Canal+ Online z darmowym NBA League Pass – zamówisz TUTAJ >>
Można było się spodziewać, że Lee Moore będzie dobry, że z czasem może się stać najważniejszym zawodnikiem Anwilu, ale że nastąpi to tak ekspresowo i na taką skalę, to szczerze wątpię, by ktoś to przewidział.
Amerykanin w niedzielę, w Dąbrowie Górniczej, poprowadził zespół z Włocławka do zwycięstwa 82:79, choć Anwil na około 2 minuty do końca przegrywał jeszcze siedmioma punktami.
To była chyba najlepsza kwarta w wykonaniu jednego zawodnika w tym sezonie. Moore trafiał trójki.. jakie on trafiał trójki… coś niesamowitego. Pomijając już obronę MKS-u przy przekazaniach krycia, Lee zaaplikował rywalom w najważniejszym momencie dwie trójki z ośmiu, może dziewięciu metrów, bez zastanowienia i z zimną krwią.
Moore ostatecznie zdobył 21 punktów w czwartej kwarcie, w sumie 31, zbierając przy tym 4 piłki i rozdając 7 asyst. Nie sądziłem, że Courtney Fortson może być zagrożony w tej kolejce jeśli chodzi o MVP, ale jednak jest.
Na pomeczowej konferencji trener Przemysław Frasunkiewicz powiedział (streszczając) – żeby ograć drużynę Jacka Winnickiego trzeba trafiać trudne rzuty i choć zespół z Dąbrowy takie trafiał, to my trafiliśmy jeszcze trudniejsze.
Moore w Anwilu wygląda świetnie, a zespół z nim w roli lidera wygrał właśnie czwarte spotkanie z rzędu w lidze. Do tego przecież włocławianie dopiero co pokonali w Finlandii Karhu Basket, a Lee zdobył w tym meczu 29 oczek. Amerykanin, uwzględniając jego występy w Łańcucie, to 5. strzelec PLK i bardzo poważny kandydat już teraz, do najlepszej piątki sezonu zasadniczego.
King Lee Moore Mistrz.