Strona główna » Lis z Ostrowa: Polska (?) Liga Koszykówki
PLK

Lis z Ostrowa: Polska (?) Liga Koszykówki

0 komentarzy
W sezonie 2018/19 we wszystkich drużynach PLK znaczące role dostawało 71 Polaków, a rozgrywkach 2021/22 już tylko 55. W klasyfikacji Top50 strzelców 1. ligi mamy zaledwie 7 graczy w wieku 23 lat lub młodszych, a szczebel niżej jest ich tylko 14. Te liczby porażają.

Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>

Coraz mniej ważnych Polaków

W zeszłotygodniowym felietonie poruszyłem temat problemów, z którymi boryka się Polska Liga Koszykówki. Nie ukrywam, że szczególnie niepokoi mnie jeden z nich, a mianowicie marginalizacja roli polskich zawodników. W sezonie 2021/2022 przez parkiety ekstraklasowe przewinęło się 121 obcokrajowców, co daje średnią ponad 7 na zespół. 

O ile znalazłbym uzasadnienie takiego stanu rzeczy, gdyby miało to przełożenie na wzrost poziomu sportowego, o tyle widząc i tak powiększający się dystans dzielący nas od Europy (patrz wyniki polskich klubów w BCL i EuroCup) nie potrafię znaleźć logiki w decyzjach zarządu PLK. Problem jest systemowy a ekstraklasa, z racji największej ekspozycji, jest jedynie pewnego rodzaju miernikiem sytuacji.

Jeszcze w sezonie 2018/2019 w rozgrywkach Polskiej Ligi Koszykówki regularnie (ponad 50% rozegranych meczów w sezonie) występowało 102 Polaków, z czego 71 dostawało ponad 15 minut na mecz. W rozgrywkach 2021/2022 liczby te znacząco spadły. Regularnie szansę gry dostawało 87 zawodników z polskim paszportem (spadek o 15% w porównaniu z sezonem 18/19), z czego 55 w istotnych rolach (spadek o 23% ). Tendencja jest bezdyskusyjna a bieżący sezon również jest jej potwierdzeniem. Gdzie leżą przyczyny?

Zacząć należy od tego, że w zawodowym sporcie wszystko jest podporządkowane wynikowi i nie ma nic dziwnego w tym, że kluby i trenerzy przez nie zatrudniani dążą do maksymalizacji szans na wygraną w warunkach określonych przez organizatora rozgrywek. Polska Liga Koszykówki umożliwia każdej drużynie posiadanie pięciu obcokrajowców w składzie meczowym, a dla klubów rywalizujących na arenie międzynarodowej liczba ta rośnie do sześciu (po wpłaceniu opłaty 100 tysięcy PLN). Trudno więc oczekiwać, by w imię rozwoju polskiej koszykówki, kosztem wyników, trenerzy wykazywali się cierpliwością i wprowadzali do gry młodych polskich koszykarzy. 

Młodzież nie nadąża

Postanowiłem sprawdzić jak aktualnie wygląda zaplecze zawodnicze na które mogą liczyć ekstraklasowi trenerzy. W bieżącym sezonie w klasyfikacji TOP 50 strzelców pierwszej ligi (drugi szczebel rozgrywkowy) jest SIEDMIU Polaków w wieku 23 lat lub młodszych. W tej samej klasyfikacji TOP 50 o szczebel niżej (2 liga) takich Polaków jest CZTERNASTU. 

Te liczby wyraźnie pokazują, że na którymś etapie popełniany jest błąd i nie potrafimy stworzyć graczy, którzy byliby w stanie fizycznie, mentalnie i sportowo rywalizować na poziomie ekstraklasy, a ligi, które powinny być naturalnym zapleczem, w rzeczywistości nie spełniają swych funkcji. 

Pierwsza myśl, która się nasuwa w tego typu dywagacjach to szkolenie. Zgodzę się, że jest to jeden z powodów. Szerzej w temacie szkolenia, z racji ograniczonej wiedzy, nie chciałbym się wypowiadać. Bardzo dużo ciekawych wniosków można wyciągnąć np. z niedawnego wywiadu, którego w Strefie Chanasa udzielił Filip Kenig – bardzo zachęcam do odsłuchania rozmowy. 

Co prawda, realia hiszpańskie są odległe od polskich, choćby z racji samej masowości uprawiania dyscypliny, natomiast część rozwiązań, o których wspominał Kenig, można w prosty sposób zaadaptować do polskich warunków. Obecnie jednak trudno mówić o jakimkolwiek centralnym systemie szkolenia, jeśli często nawet wewnątrz jednego klubu brakuje jednolitej wizji procesu szkoleniowego i brak jest koordynacji poszczególnych szczebli rozwoju młodego koszykarza. Odpowiedni poziom szkolenia, co oczywiste, jest więc absolutnym fundamentem i mam nadzieję, że głos takich osób jak Kenig będzie uważnie wysłuchiwany przez decydentów.

Dziwne ścieżki kariery

Równie istotne co wyszkolenie jest jednak odpowiednie wdrożenie niedawnego juniora do seniorskiego grania. Tutaj, moim zdaniem, jest kolejny problem. Winę za to ponosi bezpośrednio PZKOSZ i pośrednio sami zawodnicy (plus osoby im doradzające).

 Przy aktualnym systemie rozgrywkowym w Polsce zaburzona jest prawidłowa droga rozwoju koszykarza. Co bardziej uzdolnieni młodzi gracze wiedzą, że w 2 lidze niewiele są w stanie się nauczyć więc zmierzają w kierunku 1 ligi i ekstraklasy sądząc iż wcześniej czy później dzięki treningom przebiją się do składu meczowego. Na ekstraklasę najczęściej nie są gotowi ani fizycznie ani sportowo więc tak naprawdę uczestniczą jedynie w treningach co w ich wieku, tak uważam, jest stratą cennego czasu. W pierwszej lidze natomiast nie zawsze trafią na trenera, który wykaże się odpowiednią dawką cierpliwości dając, niezbędny w tym wieku, margines błędu.

Nie ukrywam, że śledzę i bardzo kibicuję trenerowi Wojciechowi Bychawskiemu z pierwszoligowego AGH Kraków. Spokojne, niezagrożone spadkiem miejsce w tabeli i ważne, pierwszopiątkowe role dla trzech 21-latków Szmita, Lisa i Sobiecha. Droga, którą obrał jest trudna, ale jak widać po zespole z Krakowa potrafi ona przynieść efekty zarówno klubowi (w 2021 roku awans do 1 ligi), jak i zawodnikom. Da się.

Wracając do PZKOSZ. Kompletnie nie rozumiem rozdętej do granic absurdu 2 ligi. 63 drużyny uczestniczące w rozgrywkach dobrze wyglądają jedynie na PR-owych slajdach. Uważam, że powinno się dążyć do odchudzenia rozgrywek szczebla centralnego, co powinno podnieść ich poziom organizacyjny i sportowy. Równocześnie warto byłoby się zastanowić nad regulacjami regulaminowymi promującymi grę młodych polskich zawodników na tym szczeblu. 

System rozgrywek powinien być spójny. Młody koszykarz już na etapie gry w juniorach musi widzieć małe cele do których powinien dążyć (2 liga –> 1 liga —> ekstraklasa). Te cele powinny być równocześnie dla niego krokami w rozwoju fizycznym i sportowym. 

Jakie regulacje mają sens?

Liczby o których wspomniałem na wstępie pokazują skalę problemu, który z całą pewnością sam się nie rozwiąże. Warto otworzyć oczy i zastanowić się w jaki sposób odwrócić obecną tendencję. O poprawie systemu szkolenia mówią wszyscy (i słusznie). Tutaj jednak należy pamiętać o jednej kwestii, której nie przeskoczymy – masowość uprawiania koszykówki. Nawet najlepszy program szkoleniowy nie pokona liczby bezwzględnej dzieci, spośród których dokonuje się potem selekcja. Dlatego każdorazowo, gdy mowa jest o szkoleniu (w jakimkolwiek sporcie) rozpocząć trzeba od tak prozaicznej sprawy jak lekcje wychowania fizycznego w klasach 1 – 3. To już na tamtym etapie zaczynamy tracić. 

Wydaje się, że w obecnej sytuacji, zmiany przydałyby się w centralnym systemie rozgrywek seniorów, ze szczególnym uwzględnieniem drastycznego zmniejszenia liczby zespołów w 2 lidze. Jeśli chodzi o wymogi dotyczące gry Polaków, to w najwyższej klasie rozgrywkowej dużo lepiej od aktualnego przepisu o jednym Polaku na parkiecie, sprawdziłoby się ograniczenie liczby obcokrajowców do czterech (dla wszystkich zespołów). Wymusiłoby to na trenerach zwiększenie roli Polaków, już grających regularnie w PLK. 

Na niższych szczeblach (szczególnie w 2 lidze po zmniejszeniu liczby drużyn)  wartym przemyślenia byłyby przepisy regulujące (promujące) grę koszykarzy U21, po to by z jednej strony juniorzy widzieli drogę dalszej przygody z koszykówką, a z drugiej by ligi te w przyszłości realnie przygotowywały graczy do wyzwań czekających na nich w ekstraklasie.  

Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>

Napisz komentarz

Najnowsze wpisy

@2022 – Strona wykonana przez  HashMagnet