Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>
Początek Anwilu był atomowy. Włocławianie niemal nie mylili się z gry i po 5 minutach mieli już na koncie 22 punkty. Świetnie zaczęli Luke Petrasek i Jakub Garbacz, któremu wpadła nawet trójka o tablicę. Jak można się domyślać, przewaga gospodarzy szybko urosła do dwucyfrowych rozmiarów.
Dąbrowianie jednak nie spanikowali i po pierwszych zmianach, po wejściu na parkiet Nico Carvacho i Tylera Personsa, zaczęli odrabiać straty. MKS to drużyna ataku, więc i oni dość szybko zbudowali swoją serię, która pozwoliła im zbliżyć się do Anwilu na 8 oczek. Blisko obręczy skuteczny był Dawid Słupiński, który został ciepło przyjęty przez fanów w Hali Mistrzów (ostatni sezon spędził we Włocławku).
Powrót, z kolei na parkiet, zaliczył Kamil Łączyński, który dość nieoczekiwanie był gotowy do gry w tym spotkaniu. Kapitan Anwilu jednak bardzo szybko złapał 2 faule i ponownie usiadł na ławce. Coraz szerszy skład gospodarzy sprawił, że Anwil nie ściągał nogi z gazu.
Do głosu doszedł wreszcie Victor Sanders (pierwszy run był zbudowany bez niego), który może nie był tak skuteczny jak zawsze (zwłaszcza z linii rzutów wolnych), ale za to po jego podaniu nad kosz do Kalifa Younga cała hala wyskoczyła w powietrze. Amerykanin miał 7 asyst już do przerwy.
Włocławianie w pierwszej połowie zdobyli aż 58 zdobytych punktów i prowadzili +22.
Po przerwie ciężar zdobywania punktów wziął na siebie Jakub Garbacz, który szybko zdobył 7 punktów. Reprezentant Polski dynamicznie atakował obręcz, ale i zamienił kontrę na celną trójkę. MKS za chwilę jednak przełamał się z dystansu i to ponowne napędzanie się Anwilu zostało zahamowane. Nie bez znaczenia były także przechwyty gości, po których aż trzykrotnie Marc Garcia był sam na sam z koszem.
Dość luźna obrona po obu stronach sprawiła, że otwarte pozycje można była znaleźć praktycznie w każdym posiadaniu. Nie podobało się to trenerem, zwłaszcza Przemysławowi Frasunkiewiczowi, który pomimo dużej przewagi zdecydował się na przerwę na żądanie. Kilka chwil wysłuchiwania uwag od szkoleniowca poskutkowało zwiększeniem intensywności po bronionej stronie parkietu i kilkoma akcjami z rzędu bez punktów gości.
Dąbrowianie mieli przed ostatnią kwartą wciąż aż 22 punkty do odrobienia. Tylko katastrofa po stronie gospodarzy mogła tu coś zmienić. Czarny scenariusz dla Anwilu jednak się nie ziścił, choć goście jeszcze szarpnęli. Wiele dobrego działo się za sprawą Tylera Personsa, który skończył to spotkanie z double double, 17 punktów i 10 asyst.
Na 80 sekund do końca było już tylko +8 dla włocławian. Anwil ostatecznie najadł się strachu, ale wygrał 97:91.
Statystyki z meczu Anwil Włocławek – MKS Dąbrowa Górnicza >>
Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>
2 komentarze
Zobaczymy jak będzie po 10 meczach. i wtedy można ocenić siłę Anwilu. W tym roku.
Pewnie, że tak. Jeszcze trzeba poczekać z ocenami zespołów. Oczywiście całym sercem i duszą jestem za Anwilem, ale nie wpadam w euforię.