Strona główna » Karolak: Śląsk wygra, prędzej 4:0 niż 4:3. Albo odszczekam raz jeszcze
PLK

Karolak: Śląsk wygra, prędzej 4:0 niż 4:3. Albo odszczekam raz jeszcze

5 komentarzy
Tak, to ja jeszcze w grudniu twierdziłem, że Śląsk z Jeremiah Martinem w roli podstawowego rozgrywającego czekają w playoff problemy. Niniejszym posypuję głowę popiołem – Martin gra świetnie, a Śląsk jest dla mnie zdecydowanym faworytem finału PLK. Trener Erdogan podał mu Łukaszem Kolendą pomocną dłoń.

To że w finale spotykają się drużyny, które w sezonie zasadniczym zajęły pierwsze dwa miejsca w tabeli niby nie jest wielkim zaskoczeniem, lecz tak naprawdę to ogromny sukces obu klubów. A także jego szefów. Śląsk wyszedł obronną ręką z potwornego kryzysu, w który wpadł na początku roku. Ile to było? 10 porażek w kolejnych 11 meczach? Zmiana trenera? Po czymś takim nie jest łatwo się podnieść. King odniósł największy sukces w historii, a on też miał słabszy okres – kilka tygodni później. Pewnie już nikt o tym nie pamięta, ale gdzieś w okolicach Final Four ligi ENBL wydawało się, że ekipie ze Szczecina kończy się paliwo.

Kto zdobędzie złoto? Dla mnie faworytem jest Śląsk. I to zdecydowanym. Chciałbym zobaczyć siedem meczów, ale średnio w taki scenariusz wierzę. Stawiam na zwycięstwo Śląska 4-1. Będę mocno zdziwiony, jeśli wrocławianie nie pojadą do Szczecina, prowadząc 2-0.

Ewentualne przewagi Kinga? Widzę dwie. Po pierwsze, nade wszystko – Tony Meier. On gra naprawdę znakomicie. Nie wierzę, by Ertugrul Erdogan posłał przeciwko niemu Olka Dziewę. To byłoby z jego strony szaleństwo. Śląsk momentalnie mógłby otrzymać cztery szybkie ciosy liczone jako celne rzuty za trzy. Meier jest w znakomitej formie, a gdyby z kolei Dziewa wychodził do niego wysoko, byłby mijany. Zmęczenie wynikające z uganiania się za mobilnym rywalem mogłoby też Olkowi utrudniać grę po drugiej stronie boiska.

Tymczasem pod koszem Kinga Dziewa może siać spustoszenie. O tym, że zespołowi Arka Miłoszewskiego w kluczowych momentach sezonu może brakować i kilogramów, i centymetrów mówiłem już gdzieś w styczniu, lutym. Jasne, złośliwi mi przypomną, że przedstawiałem wtedy też wizję rozpędzonego Kinga, który sięga po Puchar Polski. Wówczas się mocno pomyliłem. Tak może być i tym razem. Ale póki co – nie sądzę.

King ma jeszcze jednego zawodnika, który może znacząco wpłynąć na przebieg tego finału – i nie mam tu wcale na myśli Andrzeja Mazurczaka. Bardziej Aleksa Hamiltona. To świetny, doświadczony koszykarz. Taki co robi na boisku wszystko w swoim tempie, z dużą pewnością siebie. Widać, że nieprzypadkowo grywał w silnych ligach – tureckiej, izraelskiej czy niemieckiej. Słyszałem, że wyrywał się do Szczecina z Litwy tuż przed zamknięciem okienka transferowego trochę niczym Vasa Pusica z Torunia do Wrocławia – wymuszając transfer. Jeśli to prawda, King ubił dużo lepszy interes od Śląska. Hamilton to gracz nieporównywalnie lepszy od Pusicy.

Moją największą pomyłka w tym sezonie było póki co stwierdzenie, że Śląsk z Martinem w roli lidera i, przede wszystkim, podstawowego rozgrywającego czekają w walce o medale problemy. Prawda jest taka, że zespół z Wrocławia nie był jeszcze nawet w playoff w sytuacji, gdyby kolejna porażka oznaczały dla niego koniec sezonu, więc o jakichkolwiek większych turbulencjach nie ma mowy. Erdogan podał Martinowi pomocną dłoń i Amerykanin wygląda znakomicie. Nie traci już zazwyczaj czasu i sił na wyprowadzanie piłki, bo pomaga mu w tym Łukasz Kolenda, który zazwyczaj najpierw dostaje zasłonę i dopiero później podaje piłkę do rozpoczynającego często akcję w rogu boiska Martina. Równie proste, co sprytne. I, przede wszystkim, działa!

Posypuję głowę popiołem – myliłem się co do możliwości Martina. Chętnie odszczekam też raz jeszcze, jeśli okaże się, że trener Kinga niedobór kilogramów i centymetrów będzie potrafił także w starciu ze Śląskiem przekuć w atut. Z Anwilem mu się to w dużym stopniu udało. Faktem jest jednak, że wrocławianie mają pod koszem jeszcze większą moc. Bardzo ciekawe jestem jak zareaguje defensywa Kinga, gdy Śląsk w pewnym momencie zagra trzy kolejne akcje pod kosz, chcąc wykorzystać przewagę fizyczną Artioma Parachowskiego.

Wybieram się na dwa pierwsze mecze do Wrocławia, będą też na pewno na dwóch kolejnych w Szczecinie. Chcę koniecznie zobaczyć jak w tym drugim mieście powstaje wielki basket, bo przecież – umówmy się – w takim etapie rozwoju Kinga możemy właśnie uczestniczyć. W tej serii bardziej prawdopodobne jest jednak 4:0 dla Śląska niż to, że dojdzie do siódmego meczu.

Naprawdę znów chciałbym się pomylić. To jest naprawdę fajny sezon PLK. Niechby trwał jak najdłużej!

5 komentarzy

MRek 2 czerwca, 2023 - 18:31 - 18:31

Jasne, że wygra Nie bójcie się. Będą sędziować polscy sędziowie.

Odpowiedz
Marek 2 czerwca, 2023 - 18:31 - 18:31

Jasne, że wygra Nie bójcie się. Będą sędziować polscy sędziowie.

Odpowiedz
Paweł 3 czerwca, 2023 - 19:18 - 19:18

Panie Karolak żeby gadać aby co powiedzieć to może lepiej już się w ogóle nie odzywać…bo akurat nie sądzę aby brakowało kilogramów Kingowi…a jeżeli już czegoś komuś brakuje to Śląsk nie jestem kompletnym zespołem i niestety czas aby ktoś przerwał tą passę Śląska jeżeli chodzi o dominację Basketu w Polsce i uważam że Szczecin jest najlepszym do tego zespołem na dzień dzisiejszy.

Odpowiedz
Andrzej 5 czerwca, 2023 - 10:52 - 10:52

To chyba już czas szczekać …. nie ma szans na 4:0 dla Wrocławia.

Odpowiedz
Waldemar ze Szczecina 5 czerwca, 2023 - 14:47 - 14:47

panie Karolak już pan zaczynaj odszczekiwać, wkurzają mnie stronniczy dziennikarze i podrzędne pismaki . To jest sport i walka o mistrza wygra lepszy a puku co Wilki morskie idą na mistrza . brawo wiara jest w nas mistrza Polski nadchodzi czas

Odpowiedz

Napisz komentarz

Najnowsze wpisy

@2022 – Strona wykonana przez  HashMagnet