77:85 z Treflem Sopot i 77:85 z Legią Warszawa. Dwa ostatnie mecze Anwilu w Hali Mistrzów z potencjalnymi rywalami w rundzie playoff mogły mocno martwić sympatyków klubu z Włocławka. Jasne, w sobotę lider tabeli PLK zagrał bez leczących urazy DJ Funderburka i Ryana Taylora, ale jeśli wziąć pod uwagę, że w zespole gości nie wystąpił drugi snajper ligi Kameron McGusty – nie sposób zrzucać winy za porażkę na kontuzje.
Trener Anwilu Selcuk Ernak po meczu tego nie robił, choć jednocześnie wyraźnie sugerował, że problemem jego zespołu nie jest konstrukcja składu, lecz niewystarczające wykorzystanie jego potencjału.
– Trefl i Legia to rywale dysponujący dużą fizyczności, ale nie zgadzam się z opinią, że my mamy problem z atletyzmem naszego składu. Posiadamy wystarczająco dużo siły, ale sposób gry, który wybieramy w krytycznych momentach powoduje, że z niej nie korzystamy. Co z tego, że w twoim garażu stoi lamborghini? Jeśli go nie zatankujesz i nie wyjedziesz – pozostaje bezużyteczne – tłumaczył obrazowo turecki szkoleniowiec Anwilu, nie potrafiąc jednoznacznie wytłumaczyć skąd się bierze ten problem pustego baku. – Niektórzy z naszych graczy nie mają nawyku korzystania ze swoich atrybutów fizycznych, a niektórzy nie sięgają po nie z innych powodów. Zgadzam się, że w tych dwóch meczach nie byliśmy w stanie fizycznie odpowiedzieć na warunki dyktowane przez rywali.
Legia wygrała we Włocławku w dużej mierze dzięki znakomitej skuteczności rzutów za 3 (15/32). Wobec absencji leczącego drobny uraz Kamerona McGusty’ego świetnie w roli strzelców wypadli Ojars Silins i Michał Kolenda. Złożyli się na 32 punkty, trafiając 7 z 16 „trójek”, w tym kilka z naprawdę trudnych pozycji. Obaj pomagali także w walce pod koszami.
– Zwycięstwo zapewniliśmy sobie w drugiej połowie także dzięki temu, że przestaliśmy bazować na rzutach z dystansu i przy obronie switch w wykonaniu Anwilu zaczęliśmy częściej zdobywać punkty spod kosza – cieszył się trener warszawian Haiko Rannula.
Warszawska drużyna wygrała pod wodzą Estończyka 4 z 5 ostatnich meczów i zachowuje spore szanse zajęcia miejsce w Top4 przed rozpoczęciem playoff. We Włocławku jej najlepszym zawodnikiem był Andrzej Pluta jr (20 punktów, 6/11 za 3), choć w organizacji gry zespołu pomagał także Keifer Sykes (27 minut, 8 asyst, bez rzutu z gry).
W Anwilu po raz kolejny dobry mecz rozegrał Justin Turner (24 punkty), ale tym razem – w swoim jubileuszowym 500. występie na parkietach PLK – zdecydowanie słabiej wypadł kapitan zespołu Kamil Łączyński (2 punkty i 5 fauli w trakcie 16 minut). Luke Nelson, który świetnie zagrał w poprzednim meczu w Toruniu tym razem miewał tylko przebłyski (20 minut, 6 punktów, 3 asysty). Kompletnie nieprzydatny okazał się trzeci z włocławskich graczy obwodowych PJ Pipes (11 minut, 0/6 z gry).
– PJ za dużo myśli, waha się przy podejmowaniu decyzji rzutowych. Podejrzewam, że to efekt tego, że po powrocie do gry Nelsona otrzymuje mniej szans gry. Trenuje jednak mocno, wciąż wspieramy go i wierzymy, że zacznie grać lepiej – mówi trener Ernak.
Anwil (18-5) w tabeli ma technicznie już tylko jedną porażkę mniej od Trefla, ale tak naprawdę nad mistrzami Polski o jeden punkt przewagi więcej – dzięki wygranemu dwumeczowi. Kolejne trzy mecze włocławianie rozegrają na wyjeździe. Będzie to dla nich dobry test, bo rywale będą mniej wymagający: Górnik Wałbrzych ostatnio wyraźnie zwolnił tempo, a Tauron GTK i AMW Arka to drużyny walczące o utrzymanie. Póki co Anwil z wynikiem 10-1 w meczach wyjazdowych nie ma sobie równych w PLK.
Legia wygrała we Włocławku już po raz piąty z rzędu. Z wynikiem 14-9 wspólnie z Kingiem, Górnikiem i Startem jest w grupie drużyn zajmujących w tabeli PLK miejsca 3-6. Kolejny mecz warszawian będzie wyjątkowy dla ich dyrektora sportowego – zagrają na wyjeździe z Arrivą Twardymi Piernikami. Aaron Cel przez wiele był liderem i właściwie symbolem drużyny koszykarskiej z Torunia.
– Mam nadzieję, że McGusty do wyleczenia urazu mięśniowego będzie potrzebował tylko 3-4 dni i zagra w kolejnym meczu, Nie mam jednak 100-procentowej pewności – mówi trener Rannula.
24 komentarze
Zbliża się koniec sezonu zasadniczego więc Anwil zaczyna przegrywać. Tradycja.
Ps. Zachowanie Kamila Łączyńskiego we wczorajszym meczu świadczy o braku panowania nad sobą. Tu potrzebny jest psychiatra.
jeden przegrany mecz to jeszcze nie tragedia, Anwil nie od dziś ma pecha do legii. natomiast Łączyński faktycznie ma problem – byłem blisko boiska i takiej nienawiści w oczach jaką miał do sykesa to nigdy wsrod zawodników nie widziałem. chory czlowiek
A o co poszło? Dlaczego tak szybko złapał 5 przewinień? Technik?
technik też ale ogólnie, chamówa i chaos.
Łaczynski to taki zawodnik, którego nienawidzą kibice piętnastu klubów, a kochają w jednym. Czy potrzeba lepszej recenzji? Słychać wycie? Znakomicie!
Jeden mecz słabszy, owszem, to musiało się trafić, ale koło trzydziestu zagranych z zaangażowaniem na full, kilka zwycięstw wyciągniętych niemal samemu.
Mieć taką jedynkę w zespole, to skarb.
Ciekawe czy w tym wieku jest w stanie grać tak intensywnie przez cały sezon.
Jestem kibicem Anwilu od 1999 roku i akurat Łączki nie kocham, uważam że mieliśmy na przestrzeni tych lat wielu lepszych polskich zawodników. M.Michalek dzisiaj jest klika poziomów nad Łączyńskim.
Rozumiem, miłość chadza własnymi drogami.
Ale Anwil w tym sezonie bez Łączki?
Balet tych czarnoskórych primabalerin mógłby nie wystarczyć…
To, że nienawidzą go w 15 klubach za chamską grę wystawia mu dobrą rezencję?!
Za skuteczność.
Nienawidzą go za skuteczność w byciu chamskim zawodnikiem?
Masz dostęp do statystyk w tym zakresie?
haha, wszystko w życiu przekładasz na statystyki? haha
Jest wiele rzeczy, nawet te najważniejsze, które są nieuchwytne w liczbach.
W tej niepisanej „statystyce” jakbyś chciał to ująć jeszcze w czołówce jest Zębski i Shenk więc nie martw się, że Łączyński jest osamotniony.
teraz tylko Spójenka w I rundzie play-off i Anwil tradycyjnie na ryby 🙂
Myślę, że to nie będzie Spójnia w tym sezonie. Ale jacyś Czarni albo wkurzony Toruń z ósmego miejsca? Albo Śląsk czy Legia? To już w ogóle. Choć akurat te dwa ostatnie kluby mają taki grafik, że pójdą do góry.
dla Śląska absolutnie kluczowy jest mecz z Czarnymi, którzy są w gazie. 4 kolejne wygrane i mocny roster.
Prawda. Ale powinno się udać. Czarni nie mają kim grać pod koszem.
Co najwyżej Dacia i nie tylko bez paliwa,ale bez kierowcy.
Niech im będzie Dacia 4×4.
Ratlerki I tak zdobędą mistrza. Podążają i zagrają każdego. Nkomu nie daję żadnych szans. Czas na zwycięskie puchary europejskie. Dość szarzyzny z udziałem zespołów PLK. Pozdrawiam.
a potem się obudziłeś, Marku.
Ten śmieszny klubik nawet nie istniałby, gdyby nie okradał nas, z naszych pieniędzy, bo Skarb Państwa. Oni są na maxa przereklamowani.
Wszystkie kluby w lidze są sponsorowane przez spółki Skarbu Państwa, więc wszystkie okradają.
Ernak został ograny przez trenera Ranullę. Legia drugi rewelacyjny mecz po meczu z Trefelm w tym sezonie. Zmotywowani na maksa po urazie Kamerona. Więcej rzutów za 3 pkt, niż za 2. Zespołowo 46% za 3pkt. Sam Pluta 6/11 za pkt. Taki mecz zdarza się Plucie raz na 4-5 spotkań. Jednak obok Sykesa na pozycji 2 gra się Andrzejowi łatwiej. Bez tej skuteczności za 3 pkt nie byłoby wygranej.
Ciekaw jestem komentarza Karolaka, który pisał tydzień temu że z nowym trenerem Legia nie ma stylu. Chęć większej intensywności, przyśpieszenia gry były widoczne od pierwszego meczu. Po przyjściu Heiko Rannuli gracze uczyli się nowych 50 schematów w ataku. Każdy obwodowy ma znać ustawienie innego zawodnika, by się lepiej rozumieć. Odblokował Onu i Sillinsa. Nie są przypadkiem jego wyniki z reprezentacją Estonii. Trener ma bardzo dobry warsztat i wie dokładnie co i kiedy chce zrobić. Tylko ludzi odpowiednich potrzeba.
A z szerokością składu w Legii jest problem. Ośmiu graczy może być zbyt mało. Wilczek i Grudziński to powinno być uzupełnienie jako 11 i 12 gracz. By Legia awansowała do czwórki będzie potrzebne sporo szczęścia i odpowiednia para w playoff.