W pustawej hali CRS na początku spotkania obie drużyny lekko zaskakiwały. Zastal nieco lepszą grą niż w pierwszych spotkaniach, głównie dzięki wreszcie lepszej skuteczności z dystansu (6 celnych trójek do przerwy), a Czarni tym, że nadal są tak bardzo daleko poziomu prezentowanego w zeszłym sezonie.
W Zastalu nie brakowało dominującego posiadania Glenna Coseya, skoro zagrać wreszcie mógł Kareem Brewton, który dodał drużynie energii w obronie. Mogli się też otworzyć inni gracze, jak Dusan Kutlesić. Czarni za to ponownie mieli problemy z grą na obwodzie i nadmiarem strat, a do tego doszły problemy ze skutecznością spod kosza.
Zastal prowadził przez całą pierwsza połowę, momentami nawet 6 punktami, ale gościom ze Słupska pomogło zostać w meczu kilka przytomnych, zdecydowanych zagrań pod koszem De’quona Lake’a. Do przerwy Zastal prowadził 48:46.
Trzecia kwarta upłynęła pod znakiem indywidualnych popisów w ataku Kutlesicia i Zackery’ego Bryanta, często obok drużyn i taktyki. Czarni na chwilę przypomnieli sobie o istnieniu Shavona Colemana i dzięki temu po 30 minutach prowadzili 70:65.
W decydujących minutach obie drużyny grały na niskim poziomie, brakowało zarówno chłodnej głowy, jak i koszykarskiej jakości. Tuż przed końcem dwa udane wjazdy na kosz zaliczył Bryant, trójkę z rogu trafił wszechstronny Diante Watkins (17/7/6) i Zastal nie zdołał już się podnieść. Dwóch groźnych graczy w ataku: Kutlesić (23 pkt.) i Żołnierewicz (20 pkt.) to za mało, by wygrywać mecze.
Czarni, mimo nie najlepszej gry, zaczynają sezon od bilansu 2-1. Zastal ma już 0-3, a jego przyszłość nie wygląda zbyt obiecująco.
Pełne statystyki z meczu TUTAJ >>