LeBron, Curry, Giannis i Sochan na żywo! Leć na mecze NBA do Los Angeles i San Antonio >>
Największym wyzwaniem stojącym przed mistrzami Polski w tym meczu było zatrzymanie ostatnio znakomitego Tylera Cheese’a (najlepszy strzelec ligi, w ostatnich czterech meczach średnio blisko 35 punktów). Liderem Sokoła od początku spotkania zajmował się Zac Cuthbertson i to z wielkim powodzeniem. Cheese mylił się z obwodu, nieskuteczne były także jego wjazdy na kosz.
Dobrze, że ekipa z Łańcuta kilka tygodni temu dołożyła do składu „drugie żądło”, czyli Terrella Gomeza. Amerykanin w pierwszej kwarcie trafił trzy razy z dystansu i tym samym nie pozwolił rywalom zbudować przewagi (w sumie 28 oczek).
Ten mecz stał trójkami i w drugiej kwarcie właśnie w tym elemencie błysnął z kolei King. Wchodzący z ławki Filip Matczak i Michał Nowakowski dali drużynie spory impuls (m.in. właśnie po jednej celnej trójce), który pozwolił gościom wyjść na 12-punktowe prowadzenie.
Sokół, grający kolejny raz bez Birama Faye, musiał łatać dziury na piątce Kacprem Młynarskim. Takie ustawienia oznaczały przewagę fizyczną zespołu ze Szczecina na każdej pozycji i jednocześnie naprawdę spore problemy z pokonaniem defensywy Kinga.
W takich meczach, kiedy braki w składzie są bardzo widoczne (w Łańcucie wciąż szukają wzmocnienia na obwód), każdy jeden gracz musi zagrać na miarę swojego potencjału, by można było myśleć o wygranej. Niestety dla gospodarzy kolejne beznadziejne spotkanie rozgrywał Janis Berzins, który pudłował na potęgę, nawet otwarte rzuty. Łotysz ostatecznie w 20 minut nie zdobył punktu, a zespół z nim na boisku był -19.
Trzecią kwarta zaczęła się od bardzo agresywnej obrony gości. Na tyle nacisk był duży, że łańcucianie kilka razy popełnił stratę przy wprowadzeniu piłki do gry. Kiedy wsad w kontrze (i to z faulem) skończył Przemysław Żołnierewicz stało się jasne, kto w tym meczu rozdaje karty.
Przestraszony Sokół starali się pobudzić weterani – Kacper Młynarski pokrzykiwał na kolegów jak tylko piłka była „martwa”, a Marcin Nowakowski swoimi celnymi rzutami wolnymi wreszcie odblokował wynik po stronie gospodarzy. To właśnie rzuty wolne i trójki pozwoliły Sokołowi jakkolwiek istnieć w tym meczu. Po 30 minutach łańcucianie przegrywali 17 oczkami, a w tym czasie trafili 10 razy za 3 i.. 5 razy za 2. W całym meczu gospodarze trafili 7 z 18 rzutów za 2 (14 z 35 za 3).
Cała gra była na głowie Gomeza, bowiem w drugiej połowie Cheese na parkiecie już się nie pojawił. Amerykanin na starcie drugiej kwarty zgłosił uraz i lekko utykając udał się do szatni.
King grał swoje, dosyć cierpliwe i twardo, na co gospodarze kompletnie nie mieli odpowiedzi. Ostatnio dość często krytykowany (wyraźny spadek formy) Darryl Woodson miał okazję przypomnieć o swoich umiejętnościach strzeleckich. Amerykanin finalnie zdobył 15 punktów – był trzecim najlepszym strzelcem zespołu ze Szczecina, który w czwartej kwarcie trochę zdjął nogę z gazu. Ostatecznie goście wygrali w Łańcucie aż 96:74.
LeBron, Curry, Giannis i Sochan na żywo! Leć na mecze NBA do Los Angeles i San Antonio >>
3 komentarze
Szkoda, że w relacji pominięto istotny fakt, że Cheese w II kwarcie zszedł z parkietu z kontuzją prawego uda i już nie powrócił. Jaki miało to wpływ na końcowy rezultat? Oceńcie sami, ale pominięcie tego w relacji stawia pod znakiem zapytania jej rzetelność
A ty leczysz swoją frustrację czy o co chodzi? Nie chce mi się przytaczać ale ja tu widzę cały akapit o kontuzji Cheese’a. To co z tą rzetelnością?
może autor oglądał mecz na flashscore…