Było ich dwóch. Obaj w sezonie 2020/21 zdobyli w barwach klubu z Zielonej Góry Superpuchar, Puchar Polski oraz srebrne medale mistrzostw Polski. Obaj rozegrali świetne sezony, choć to rzecz jasna Geoffrey Groselle otrzymał statuetkę MVP. Obaj w nagrodę otrzymali intratne propozycje z silniejszych lig – Bierzins z hiszpańskiej ACB, Groselle z włoskiej ekstraklasy.
Obaj w lepszym sportowo towarzystwie zostali, łagodnie mówiąc, brutalnie zweryfikowani. Groselle spadł ze swoim klubem do niższej ligi. Bierzins w trakcie sezonu, szukając rozwiązania sportowych problemów, zamienił Manresę na grecką Larisę. Ale i tam szału nie zrobił.
Choć momenty miewał.
Latem obaj wrócili do Polski. Niby z podkulonym ogonem, lecz na brak zainteresowania nie narzekali. Szczególnie Groselle, który – mając na stole propozycje z czterech klubów PLK – został najlepiej opłacanym koszykarzem nad Wisłą.
Ale i Bierzins podpisał całkiem solidny kontrakt. Obecnie może być najlepiej opłacanym rezerwowym PLK. I nie ma z zaakceptowaniem tej roli najmniejszego problemu.
W trakcie niespełna 25 minut gry w dwóch meczach PLK zapewnił Legii 19 punktów i aż 18 zbiórek. Niejako przy okazji – trafił 4 z 7 oddanych rzutów za trzy. Mała dawka? To dodajmy poniedziałkowy mecz z Hapoelem – niespełna 24 minuty, 8 punktów, 6 zbiórek i 2/4 za 3. Pod względem statystycznym na tym wczesnym etapie sezonu Bierzins jest po prostu najpewniejszym punktem drużyny Wojciecha Kamińskiego.
– Z gry Janisa jestem bardzo zadowolony. Zapewnia dokładnie tego, czego drużyna potrzebuje – mnóstwo dobrych, agresywnych akcji w obronie, pomoc przy zbiórkach i trafione rzuty. Do niczego nie mogę się przyczepić – mówi trener Legii, a tego typu pochwał nie może wypowiedzieć o zbyt wielu swoich podopiecznych.
Dlaczego Bierzins nie gra w pierwszej piątce warszawskiego klubu? Odpowiedź jest banalnie prosta: Legii zależy na tym, by jak najszybciej do optymalnej dyspozycji wrócił Grzegorz Kulka. Póki co w PLK zdobywa średnio 2 punkty i zbiórkę w ciągu 14 minut. Wychodząc do gry w towarzystwie najlepszych graczy, ma mieć potencjalnie łatwiejsze zadanie.
Bierzins jest – przynajmniej póki co – pogodzony z rolą rezerwowego. Biorąc pod uwagę jego wysoką produktywność, można by wysuwać argument, że powinien grać więcej, ale sam Łotysz na to nie pozwala. Swietnie broni i atakuje tablice, lecz agresję okupuje ogromną liczbą fauli – w trzech dotychczasowych meczach wykorzystał 14 z 15 przysługujących. Niemało.
– Nie możemy też zapominać o jednym: gdybyśmy Bierzinsa umiejscowili w pierwszej piątce, miałby siłą rzeczy mniej rzutów dla siebie. Zmian w składzie nie mogę wykluczyć, nawet przed piątkowym meczem ze Spójnią – bo dobrze, żeby rywal nie wiedział czego się po nas spodziewać – ale raczej nie będą one póki co dotyczyły roli, której odgrywa w naszym zespole Janis – mówi Kamiński.
Jeśli tak pozostanie na dłużej – mamy chyba równie wczesnego co poważnego kandydata do nagrody dla najlepszego rezerwowego PLK.
Legia w piątek wieczorem rozegra pierwszy mecz w tym sezonie na „swojej” hali na Bemowie. Ze Spójnią będzie murowanym faworytem. O ile porażki ze Śląskiem i Hapoelem Holon – choć nikogo w Warszawie nie ucieszyły – są wytłumaczalne, o tyle niepowodzenie w starciu z zespołem ze Stargardu mogłoby uruchomić alarm.
Największym problemem Legii pozostaje doprowadzenie do jako takiej sportowej przydatności Groselle’a, który w niczym nie przypomina MVP polskiej ligi sprzed dwóch lat.
– Kompletnie się tym nie martwię, zobaczysz – przyjdzie sezon zasadniczy i rzuty wolne też będę trafiał – mówił mi po jednym ze sparingów przed sezonem Amerykanin, gdy spudłował cztery z pięciu prób.
Większość z nich nie była wówczas nawet bliska trafienia do celu. W tym sezonie w PLK Groselle spudłował sześć z dziewięciu rzutów osobistych. Mniejsza o skuteczność – najbardziej niepokojące jest to, że Amerykanin ewidentnie przestaje sobie ufać. Gdy koszykarz po airballu z linii rzutów wolnych podczas nagle postanawia zmienić technikę ich wykonywania i usiłuje trafić do kosza z wykorzystaniem tablicy, wiesz jedno – ma w głowie mało produktywny mętlik.
A problemy ze skutecznością rzutów wolnych – choć najjaskrawiej uwydatniają rozmiar problemu z którym boryka się Amerykanin – nie są tymi najpoważniejszymi. Groselle to nieustająco największy zawodnik, największy kontrakt i największy problem Legii. I, przynajmniej obecnie, wcale nie najlepszy jej środkowy – Dariusz Wyka spisuje się po prostu lepiej.
Ale – podobnie jak w przypadku duetu Kulka/Bierzins – wątpliwe, by trenerzy Legii już teraz zdecydowali się na roszadę w pierwszej piątce na drugiej z pozycji podkoszowych.
Chyba, że w piątek wieczorem w Warszawie odezwie się jakaś syrena. Z daleka od Wisły – na Bemowie. Alarmowa.