział możliwości dalszej współpracy”. Ponieważ koszykarze nie mieli zamiaru się ze mną rozstawać, to chyba naturalne, że w zaistniałych okolicznościach, postanowili nie pojawiać się na treningu.
Czy to prawda, że pozostając w sporze z Kingiem w sprawie kontraktu Kacpra Borowskiego, wysłał pan do klubu ze Szczecina fakturę za należną, pana zdaniem, prowizję, a następnie także przedsądowe wezwanie do zapłaty?
Tak.
Prezes Kinga, powołując się na obowiązujące przepisy FIBA, twierdzi, że już od dłuższego czasu kluby nie mogą płacić prowizji bezpośrednio agentom koszykarzy.
Ma rację, 1 stycznia 2022 roku zmieniły się przepisy w tym zakresie, ale ja wystawiając fakturę ich nie złamałem. Nie chcę w tym momencie zdradzać szczegółów w tej sprawie, lecz – będąc w pełni świadomym obowiązujących przepisów i sposobu wykonywania swojej pracy – śpię spokojnie. Spokojnie nie powinien natomiast spać prezes Kinga. Jemu faktycznie w przeszłości zdarzało się ten przepis łamać.
Kiedy?
Chociażby już w trakcie w 2022 roku, gdy podpisywał kontrakty z Filipem Matczakiem i Mateuszem Kostrzewskim, których interesy reprezentowałem. Za podpisanie obu umów wystawiłem Kingowi Szczecin faktury za prowizję, zgodnie zresztą z umową. Chętnie jedną z nich opublikuję, a do wiadomości redakcji przesyłam też drugą i potwierdzenia otrzymania płatności za obie, które wpłynęły na moje konto od Kinga. Proszę spojrzeć na poniższe dokumenty – to po kolei kontrakt Mateusza Kostrzewskiego zawarty z Kingiem, moja faktura wystawiona klubowi za prowizję, a następnie – potwierdzenie wpłaty za ww. fakturę.
Więc jeśli ktoś tutaj łamie przepisy FIBA, to tylko prezes Kinga. Po pierwsze – nie respektując tych, które de facto zabraniają nakłaniania zawodników, którzy mają agentów, do podpisywania umów bezpośrednio z klubem, bez ich udziału. Po drugie – płacąc agentom prowizję jako klub.
Być może nie wszyscy zawodnicy są w stanie to otwarcie powiedzieć prezesom klubów, ale oni naprawdę nie lubią rozmów typu „rozwiąż umowę z agentem i podpisz z nami bezpośrednio, a więcej na tym zyskasz”. A już szczególnie, gdy takie mają miejsce podczas ceremonii zdobycia mistrzostwa. Dokładnie tak było rok temu w przypadku Kacpra Borowskiego. Przecież tego typu praktyki są po prostu niesmaczne, jakieś takie… bazarowe? Większe kluby, ba największe w Europie – takie, które podpisują kontrakty z pojedynczymi zawodnikami w wysokości rocznego budżetu Kinga Szczecin – nie mają problemu z tym, że agenci sportowców są integralną częścią zawodowego życia. Aż tu nagle jeden Krzyś Król mówi nagle światu „a ja będę to robił inaczej, po swojemu i prowizji płacił nie będę”. Oczywiście – ma do tego pełne prawo, by tak stawiać sprawę. Niech jednak później nie oczekuje, że ktoś będzie traktował jego i jego klub szczególnie poważnie. Agenci są naprawdę dla sportowców, na różnych etapach karier, niebywale pomocni. Choćby do tego, by strzec ich przed praktykami poniżej pasa. Prezes Kinga łapał się ich w ostatnim czasie nie tylko wobec Kacpra Borowskiego i Filipa Matczaka.
Kogo jeszcze ma pan na myśli?
Nie chcę w tym momencie zdradzać nazwiska, lecz znam bardzo dobrze jeden przypadek młodego, utalentowanego gracza, których chcąc rozwijać świetnie zapowiadającą się karierę związał się umową z Kingiem. Za kwotę X. Następnie został przez Kinga wypożyczony do klubu I-ligowego, który w ramach rozliczeń z zawodnikiem płacił mu jedynie kwotę Y – czyli X pomniejszoną o 30 procent. Kłopot w tym, że w ramach kontraktu z Kingiem zawodnik miał też zapewnione w Szczecinie mieszkanie, a po przeprowadzce do miasta I-ligowego musiał cenę jego wynajmu pokrywać sam. Więc tak naprawdę do dyspozycji zostawała mu jedynie kwota Z. Myli się ten, kto myśli, że koszykarze, szczególnie na wczesnym etapie kariery, zarabiają na tyle duże pieniądze, iż ich na to po prostu stać. Wspomnianego przede mnie chłopca nie było przez wiele miesięcy stać właściwie na nic, a prezes Kinga miał jego los kompletnie w poważaniu.
King Szczecin jest w PLK od 10 lat, ostatnie dwa sezonu miał najlepsze w historii. Z tego co wiem, przez wiele lat działalności stał pan za sprowadzaniem do Szczecina wielu koszykarzy. Wówczas nie napotykał pan na żadne problemy w relacjach z Krzysztofem Królem?
Nie, dopiero w ostatnim czasie coś się zmieniło. Mam wrażenie, że to głównie kwestia złych doradców, którymi otacza się prezes Kinga. Powiem więcej – mam wręcz nadzieję, że mamy do czynienia tylko i wyłącznie z takim przypadkiem. Bo mógłbym też dojść do wniosku, że próbując wzniecić konflikt z regułami otaczającego nas świata – a mam informacje, że w innym wywiadzie chciał także zaatakować kluby PLK, negując wysokość ich budżetów – prezes Kinga szuka po prostu pretekstu, by wycofać się z koszykówki. Polski basket już takie historie widział, by wspomnieć tylko właściciela Polpaku Świecie, który wycofał klub z rozgrywek.
Mam szczerą nadzieję, że to tylko chwila słabości prezesa Króla. W głębi duszy wciąż darzę go dużą sympatią. Taką szczerą, a nie wycenianą przez dukaty, które otrzymują od niego ludzie z jego otoczenia. Doradzają mu na zasadzie mierni-wierni, niczym doradcy władcy z baśni Hansa Christiana Andersena „Nowe szaty króla”.
W jej efekcie baśniowy król wyszedł do podwładnych kompletnie nagi. Jedynie dziecko zauważyło stan faktyczny. W tym przypadku – ja mogę być tym dzieckiem. Hans Christian Andersen bywał w Szczecinie. Nawet on nie mógł jednak pewnie przypuszczać, że po niemal 200 latach jedna z jego baśni okaże się tak aktualna i równie dobrze będzie opisywała bieżące wydarzenie w tym mieście.
Sam miałem swego czasu wielu pseudo-przyjaciół wokół siebie, których weryfikowały kolejne sytuacje. Z czasem nauczyłem się już oddzielać osoby szczere od typowych wazeliniarzy. Życzę opanowania tej sztuki także Krzyśkowi.
12 komentarzy
Ja prdlę, co za bełkot. To „wyjaśnienie” może łyknąłby 7 latek. Pod warunkiem, że nie jest zbyt inteligentny.
Jakies argumenty? Dla mnie jest jasne: kłamie hurtownik papierosów, racje ma Tarik.
znowu zakładasz fejkowe konta tarek? jakie ma racje? żywnościowe?
Ale tłumaczenie… jak nawijanie makaronu na uszy….agenci koszykarscy to dobroć w 100%…na żadne pieniądze nie liczą…
Nie szczekaj Kaziu. Pewnie jestes ze Szczecina.
a ty tarek skąd jesteś? pewnie ze Stargardu…
skoro Borowski nie pamięta czy ma agenta czy nie to czyja to jest wina? Zawodnika.
Skoro p. Król złamał przepisy to dlaczego sprawa nie została zgłoszona do FIBA?
Agenci żyją z zawodników i z klubów więc nigdy nie będą obiektywni.
Po za tym żaden zawodnik grający na przestrzeni lat w Kingu nie powiedział złego słowa o właścicielu drużyny.
Skoro pan Agent wystawił fakturę i została ona opłacona, to też zgadzał się na łamanie przez prezesa przepisów FIBA. Wtedy było ok. Powoli robi się z tej sprawy pyskówka. Trzymam kciuki za mądre wybory każdej ze stron. A przede wszystkim zawodnikom życzę dużo mądrości co do wyboru i agentów i klubów.
To jakiś żart klepanie się za pomocą wywiadów. Gość wystawia fakturę wiedząc że jej wystawienie jest bezpodstawne… I porusza sprawy gratulacji….. I bije w dzwoń człowieczeństwa. Ciekawi mnie czy Filip w rundzie rewanzoej jak nie potrafił przeprowadzić piłki bez straty na drugą połowę robił to na zlecenie agenta….?? Czy nagle talent mu kosmici zabrali… Ogólnie żenada. Od 10 lat zawodnicy rozplywali się na temat Kinga a tu nagle taki zły. Włączcie myślenie….
ten Borowski jest jakiś dziwny o do tego Słabo gra..
aj daj spokój Julek, król jest dopiero dziwny, tyle czasu nie chce sypnąć kasą na 2 ligę w Szczecinie, wąż w kieszeni niestety.
Bycie agentem Polaka i załatwienie mu kontraktu w PLK jest śmieszne i wyceniane powinno być na 1.zl